Ambona > Liturgioa słowa
Homilia o. Jana Pacha podczas Sumy odpustowej Zesłania Ducha Świętego2009-05-31
O. Jan Pach OSPPE
DUCH ŚWIĘTY WSZYSTKIEGO WAS NAUCZY
Kazanie w Wieruszowie - 31.05.2009 - Zesłanie Ducha Świętego
Czcigodni Współbracia w kapłaństwie Chrystusowym!
Drodzy Ojcowie i Bracia!
Umiłowani Siostry i Bracia!
Przeżywamy dzisiaj w wieruszowskiej wspólnocie parafialnej pod wezwaniem Świętego Ducha i Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny uroczystość odpustową Zesłania Ducha Świętego. Jezus, który wstąpił do nieba nie pozostawił nas sierotami, ale posłał nam swojego Ducha. W Wieczerniku, w miejscu tak ważnym dla Kościoła wszystkich czasów, dokonało się Zesłanie Ducha Świętego na Apostołów i Matkę Najświętszą. Także my, „uzbrojeni mocą z wysoka", mamy siłę do wypełniania Chrystusowego testamentu. Od Jezusa płynie nasza radość, mądrość, pokój w sercu, wytrwałość i upór w podnoszeniu się z grzechów, od Niego płynie miłosierdzie i cierpliwość. Ktoś może powiedzieć, że przecież w jego życiu nic szczególnego się nie stało, nie było żadnych grzmotów, żadnych ognistych języków, nie było proroctw, cudów, i tym podobnych rzeczy. Ale czy w Zesłaniu Ducha Świętego o to tylko chodzi? Z pewnością nie tylko o to!
WYDARZENIE dnia dzisiejszego, zesłanie Ducha Świętego na apostołów i pierwociny Kościoła Chrystusowego na ziemi jest niewątpliwie zwrotnym momentem w życiu apostołów i decydującą chwilą dla przyszłości Kościoła Bożego na ziemi. Uczniowie wierzyli w Chrystusa, byli świadkami Jego zmartwychwstania, a jednak jakaż ta ich wiara była niedoskonała, ileż jeszcze było w ich sercach zwątpienia i lęku. Nie umieli i nie potrafili tej wielkiej Nowiny głosić światu. Gromadzili się codziennie potajemnie za zamkniętymi drzwiami, bojąc się wyznawać swego Zbawiciela publicznie. I tak by może pozostało do końca ich życia, gdyby nie nastąpiło to niepojęte, cudowne, najbardziej sensacyjne wydarzenie w dziejach Kościoła: Zesłanie Ducha Świętego. Było ono nie tylko cudownym, wspaniałym zakończeniem działalności Jezusa na ziemi, ale i ukoronowaniem Jego bycia z uczniami.
To, co się stało w tym dniu, zelektryzowało ich serca, rozwarło drzwi Wieczernika, kazało im wyjść na ulice miasta, na place publiczne i nieustraszenie głosić całemu światu Dobrą Nowinę o Chrystusie. Ci, dotąd jeszcze pełni lęku i zwątpienia ludzie będą odtąd nieustraszenie głosić światu, że narodził się Zbawiciel, i że Jemu jedynemu należy się cześć, posłuszeństwo i miłość, że bez Niego nie będzie pokoju na ziemi ani szczęścia dla serca ludzkiego, ani zbawienia dla ludzkiej duszy.
