Ambona > Komentarz
Kierownictwo duchowe i modlitwa2010-06-20
Jedynym Mistrzem kierownika i osoby korzystającej z kierownictwa jest Duch Święty, który przemawia do nich językiem błogosławieństwa i krzyża.
Kierownik duchowy, aby pomagać osobie w postępie w życiu duchowym, musi zwracać szczególną uwagę na sposób działania w niej łaski Bożej. Istotnym bowiem jego zadaniem jest prowadzić taką osobę po drodze wyznaczonej jej przez Boga, uwzględniając trasę marszruty, stawiane wymagania, czas odpoczynku i każdy z etapów, przez które Duch Święty prowadzi tego, kto naprawdę powierza się Jego działaniu.
W tym celu kierownik dysponuje uprzywilejowanym środkiem – życiem modlitwy kierowanej przez niego osoby. Jest to niewątpliwie oczywiste stwierdzenie, ale i warte przypomnienia. W praktyce bowiem wielu kierowników bardziej opiera się na swoich osobistych przekonaniach czy wiedzy psychologicznej niż na uległości Bogu, którego wola ujawnia się w zanoszonej do Niego modlitwie. Wiele osób też nie myśli o tym, że ich modlitwy mogą uczynić bardziej przejrzystymi wskazówki, o jakie proszą swojego kierownika.
Zakotwiczenie w modlitwie
Modlitwa jest przede wszystkim wskaźnikiem duchowej witalności człowieka. Kiedy ktoś decyduje się poświęcić modlitwie przynajmniej kilka chwil w ciągu dnia, pozostaje wierny tej praktyce mimo trudności i różnego rodzaju przeszkód, odnajdując w niej niezbędny bodziec dla swojego życia, można wnosić, że taką osobą kieruje Duch Święty także poza czasem przeznaczonym na modlitwę: jej postawy, spontaniczne wybory i pragnienia ujawniają, przynajmniej cząstkowo, kierunek, w jakim Bóg ją prowadzi.
Do obowiązków kierownika duchowego należy przede wszystkim dbanie o to, by ta wierność modlitwie nie była nieuświadomioną ucieczką od wymogów konkretnego życia; żeby poświęcany jej czas nie był nadmierny, ale proporcjonalny do sił fizycznych i psychicznych; żeby oddająca się modlitwie osoba stawała się bardziej zdolna znosić i przezwyciężać codzienne trudności, panować nad emocjami i kaprysami, wypełniać obowiązki swojego stanu czy piastowanego stanowiska z coraz większym zaparciem się siebie, a równocześnie z prostotą i spokojem.
Żeby rozeznać, czy modlitwa jest autentyczna, trzeba wiedzieć, czy stanowi przede wszystkim akt wiary. Człowiek bowiem może się przykładać do modlitwy po to, by kultywować własną żarliwość, by mieć świadomość czystego sumienia, opartego na skrupulatnej wierności narzuconemu obowiązkowi lub żeby się cieszyć egoistycznie z darów Bożych. Kierownik może polegać na modlitwie kierowanej osoby tylko wtedy, gdy odkryje w niej całkowitą bezinteresowność w obliczu transcendencji Boga, wierność wśród oschłości i prób, odwagę w przezwyciężaniu pewnych wstrętów i lęków, całkowite zdanie się na wolę Boga, który nie odsłaniając się nigdy ani za jednym razem, ani całkowicie, wprowadza osobę na nowe drogi życia wewnętrznego, zbijające czasem z tropu.
Znakiem, że modlitwa jest naprawdę aktem wiary, jest fakt, iż wzbudza ona ufność względem Boga. Gdy w modlitwie szuka się jedynie Boga, człowiek żyje chwilą obecną, wypełnia swoje obowiązki, ulega wezwaniom łaski i ma pewność, że znajduje się w ręku Pana, że On go nie zawiedzie i że prowadzi go drogą miłości. Kierownictwo duchowe ma na celu wprowadzenie osoby w głębię prawdziwej modlitwy po to, by z tej modlitwy, niby ze źródła, wypływała jej wierność Duchowi Świętemu.
Czas, w którym Bóg się objawia
Modlitwa zakłada akt wiary w Boga, ale równocześnie jest czasem, w którym objawia się Bóg. Stąd rzeczą niezbędną jest, by kierownik nie wchodził w tej relacji w miejsce Boga, ale rozpoznawał główne fazy dialogu pomiędzy Bogiem a osobą, której towarzyszy; dialogu, jaki ma miejsce w modlitwie tej osoby.
Poza szczególnymi przypadkami Bóg nie objawia się przez wizje czy inne zjawiska, stwarzające zresztą swoją niejasnością problemy, którymi nie chcemy się tu zajmować. Boga zwyczajnie dostrzegamy po śladach, jakie zostawia w duszy, kiedy ją do siebie przyciąga i kształtuje na swoje podobieństwo: młody człowiek, którego być może nic nie predysponuje do przyjęcia takiej łaski, czuje się nieodparcie owładnięty we wszystkich swoich modlitwach pragnieniem życia misyjnego; ojciec rodziny, który niezależnie od punktu wyjścia w modlitwie czy tajemnicy branej za przedmiot medytacji ciągle powraca z upodobaniem do problemu ewangelicznego ubóstwa; kapłan, który w czasie modlitwy ma wizję jakiegoś dzieła apostolskiego.
