Ambona > Komentarz
Przyjdź Duchu Święty2009-05-29Przyjdź Duchu Święty - chce być posadzka, by po mnie przechodzili wszyscy, gdy Ty prowadzisz ich stopy...
Duch Święty, którego nową pełnię możemy i powinniśmy otrzymać w tę uroczystość jest duchem dziecięctwa. To On pozwala sercom naszym uznać się dziećmi Bożymi, obdarowuje je miłością i ufnością w Ojcu Niebieskim, jak mówi św. Paweł. Dziecięctwo Boże różni nas od niewierzących i czyni chrześcijanami.
Po raz kolejny gromadzi nas wokół Chrystusowego ołtarza wspomnienie jednego z największych wydarzeń chrześcijaństwa - oto znów odczytaliśmy fragment z Dziejów Apostolskich, który przypomniał nam jak rodził się Kościół - najpierw jako wspólnota ludzi, którzy chodzili za Chrystusem, słuchali Jego słowa, a którzy potem - umocnieni przez Ducha mocy i mądrości, Ducha rady, rozumu, męstwa, pobożności, umiejętności i bojaźni Pańskiej - sami poszli na krańce ziemi, by głosić Dobrą Nowinę o tym, że każdy człowiek został odkupiony przez Chrystusa.
Jak zatem powinno wyglądać to nasze chrześcijańskie świadectwo dzisiaj - ludzi żyjących w XXI wieku? Świadectwo to nie pokazówka, jedno- czy kilkurazowa wtedy, gdy ktoś mnie widzi, ale bycie chrześcijaninem wciąż i w każdej sytuacji: w domu i w szkole, w pracy i w kościele, na zakupach i pośród znajomych. Gdyby człowiek przyznawał się do wiary tylko w świątyni , a np. w pracy opluwał Kościół, by nie odstawać od postępowego towarzystwa, to jego pobyt w kościele jest zupełnie niepotrzebny, jest gorszący dla innych, jest jak pocałunek Judasza na policzku Chrystusa. Wiara i uczynki z niej płynące świadczą same o sobie i za siebie. Ileż to razy da się słyszeć takie zdanie:"...ten czy ów - po co chodzi do kościoła, po cóż się modli, skoro nie szanuje innych ludzi, a jak się odezwie , to na trzy słowa dwa nie nadają się do powtórzenia?" Taki zarzut jest bardzo słuszny - jeśli świadczysz o Chrystusie tylko przed tabernakulum, a nie tam gdzie przebywasz na co dzień - to nie jest świadectwo, tylko zwykła obłuda. Czasem to świadectwo jest bardzo trudne - może nie męczeńskie- ale niejednokrotnie bliskie męczeństwa, Bo kiedy gdzieś wśród ludzi wywiązuje się dyskusja o papieżu, biskupach, aborcji, antykoncepcji itd., to jeśli człowiek wierzący ma odwagę bronić swoich przekonań, zaraz jest okrzyknięty konserwatystą, świętoszkiem, kościółkowym, zacofańcem, ciemniakiem. Ale my silni w wierze i mocni w dary Ducha Świętego, tym nie możemy się przejmować, że nazywają nas tak czy inaczej. Ważne jest byśmy trwali przy Ewangelii w myśl słów: "Bądźcie zimni albo gorący - mówcie tak, tak - nie, nie. Jako wierzący jesteśmy cały czas narażeni na posądzenia o konserwatyzm, niezrozumienie świata, zacofanie. Będą nam to wmawiać niektórzy politycy, dziennikarze, eleganccy ateiści (jeśli tacy w ogóle sa, gdyż tylko z wygody takimi się czynią uciekając od odpowiedzialności). Nam chrześcijanom nie wolno jednak obrażać się na ten świat. Nie wolno nam tego świata odrzucić i przekląć, mówiąc, że takich bezbożników nic już nie nawróci. Przed takim właśnie światem mamy się przyznawać do Chrystusa i Kościoła. Niech wszyscy widzą, że jesteśmy ludźmi zaufania i wiary, ludźmi świadectwa, dziećmi samego Boga. To nasze świadczenie o Chrystusie musi więc dokonywać się w codzienności, w zwyczajnych ludzkich sprawach: przez codzienną modlitwę, przez niedzielną Mszę św., znakiem krzyża, czy pomocą potrzebującym. Nadszedł czas podjęcia decyzji - chcę się przyznać - czy zaprzeć? Jeśli powiedz Bogu TAK - on daje Ci swoja moc poprzez dary Ducha Świętego i pośle Cie abyś głosił Jego ukrzyżowaną i zmartwychwstałą miłość całemu światu...
O. Dominik