Czyżby to nie było pozbawione wszelkiego sensu, gdyby ktoś chciał twierdzić, że tych dwunastu prostych ludzi, rybaków i rzemieślników potrafiło zwyciężyć świat starożytny, usunąć religie ówczesnego świata i zaprowadzić narody na Golgotę do stóp ukrzyżowanego Chrystusa - potępionego "zwodziciela", jak Go określali żydzi? Ale to sam Chrystus, przez Ducha Świętego, stał się motorem i mocą apostołów, źródłem zwycięstwa Ewangelii. Wyłącznie Chrystus stał się fundamentem, na którym został zbudowany rękoma tych prostych, nieuczonych ludzi Kościół Boży, ten, o którym co niedziela mówimy: "Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół; to znaczy Kościół dla wszystkich i wszędzie, gdziekolwiek zginają kolana przed Chrystusem, Założycielem i Głową tego Kościoła. Dopóki jest w nas i we wspólnocie Kościoła pełnia Ducha, Kościół rośnie i dojrzewa, tak jak rosną i dojrzewają drzewa i kwiaty w naszych ogrodach. Gdy słońce chowa się za chmurami, smuci się serce człowieka i każdego stworzenia. Nawet rośliny i kwiaty więdną, bo brak im życiodajnych promieni słońca... Takimi życiodajnymi promieniami dla duszy i życia ludzkiego jest Duch Święty. Dlatego święty Paweł wołał do pierwszych chrześcijan: „Ducha nie gaście!". Dziś musimy sobie postawić pytanie czy my czasem nie gasimy w sobie obecności Ducha Świętego, gdy wpadamy w grzechy czy prawie, że wstydzimy się Boga. Czy czasem nie tak wygląda nasze życie?
Ale kto to jest Duch Święty i czy my go dziś posiadamy? Każdy chrześcijanin musi go mieć, bo przecież Duch Święty zstąpił na każdego wierzącego. Każdy z nas otrzymał Ducha Świętego, tylko może czasem my go „usypiamy", żeby tak powiedzieć, nie pozwalamy Mu w nas działać. Nakaz Chrystusa brzmi: "Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem".
Gdybyśmy mieli więcej Ducha Świętego, to byśmy dziś po Mszy świętej wyszli wszyscy, ze wszystkich kościołów: katolickich, ewangelickich, prawosławnych na place miast i naszych wiosek i na publicznym zebraniu nieustraszenie świadczyli, że Duch Święty od Boga zstąpił do naszych serc i natchnął nas uczuciem braterstwa, które obejmuje ramionami cały świat i wszystkich ludzi, bo wszyscy przecież jesteśmy dziećmi jednego Ojca w niebie a pomiędzy sobą braćmi i siostrami.
Czy jesteś chrześcijaninem? Czy tylko dlatego, że jesteś ochrzczony? Chrystus mówi: "Kto mnie miłuje, ten słowa mojego przestrzegać będzie..." Nie miłujesz Chrystusa, gdy nie wypełniasz Jego słów, gdy nie wypełniasz Jego testamentu. Każda miłość wymaga ofiar, bo bez ofiary miłość nie przynosi owoców. Dopiero w ogniu ofiary miłość się hartuje, dojrzewa i przynosi owoc. Dlatego Chrystus powiedział: Ześlę wam Ducha Świętego, który będzie waszym Pocieszycielem. On będzie was wspierał w walkach i głoszeniu Ewangelii, będzie wlewał do serc pełnych bólu, lęku, nienawiści i zwątpienia pokój, którego świat wam dać nie może.
Czy więc mamy Ducha Świętego? Czy przeżyliśmy już Zielone Świątki? Niekoniecznie z ognistymi językami i poszumem wichru czy z mówieniem innymi językami? Takie rewolucyjne eksplozje są nieraz potrzebne na początku jakiegoś wielkiego dzieła, gdy trzeba rozsadzić jakąś ciężką skałę czy przeszkodę. Ale gdy się to już stało, to po eksplozji droga już jest otwarta, może jeszcze niewygodna, nie ocieniona drzewami, ale już można nią iść i iść nią trzeba. A więc, gdy was tak pytam, nie myślę o tamtych Zielonych Świętach, lecz myślę o dzisiejszych Zielonych Świątkach. Czy masz Ducha Świętego? Gdybyśmy byli szczerzy wobec siebie i wobec pytającego, musielibyśmy odpowiedzieć: My właściwie nie wiemy, kim jest Duch Święty i jak się On dziś objawia.
Chrystus mówi w Ewangelii: "Gdy przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie. (...) Gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy." A my nie lubimy prawdy. Najczęściej się jej obawiamy. Wolimy żyć w złudzeniach. Prawda wydaje się przemawiać przeciw nam. Nie lubimy słuchać prawdy z ust lekarza, który odkrywa groźną chorobę w naszym organizmie, nie lubimy słuchać prawdy z ust osoby bliskiej, która ma do nas pretensje o złe postępowanie. Nie lubimy przyjaciół, którzy mają odwagę powiedzieć nam prawdę w oczy. Dlatego też nie lubimy spotkania z Bogiem - bo wiadomo, że On mówi tylko prawdę i czeka na nasze słowa prawdy.
