Ambona > Komentarz
Pokusy2013-08-11Chrześcijanin nie musi się bać pokusy, bo został przez Boga zapewniony o łasce, jakiej dostępuje w obliczu pokus.
Zło, choć definiowane w metafizyce jako brak dobra, towarzyszy człowiekowi przez całe jego życie w różnych wymiarach i odsłonach. W chrześcijaństwie zło związane jest nie tyle z metafizycznym brakiem, co z osobą szatana - tego, który zło uczynił sposobem istnienia i nadał mu charakter osobowy. Wśród trzech podstawowych sposobów interakcji złego ducha z ludzkością, jakimi są opętanie, dręczenie i pokusa, ten ostatni jest najmniej spektakularny a zarazem najbardziej powszechny. I właśnie dlatego warto mu się wnikliwiej przyglądnąć.
Pismo Święte o pokusach
Opisując rzeczywistość pokusy należy sięgnąć najpierw do źródeł natchnionych. Nowy Testament ukazuje nam jednoznaczny związek pokusy z aktywnością złego. Sam Jezus jest kuszony przez diabła na pustyni (Mt 4, 1-11; Łk 4, 1-13). Ojcowie Kościoła widzieli w tych trzech pokusach, którymi szatan próbował omamić Zbawiciela odzwierciedlenie trzech pokus świata z Pierwszego Listu św. Jana (2, 16): pożądliwość ciała, oczu oraz pychę żywota. Kuszenie Jezusa dowodzi pochodzenia pokus od złego oraz tego, że pokusa sama w sobie nie ma wartości moralnej: nie jest ani dobra, ani zła. Skoro bowiem pokus doświadczał ten, który grzechu nie popełnił, pokusa znacząco różni się od grzechu, o czym będziemy rozważać w dalszej części niniejszego tekstu.
Łukasz kończąc opis kuszenia stwierdza, że zły odstąpił od Jezusa aż do czasu (Łk 4, 13). Dodajmy: do czasu Jego Paschy. Męka Jezusa od trwogi konania w Getsemani aż po szyderstwa faryzeuszy i wyrzut łotra na Golgocie jest ostatnim, najbardziej dotkliwym kuszeniem, jakiego doświadczył Chrystus jako człowiek. W swojej boskiej naturze Zbawca nie mógł być kuszony, gdyż jak pisze św. Jakub: Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi (Jk 1, 13). Te słowa Apostoła wskazują w sposób jednoznaczny, że Bóg nie może być źródłem pokusy. Z kolei święty Paweł pisze do Koryntian: Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać (1 Kor 10, 13). Sformułowanie "zsyłając pokusę" nie do końca oddaje oryginalny zwrot: "uczyni razem z tym doświadczeniem", który w żadnym wypadku nie uznaje Boga za sprawcę pokusy. Bóg raczej dopuszcza pokusę, która od Niego nie pochodzi. Tak było w przypadku biblijnego Hioba.
Nowotestamentalne słowo "pokusa" - "πειρασμός" pochodzi od czasownika "πειράζω" (próbować, usiłować, doświadczać) i oznacza także wypróbowanie, doświadczenie. Te znaczenia pomagają nam zrozumieć, czym jest pokusa w swej istocie i dlaczego sama w sobie nie podlega ocenie moralnej.
Źródła pokus
Ojcowie Kościoła zgodnie wymieniają trzy źródła pokus: własna pożądliwość, wpływy świata, w końcu działalność szatana. Widać wyraźnie, że nie wszystkie pokusy pochodzą od złego ducha. Nie oznacza to jednak, że nie ma on z nimi nic wspólnego. Obdarzony wielką inteligencją jest ojcem kłamstwa i mistrzem manipulacji. Może wykorzystywać dwa pierwsze źródła pokus, aby doprowadzić człowieka do zła.
Praktyka pokazuje, że taka działalność taka taktyka kuszenia jest najbardziej powszechna. Szatan rzadko kusi człowieka bezpośrednio. Najczęściej odwołuje się do wewnętrznego nieuporządkowania, wykorzystuje bodźce zewnętrzne, które trafiają do człowieka ze świata. Przykładem bezpośredniego kuszenia jest to, jakiemu podlegał Chrystus. Nie było w Nim bowiem żadnego nieuporządkowania, na którym mógłby bazować zły duch.
Mechanizm działania
Pokusa to chwilowa podnieta do grzechu. Najpierw pojawia się w umyśle człowieka jako sugestia popełnienia złego czynu na skutek kontaktu z obiektem pożądania, bądź też jako wytwór pamięci czy wyobraźni. Potem może przejść w upodobanie, a nawet wywołać przyjemność. Warto tu zaznaczyć, że owa przyjemność może nastąpić, zanim jeszcze wyrazimy zgodę na działanie pokusy, jakby niezależnie od aktu woli.
