Liturgia


Czytania na dziś »

Komentarz do Słowa na dziś








Ambona > Liturgioa słowa

Czy Jezus może Cię dziś uzdrowić?2009-09-07


XXIII Niedziela Zwykła B

Iz 35, 4-7a; Jk 2, 1-5; Mk 7, 31-37

         

   Czy czujesz się, lub chociaż raz w życiu poczułeś się niezauważalny, pomijany, nie słuchany w swoim środowisku, w domu, pracy, pośród znajomych? Czy zdążyło Ci się nie móc nic powiedzieć, zareagować na zło, nie móc wyrazić swojej opinie, swojego zdania? Czy były takie chwile w Twoim życiu, gdy ktoś coś Ci mówił, a Tobie zdawało się ze nic do Ciebie nie dociera, że słyszysz, ale nie słuchasz? Może chociaż raz poczułeś się jak autsajder, odizolowany, zapomniany, zepchnięty na boczny tor życia?


   W relacji z Bogiem... czujesz, że nie potrafisz rozmawiać z Bogiem, nie wiesz co i jak Mu powiedzieć. Chcesz się modlić, ale nie słyszysz od Niego żadnej odpowiedzi.


   Jeśli odnajdujesz się w którejś z tych sytuacji, to zdecydowanie Słowo z dzisiejszej niedzieli jest skierowane do Ciebie i jest... o Tobie.


   Przyprowadzili Mu głuchoniemego (Ciebie... Annę, Michała, Rafała, Katarzynę, Andrzeja, Tomka, Magdę...) i prosili Go, żeby położył na niego rękę (Mt, 7, 32). Może sam starasz się przyjść do Jezusa, może inni Cię do Niego prowadzą. Ważne jest to że Ona ma moc uzdrowić Cię z Twojej głuchoty, z Twojego związania, znękania, skrępowania, które niczym, pęta nie pozwalają Ci normalnie funkcjonować.


   Jezus leczył wszystkie choroby, lecz wpierw głosił Ewangelie o królestwie (Mt4, 23). Zanim dokona się uzdrowienie, cud, wpierw było głoszenie. Zanim Jezus Cię uzdrowi, chce żebyś Go słuchał, słuchał Jego nauki, Dobrej Nowiny. Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego Jezus zabraniał ludziom, a nawet złym duchom po uzdrowieniach mówić o Nim? Bo chciał przede wszystkim aby Jego słuchano, żeby wsłuchiwać się w to co ma do powiedzenia, aby ludzie szukali z Nim przyjacielskich relacji zasłuchania w Jego Słowo, a nie szukali w nim tylko cudotwórcy. Cuda, których Jezus dokonywał są niczym opakowaniem, okrywającym dar o wiele cenniejszym. W sklepie możesz kupić pięknie zapakowaną czekoladę, ale jeśli będziesz się tylko zachwycać pięknymi obrazkami na opakowaniu, nigdy nie poczujesz smak słodyczy rzeczy, którą kupiłeś. Opakowaniem są cuda, których Bóg dokonuje, ale prawdziwą słodyczą, prawdziwym pokarmem jest Ona sam, bo jest Słowem, które daje Życie! (Słowo stało się Ciałem).


   Zanim dokona się cud, zobacz do czego zaprasza Cię Bóg, abyś mógł przyjąć dar uzdrowienia...


   Dwa pierwsze czytania, wprowadzają nas w postawę, jaką musimy przyjąć, aby doświadczyć Boga. Św. Jakub pisze tak: Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują? (Jk 2, 5). Żeby przyjąć Boga trzeba stać się ubogim, czyli człowiekiem, który ma wszystko u Boga. Nie chodzi tu tylko o ubóstwo materialne, ale o inwestowanie w Niebo. O patrzenie na otaczający świat, na życie przez pryzmat Boga. O to, aby On był najważniejszy. Niestety my tak nie robimy, nie myślimy o nim. Zamiast gromadzić sobie skarby w Niebie, sami próbujemy wzbogacić się na ludzkiej krzywdzie, wzbogacić się duchowo, materialnie, intelektualnie, ale tylko po to by poczuć się chociaż przez chwilę kimś lepszym, kimś bardziej wartościowym, bo nie dostrzegamy wartości w tym, że jesteśmy Jego dziećmi. Św. Jakub mówi, żeby nie czynić względów na osoby, bo stajemy się sędziami przewrotnymi. A czy nie jest tak, że jesteśmy przewrotni w naszych sądach, opiniach. Otaczamy się ludźmi zamożnymi, wpływowymi, bogatymi, bo przy nich chcemy się dowartościować, a biedaczków odtrącamy, bo za bardzo nam przypominają nas samych. Sądzimy, oceniamy.... Nawet względem samych siebie stajemy się niesprawiedliwi. Ubieramy się w bogate szaty pychy i wyniosłości, dowartościowujemy się drogimi przedmiotami, jakby one miały podnieść naszą wartość. Zdobywamy się na szalone rzeczy i pomysły, aby zaimponować komuś, kto na pochwali. Kiedy stajemy przed duchowym lustrem, próbujemy zamaskować naszą nędze i prawdę, że bez Boga jesteśmy nikim. Dlatego tak łatwo zwodzi nas Szatan, podsuwając pokusy, w których rzekomo „pomaga" nam poczuć się kimś...


   A św. Jakub powtarza Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze... Tylko gdy zdamy sobie sprawę z naszej nędzy, z naszej małości, z tego że bez Jego Miłości jesteśmy maluczcy, gdy przyznamy się przed sobą i przed Nim do tego że tak jest, możemy zaprosić Boga do swego życia. A wtedy dotrą do naszego serca słowa: Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg... (Iz 35, 4). Bogacze tego świata nie potrzebują Boga, bo sami są dla siebie bogiem. Szatan utrzymuje nas często w złudnej iluzji szczęścia i dobrobytu. Dopiero gdy człowiek okrywa swoją małość, może przyjąć to co chce mu powiedzieć Bóg. Bo dopiero wtedy nasze serce staje się skore do słuchania!