Żyjemy w świecie zakłamania. Przyzwyczailiśmy się do tego, dobrze nam, gdy okłamujemy innych i gdy inni nie mówią nam prawdy. Niewielu chrześcijan odkrywa wyzwalającą moc prawdy, niewielu też doświadcza zawartej w niej radości. Znajomość prawdy i jej umiłowanie stanowi o mocy i wolności człowieka. Odkrycie bogactwa uroczystości Zesłania Ducha Świętego łączy się ściśle z dostrzeżeniem potęgi i wartości umiłowania prawdy. Duch Święty to Duch Prawdy. Istnieje ścisły związek pomiędzy świętością a prawdą. Święty to człowiek żyjący prawdą, świadczący o prawdzie. Duch Święty to właśnie fala Bożej Prawdy docierająca do każdego, kto jest z prawdy, kto chce słuchać prawdy i nią żyć. Nie musimy ciągle mówić o świętości, wystarczy mówić o umiłowaniu prawdy i o wierności prawdzie, nie trzeba mówić o wolności - wystarczy ukochać prawdę, a ona sama nas wyzwoli. Umiłowanie prawdy nie tylko łączy z Bogiem, lecz łączy ludzi między sobą. Ci, którzy żyją w duchu prawdy, spotykają się na płaszczyźnie autentycznej przyjaźni. Każde kłamstwo oddziela od innych, prawda zaś jednoczy i staje się mocą wspólnoty.
Jest sposób, w jaki dziś przychodzi do nas Duch Święty. Słowo Boże, wypowiedziane przez słabych i ułomnych ludzi, tak często podnosi na duchu nas załamanych, napełnia pokojem i radością, dając wszystko, co potrzebne jest dla szczęścia naszej duszy. Święty Paweł w Liście do Galatów pisze, że „owocem Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie". Wszędzie, gdzie są takie wartości, takie chwile i takie przeżycia, gdzie są takie skutki, tam jest właśnie Duch Święty.
Drodzy Bracia i Siostry! Nasze życie wpisane jest w konkretną historię. Żyjemy w Polsce, gdzie nie zawsze umiemy docenić to, czego Bóg dla nas dokonuje. W ostatnich tygodniach słyszeliśmy wiele kłótni, przetargów, obraźliwych słów. To nie jest godne Polaka. Gdy w dniu Zesłania Ducha Świętego myślimy o naszej Ojczyźnie, to musimy powiedzieć, że nie byłoby 20. lecia wolnych wyborów bez 30. lecia prorockiej pielgrzymki Jana Pawła II po polskiej ziemi! To dzięki Słowiańskiemu Papieżowi zaczęła się budzić Polska oraz nasi Pobratymcy z Europy. Zanim runął betonowy mur berliński, wcześniej runęły mury w sercach ludzkich, obudzonych solidarnościowym zrywem przebaczenia i pragnieniem pojednania oraz życia w godności i wolności! To była prawdziwa rewolucja solidarności ludzkich serc, rewolucja miłości Jana Pawła II!
Po swoim wyborze Papież powiedział do Księdza Prymasa, że nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego Papieża - Polaka, gdyby nie było jego wiary, nie cofającej się przed więzieniem i cierpieniem, jego heroicznej nadziei, jego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry. Czy byłaby wolność w Europie bez Jana Pawła II? Z pewnością, nie! Bóg chciał, żeby on był jej heroldem i prorokiem, więc Bożych wyroków nie fałszujmy, Bożemu autorstwu historii nie zaprzeczajmy!
Już 3 czerwca 1979 r., a więc 30 lat temu, Jan Paweł II wołał na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie: „Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozporządza, ażeby ten Papież, który nosi w swej duszy szczególnie wyrazisty zapis dziejów własnego narodu (...), ale także i dziejów pobratymczych, sąsiednich ludów i narodów, na sposób szczególny nie ujawnił i nie potwierdził w naszej epoce ich obecności w Kościele? Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozrządza, ażeby ten Papież - Polak, Papież - Słowianin, właśnie teraz odsłonił duchową jedność Europy, na którą składają się dwie wielkie tradycje: Zachodu i Wschodu?". Papież dodał, iż czuje się dłużnikiem wspaniałego dziedzictwa duchowego, prosząc zarazem młodzież, żeby pozostała wierna temu dziedzictwu, które jest wybitną częścią europejskiej kultury, i przekazała to bogactwo przyszłym pokoleniom.