Taka przyjemność nie jest jeszcze grzechem. Grzech zaczyna się wtedy, kiedy zgodzimy się na pokusę, potwierdzimy ją wolnym aktem naszej woli, po którym następuje realizacji pokusy lub choćby samo jej przetwarzanie w myślach, rozmiłowywanie się w niej.
O braku kategorycznej oceny moralnej samej pokusy decyduje fakt, że grzech nie jest koniecznym następstwem pokusy. Człowiek w swojej wolności może i powinien pokusie się przeciwstawić, odrzucić ją. Jeśli czyni to ze względu na Bożą miłość, odrzucona pokusa staje się w nim cnotą i zasługą przed Bogiem. Dlatego Ewagriusz z Pontu mógł powiedzieć: "Czym pokarm dla ciała, tym pokusa dla duszy".
Przezwyciężone za pomocą Bożej łaski pokusy są próbą przywiązania do Boga, wzmacniają wiarę i więź człowieka ze Stwórcą. Warto tu dodać, że zgodnie z przytaczanym już tekstem św. Pawła, Bóg nie dopuszcza na nas pokusy, której nie bylibyśmy w stanie za pomocą Jego łaski przezwyciężyć. A zatem grzech rozumiany jako akceptacja pokusy wiąże się z odrzuceniem tej konkretnej Bożej łaski.
Chrześcijanin wobec pokus
Ponieważ doświadczamy pożądliwości, doświadczamy i pokus. Są one integralną częścią naszego życia, zwłaszcza wtedy, gdy chcemy żyć w łasce i bliskości Boga. Można zauważyć prostą prawidłowość - im większe pragnienie Bożej bliskości, tym bardziej dręczące i wyrafinowane pokusy. Człowiek, który żyje z dala od Boga, doświadcza pokus prostych, które i tak odnoszą w jego przypadku skutek w postaci grzechu, gdyż taki człowiek odcina się od Bożej łaski, ma słabą wolę i oziębłą duszę. Im bardziej ktoś postępuje na drodze chrześcijańskiego wzrostu, tym bardziej dotkliwe pokusy będą go nawiedzać. Niektórzy wielcy święci, jak np. św. Jan od Krzyża dostępowali łaski wolności od wszelkich pokus. Była ona jednak poprzedzona wcześniejszym wypróbowaniem świętego w tzw. ciemnej nocy zmysłów.
Jak zatem zachować się wobec pokusy? Co robić i jakie działania podejmować, aby nie stała się ona w nas grzechem?
Po pierwsze należy unikać wszystkiego, co mogłoby być dla nas źródłem pokusy. Już ten postulat budzi w nas pewną obawę. Na pewno nie chodzi od razu o to, żeby wyruszać na pustynię zostawiając za sobą wszystkie codzienne odniesienia. Rozsądną taktykę można by przedstawić na przykładzie. Dajmy na to, ktoś ma problem z treściami, które znajduje w Internecie. Są one dla niego przyczyną konkretnych grzechów. W walce z pokusami nie chodzi zatem koniecznie o to, żeby odcinać łącze, ale żeby mądrze korzystać z tego dobrodziejstwa współczesnej myśli technologicznej. Można zatem wyznaczyć konkretne ramy czasowe na korzystanie z Internetu, poprzedzić uruchomienie przeglądarki krótką modlitwą, używać sieci w miejscach wspólnego przebywania, itd. Owszem, w niektórych przypadkach radykalne odcięcie się od ewentualnego źródła pokus może się okazać jedynym rozwiązaniem. Z drugiej strony należy pamiętać, że świadome wystawianie się na działanie samo w sobie jest grzechem. Jak zawsze, tak w i tym przypadku należy zachować roztropny umiar.
Po drugie, pomimo pokus, choćby były silne i natarczywe, należy zachować spokój i pogodę ducha. Chrześcijanin nie musi się bać pokusy, bo został przez Boga zapewniony o łasce, jakiej dostępuje w obliczu pokus.
Dlatego choć walka duchowa może być źródłem cierpienia, nie wolno tracić pokoju serca, użalać się nad sobą. Należy koncentrować się nie tyle na walce z samą pokusą, co właśnie na zachowaniu żywej więzi z Bogiem, ciągłym potwierdzaniu Jego panowania nad naszym życiem.
W końcu sama walka z pokusami może przybrać postać oporu bezpośredniego lub pośredniego. Opór bezpośredni polega na wzbudzaniu w sobie myśli przeciwnych pokusie. Np. w odpowiedzi na pokusę nienawiści chrześcijanin wzbudza miłość wobec drugiego, itd. Opór pośredni natomiast oznacza kierowanie uwagi na grunt neutralny, odwracanie się od pokusy i jej przedmiotu ku innym myślom i czynnościom, bądź też wzbudzanie w sobie aktów wiary, nadziei i miłości. Ta ostatnia forma pozwala na największy wzrost duchowy w obliczu pokus. Najbardziej skuteczne jest jednak stosowanie wszystkich tych form oporu jednocześnie.