   Dopiero gdy człowiek stanie w całej prawdzie o sobie i uzna że jest maluczki, potrzebujący pomocy Boga, bo sam o własnych siłach nic nie jest w stanie zrobić, może przyjąć Słowo Boga: Odwagi! Dopiero wtedy Jezus może zainterweniować w Twoim życiu.


   Ten człowiek z Ewangelii był właśnie takim maluczkim, człowiekiem, który nie mógł normalnie funkcjonować pośród ludzi. I dobrze o tym wiedział. Już tylko w Jezusie mógł szukać pomocy, bo nikt ani nic nie było wstanie mu pomóc. Kiedy inni wstawiają się do Jezusa, aby go uzdrowił, nie wzbrania się, nie protestuje. Nie jest w stanie kryć już własnej słabości. Może się wstydzi tego kim jest, ale to nie przeszkadza mu w intymnym spotkaniu z Jezusem.


   Jezus bierze tego człowieka na bok, z dala od tłumów, od innych ludzi. Dlaczego? Bo uzdrowienie dokonuje się w intymnej relacji z Bogiem, na osobności. Może i Ty nie raz czułeś się osamotniony, bez przyjaciół. Osamotniony w rodzinie, w szkole, w pracy. Ale czy nie są to dolane warunki do spotkania z Jezusem, który właśnie w takich chwilach chce być szczególnie blisko Ciebie, w Twoich upokorzeniach, chorobach, słabościach... Często cierpimy z powodu samotności, będąc nawet w tłumie ludzi. A może czasem Bóg dopuszcza taką samotność, czy osamotnienie w Twoim życiu, bo wie, że potrzebujesz uzdrowienia...?


   Ten człowiek, głuchy i nie mowa stanął wpierw przed Jezusem i nie mógł nic innego zrobić jak tylko patrzeć się na Zbawiciela? Co Ci to przypomina? Czy to nie jest obraz adoracji? Ile razy stawałeś przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie i nie wiedziałeś (nie umiałeś) Mu nic powiedzieć? Ile razy trwając w skupieniu przed Nim obwiniałeś siebie lub Jego za to że nic nie słyszysz na tej modlitwie? Stałeś jak głuchoniemy i mogłeś tylko patrzeć... Ale właśnie to jest początek uzdrowienia - wpatrywanie się Jego oblicze, adoracja. Bo nawet nasz wzrok, nasze wpatrywanie się w Niego, ściąga szczególną uwagę Jezusa. Patrz na Niego, aby On mógł dostrzec zranione, chore miejsca twojego życia!


   Jezus wkłada palce w jego uszy i dotyka śliną jego języka. Dotyka miejsc, które był chore. Nie zrobił tego odwrotnie. To nie przypadek, że boskie palce powędrowały do uszu a ślina do ust. Dwie kamienne Tablice Prawa były pisane palcem bożym (Pwt 9, 10). Palec Jezusa to Słowo Boże, które Bóg chce wkładać w Twoje uszy, aby na kamieniu twego serca wyryć Słowo Miłości. Jeśli słuchasz Słowa Boże, to pozwalasz Jezusowi dotykać swoich uszu. Jezus w tym geście przypomniał temu człowiekowi, po co Bóg stworzył ucho - aby człowiek słuchał przede wszystkim Bożych Słów. Niestety więcej uwagi zwracamy na ludzkie słowo, a nie Boże! Może to jest źródłem naszej głuchoty.


   Jezus też użył swojej śliny. Ślina przydaje nam się, aby poprawnie mówić, ale też aby móc coś przełknąć. A w twoim życiu duchowym co jest taką śliną? Co sprawia, że trudne sytuacje stają się łatwiejsze do przełknięcia, co sprawia, że łatwiej jest przyjąć niesprawiedliwość, trudność, obelgę? Czy taką śliną duchową nie jest modlitwa? Jezus w tym geście dotknięcia włożył głuchoniememu w jego usta modlitwę.


   Te dwie rzeczy: modlitwa i słuchanie Słowa są początkiem naszego uzdrowienia. Modlitwa bez zasłuchania w Słowo jest pusta, słuchanie Słowa bez modlitwy jest niezrozumiałe. Jedno z drugim musi iść w parze. Jeśli jest ci trudno w jednym i drugim stań wpierw przed Jezusem w adoracji...


   Jezus spojrzał też w niebo i westchnął. Jakby pokazał temu człowiekowi kierunek w którym ma patrzeć. Nie tylko metr przed siebie, nie tylko na swoją najbliższą przyszłość, ale w wieczność. Pokazał mu do kogo ma kierować swoje modlitwy, z kim ma rozmawiać. Popatrzył w Niebo i powiedział: no otwórz się wreszcie na Boga. Przez wiele lat byłeś głuchy i niemy w modlitwie, ale teraz się wreszcie otwórz na swojego Ojca!


   I Ty też się otwórz wreszcie na Boga. Jak długo można żyć w takim zamknięciu, takim skrępowaniu w jakim do tej pory żyjesz? Jesteś szczęśliwy? Pozwól sobie pomóc, pozwól Jezusowi, aby Ci pomógł.


   Nie narzekaj na swoją samotność, na swoją głuchotę, na swoje zranienia. Nie zamykaj się w swoim cierpieniu jak w skorupie, ale daj się dotknąć Jezusowi!


   Odwagi, Oto Twój Bóg przychodzi!

 

o.A.

Programista PHP: Michał Grabowski | Opracowanie graficzne: Havok.pl