Dnia 4 czerwca 1979 roku na Jasnej Górze Papież odwołał się do świętego zwyczaju Polaków przychodzenia ze wszystkim do Matki, która na Jasnej Górze nie tylko ma swój Wizerunek, ale jest w szczególny sposób obecna. On też przybył, gdyż nosił w sercu „święty nawyk" Polaków oraz ich Pobratymców. Pamiętajmy, że pierwsza pielgrzymka Papieża odbyła się w klimacie wrogości rządu komunistycznego i jeszcze w pełni jego panowania nad narodem. O wielu sprawach Papież nie mógł powiedzieć otwarcie, ale zawierzał je w kornej modlitwie. Dlatego w akcie zawierzenia wołał: „O jakże wiele byłoby spraw, które przy tym spotkaniu powinien bym wyrazić, nazwać po imieniu. O jakże wiele byłoby ludów i narodów, o których chciałbym Ci tu powiedzieć, Matko, po imieniu. Zawierzam Ci wszystkie w milczeniu. (...) Ten Kościół cały (...) postawiony na drogach ludzi, ludów, narodów i ludzkości, ja, Jan Paweł II, jego pierwszy sługa, oddaję tutaj Tobie, Matce i zawierzam z bezgraniczną ufnością.".
Tych nienazwanych spraw strzegł Kościół i przypominał nauczanie Papieża, rozsiewając nadzieję i wiarę, że trudne sprawy można przemienić, omodlić, przemyśleć. Jan Paweł II wlał nadzieję, dodał otuchy, rozsiał ziarno solidarności. Gdy robotnicy zaczęli sobie uświadamiać, że mają prawo do godnej pracy i życia, gdy zaczął się rodzić ruch „Solidarność", Kościół podał rękę walczącym o godność. O tym nie można zapominać! Nie można też zapomnieć, że robotnicy pod duchowym przewodnictwem Księdza Jerzego Popiełuszki poszli nie gdzie indziej, tylko na Jasną Górę. Pamiętam tę pierwszą pielgrzymkę i wielkie rozmodlenie Księdza Jerzego. Klęczący przed Maryją ksiądz Jerzy był błagającą pokorą, żeby duch solidarności się nie wynaturzył. Za tego ducha oddał on życie. Tego nie można zapomnieć!
Trzydzieści lat temu Jan Paweł II wypowiedział na Jasnej Górze, w dniach od 4 do 6 czerwca 1979 r., wiele ważnych treści. Chciałbym przywołać przynajmniej te słowa, które zdaje się, że Papież - Polak dziś znów nam głośno powtarza: „Trzeba usłyszeć echo życia całego narodu w Sercu jego Matki i Królowej! A jeśli bije ono tonem niepokoju, jeśli odzywa się w nim troska i wołanie o nawrócenie, o umocnienie sumień, o uporządkowanie życia rodzin, jednostek, środowisk, trzeba przyjąć to wołanie. Rodzi się ono z miłości matczynej, która po swojemu kształtuje dziejowe procesy na polskiej ziemi". Czy dziś, gdy widzimy, że duch Polaków tak bardzo karłowacieje, słyszymy te słowa papieskiego napomnienia? Czy je rozumiemy?
Kto usłyszy te słowa, kto przyzna rację Janowi Pawłowi Wielkiemu, żeby razem z praojcami zawołać: „Bez Boga ani do proga!"? Czy dotrze do naszych sumień wołanie Jana Pawła II z Placu Zwycięstwa z dnia 2 czerwca 1979 r.: „Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!"? Wierzę, że jest w nas siła prawdy naszego polskiego, katolickiego życia, że i dziś zawołamy: „Panie, niech zstąpi Duch Twój i znów odnowi oblicze naszej ziemi, polskiej ziemi!".
Jeżeli nawet słabi jesteśmy, to prosimy o pomoc Maryję, która pierwsza doświadczyła mocy działania Ducha Świętego...