W walce z pokusami niezwykle pomocne okazuje się słowo Boże. Sam Chrystus odpowiadał tekstami biblijnymi na ataki złego ducha. Łaskę do walki z pokusami chrześcijanin otrzymuje także w sakramentach, szczególnie w sakramencie pojednania i w Eucharystii. Zaleca się, aby o szczególnie natrętnych pokusach mówić spowiednikowi, choć rzecz jasna nie jest to konieczne. Wypowiedzenie pokusy wobec drugiego człowieka oznacza jej odtajnienie, co w wielu przypadkach sprawia, że pokusa jest mniej groźna, a niejednokrotnie całkowicie ustaje. Ze względu na sakramentalny charakter oraz tajemnicę spowiedź jest uprzywilejowanym miejscem takiego odtajnienia. Chrześcijanin mówiąc o pokusach w czasie spowiedzi w sposób szczególny otwiera na Bożą łaskę te obszary swojej duszy, które są szczególnie narażone na ataki ze strony złego. Eucharystia z kolei nazywana jest lekarstwem, które nie tylko leczy rany zadane przez grzech, ale także pomnaża łaskę potrzebną do skutecznej walki z pokusami.
Szczególne rodzaje pokus
Często kojarzymy pokusę jako zachętę do popełnienia konkretnego złego czynu. Tymczasem pokusa może dotyczyć zaniechania dobra. Przytaczany już w tym tekście Ewagriusz z rozważania o pokusach wyprowadza naukę o wadach głównych, które nazywa demonami. Wśród nich szczególne miejsce zajmuje demon acedii. Acedia oznacza duchowe rozleniwienie, zniechęcenie. Przejawia się w niechęci do tego, co jest i pożądaniu tego, czego nie ma. Jest stanem duchowego paraliżu, który nie tylko staje się podłożem dla wielu grzechów, ale skutecznie hamuje jakikolwiek duchowy wzrost. Pokusa acedii jest niebezpieczna tym bardziej, że pozornie nie wiąże się z żadnym konkretnym złem. O acedii pisze także Sługa Boże, ks. F. Blachnicki:
Najniebezpieczniejszą pokusą jest pokusa zniechęcenia: żeby zrezygnować z dążenia do wyższych doskonałości, do zupełnego wyrzeczenia się - i zadowolić się przeciętnością. Pokusa nie przychodzi wprost i wyraźnie, lecz działa jako pokusa utajona. Opanowuje podświadomość niepostrzeżenie, powoli (Spojrzenia w świetle łaski, Lublin 1996, s. 7).
Innym rodzajem pokusy pozornie niezwiązanej z grzechem będzie taki rodzaj kuszenia, który nakłania człowieka do realizacji dobra kosztem innego dobra, które nie zostanie zrealizowane. Te sytuacje opisuje dokładnie zakonodawca jezuitów, św. Ignacy w swoich rozważaniach o rozeznawaniu duchów. Człowiek z jako takim doświadczeniem życia wewnętrznego może stanąć przed sytuacją wyboru dwóch dóbr, które się wzajemnie wykluczają. Może to dotyczyć spraw tak fundamentalnych jak wybór drogi życiowej i prostych, codziennych, jak choćby pomysłu na spędzenie wieczoru czy wakacji. Kluczem jest wola Boża. Właściwym wyborem jest wybór tej rzeczywistości, którą Bóg dla nas przewidział w swoim odwiecznym planie miłości. Pragnienie podążenia inną drogą może być tutaj formą pokusy.
Najbardziej groźne wydają się być w końcu pokusy przeciwne cnotom teologicznym: przeciwko wierze, nadziei i miłości. Także i one mogą stać się początkiem cnoty, kiedy bowiem doświadczamy wątpliwości co do faktu istnienia Boga, zawierzenia Mu swego życia czy wiary w Jego miłość, stajemy wobec wyboru pomiędzy osłabieniem czy nawet zerwaniem swojej relacji z Panem a pogłębieniem tej relacji i oparciem jej na nowych, głębszych fundamentach.
Jakie wnioski płyną z tego rozważania? Ogólnie dość pozytywne. Nie musimy bać się pokus. Trzeba jednak, abyśmy uznali, że są stałą częścią naszego życia. Warto dostrzec w pokusie szansę na duchowy wzrost, a jednocześnie nie szukać pokus, aby nie prowokować zła. I najważniejsze - w obliczu pokus nigdy nie jesteśmy pozostawieni samym sobie. Wobec każdej pokusy i w każdym momencie jej trwania możemy za pomocą Bożej łaski pokonać pokusę i jeszcze bardziej zakorzenić się w Bożej miłości.
Art. ze str. deon.pl