W miarę jak usiłują owe wizje od siebie odsunąć jako przeszkodę w modlitwie, widzą tym pilniejszą potrzebę, by dane dzieło realizować czy dalej kontynuować. Bóg sprawia, że w czasie modlitwy człowiek doświadcza różnych pragnień, nabiera przekonania co do pewnych spraw, uwalnia się od uczuciowych więzi, które wcześniej wydawały mu się nie do przezwyciężenia. Modlitwa ma swój rytm, swoje sukcesy i swoje klęski. Ważną bez wątpienia rzeczą jest zmieniać metody modlitwy, nie pozwalać pochłaniać się powstającym pragnieniom, bez poddania próbie ich realności i nadprzyrodzonego znaczenia. Przychodzi jednak moment, kiedy dzięki modlitwie człowiek wie, że Bóg żąda od niego określonej ofiary lub kieruje go definitywnie do podjęcia konkretnej decyzji i jest tego całkowicie pewny.
Kierownictwo duchowe dla tego, kto się nim zajmuje, może być okazją wielkiego duchowego ogołocenia. Czyż bowiem nie trzeba często rezygnować z oczywistości własnych przekonań, odczuć i przyzwyczajeń, ustępując ponawianym poruszeniom w duszy osoby, której się towarzyszy? Jeśli się tak nie stanie, kierownik, uznając wyższość Bożych planów, które są mu znane, ostatecznie będzie postępował według ludzkiego punktu widzenia, pod pretekstem zdrowego rozsądku, narzucającej się jakoby konieczności, szanowania praw psychologii itd. Tymczasem jedynym Mistrzem zarówno dla kierownika, jak i dla osoby kierowanej pozostaje Duch Święty, który do nich obojga przemawia językiem błogosławieństw i krzyża.
Potwierdzenie wezwań
Modlitwa jest duchowym „środowiskiem”, w którym ocenia się nadprzyrodzoną wartość pragnień i potwierdza (lub przeczy) prawdziwości Bożych wezwań. Wiele gorliwych osób, po odprawieniu zbyt krótkich rekolekcji lub pod czyimś wpływem, jest skłonnych podejmować decyzje, zanim nabiorą pewności, że dysponują odpowiednimi siłami do zamierzonego działania.
Wątpliwości w tym względzie można usuwać w modlitwie przez serię kolejnych doświadczeń. Osoba, dajmy na to, skłania się ku jakiejś decyzji, koncentruje się na niej i identyfikuje się z nią. To sprawia, że wyzwalają się w niej reakcje, których doświadcza w całym wymiarze ludzkim i duchowym. Czeka, że ustabilizuje się w niej spokój przez harmonię między tym, co zamierza, a tym, kim jest. Potem czuje wewnętrzne odprężenie, ma łatwość przezwyciężania przeszkód i czynienia z siebie daru. Przede wszystkim jednak w modlitwie rozpoznaje znaki prawdziwego spotkania z Bogiem: nabiera prostoty i scala się wewnętrznie, lepiej przyjmuje inicjatywę łaski i być może bardziej ją sobie uświadamia, przeciwności znikają jakby same z siebie, w miarę jak Bóg udzielając się, oświeca duszę swoim światłem. Można powiedzieć, że w opisanej wyżej sytuacji odpowiedź przyszła od Boga jako dar i ostateczne umocnienie.
Jeśli natomiast osoba nie osiąga pokoju, jeśli wierność codziennym obowiązkom zakłócają zniechęcenia czy upadki, szczególnie zaś, gdy modlitwa stała się napięta, niespokojna i jakby jałowa, jest to niewątpliwie znak, że decyzja, ku jakiej osoba się skłania, stanowi o wiele bardziej owoc osobistego wysiłku i abstrakcyjną konstrukcję niż odpowiedź na autentyczne wezwanie Boga.
Człowiek pragnący znaleźć pełnię światła chętnie poddaje się wspomnianym doświadczeniom, nie boi się ich cierpliwie powtarzać, nie boi się wkładać w to tyle wysiłku duchowego, ile się od niego żąda. Bóg wtedy rzeczywiście odpowiada darami światła i pokoju, z którymi związana jest wewnętrzna pewność co do prawdziwości przeżywanych stanów. Kierownik powinien śledzić wszystkie kolejne fazy tych przeżyć, uważając, by do niczego nie przynaglać, szanując modlitewny dialog między Stwórcą a Jego stworzeniem. Wówczas potrafi wyrobić sobie właściwy sąd o reakcjach osoby, jej niepokojach i sprzeciwach, o poruszeniach zmysłowości i apostolskich porywach. Wszystko to odbija się jak w lustrze w jej modlitwie.
Kierownictwo duchowe nie sprowadza się oczywiście do aspektu, który tu podkreśliliśmy. Wydaje się jednak, że to w nim ujawnia ono swoją prawdziwą naturę. Kierownik, właściwie mówiąc, nie „kieruje”, ponieważ może to robić tylko Duch Święty. Usiłuje on jedynie poznać Boży zamiar oraz Jego pedagogię względem osoby i dostosowywać się do tego w swoich radach, żeby pomagać w usuwaniu przeszkód i w przygotowaniu się na działanie łaski.
Kierownik jako przenikliwy świadek jest również dla kierowanej przez siebie osoby gwarantem jej bezpieczeństwa. Pozostając „drugim”, może lepiej oceniać to, co w pewnych jej reakcjach było dwuznaczne lub podejrzane. Może on również słowem, sprzeciwem, przypomnieniem, zachętą rozwiać iluzje lub potwierdzić postawę wiary. Często łaską dla niego jest to, że „bezstronność” królestwa Bożego i Kościoła pozwala osobie na głębsze powierzenie się działaniu Ducha Świętego. Kierownik i kierowana przezeń osoba współpracują razem, by wypełniła się wola Boża.
Maurice Giuliani SJ
Tłumaczył Bolesław Dyduła SJ (za: "Christus", 153/1992, s. 205-210)
Art. ze str. deon.pl