Ambona > Komentarz
Św. Andrzej Apostoł2009-12-01Św. Andrzej należał do ludzi, którzy nie potrafili w spokoju zarzucać sieci. Częściej niż na łodzi widzimy go, jak wędruje z nauczycielami po Galilei. Ot, intelektualista.
Betsaida to po hebrajsku „miejsce łowienia ryb”. Z owego miejsca pochodził św. Andrzej Apostoł, rybak, człowiek niespokojnego ducha, poszukujący i myślący. Rybacy starożytnego Izraela to w ogóle byli ludzie niezwykli. Jako dostawcy jednego z podstawowych elementów menu, cieszyli się sporą estymą. Odznaczali się przy tym sporą gorliwością religijną. Kiedy więc postanowili nie pracować nie tylko w Paschę, ale i w dni jej towarzyszące, spotkali się ze zdecydowanym sprzeciwem.
Andrzej z Betsaidy przechadzał się pewnego dnia ze swym ówczesnym nauczycielem, św. Janem Chrzcicielem. Kiedy minęli Jezusa, a św. Jan powiedział: „Oto Baranek Boży”, Andrzejowi nie pozostało nic innego, jak pójść za Jezusem.
Podchodzi więc do Mistrza i pyta od razu, gdzie ten mieszka. Spędzają razem cały dzień. Kiedy Andrzej nabiera pewności, że gospodarz jest Mesjaszem, biegnie po swojego brata, Szymona.
Drugie spotkanie z Jezusem odbywa się już z inicjatywy Mistrza. Odwiedza on Andrzeja w czasie jego pracy. „Pójdźcie za mną, a uczynię was rybakami ludzi” – mówi. I oni idą.
Te dwa pierwsze spotkania są chyba jednymi z najbardziej dosłownym opisów przeżyć mistycznych, jakie znajdujemy w Ewangeliach. Pierwsze jest wynikiem poszukiwania, rozmowy i wreszcie znalezienia się w mieszkaniu Mistrza. Drugie zaczyna się, gdy do Andrzeja przychodzi sam Chrystus.
To zadziwiające, jak bardzo Andrzej pozostaje w cieniu. W końcu jest jednym z pierwszych uczniów. Sam rozpoznaje Pana i jeszcze przyprowadza brata. Nie ma chwil zwątpienia. Nawet, gdy Jezus wywołuje skandal, głosząc w synagodze naukę o swoim Ciele i Krwi, Andrzej się nie gorszy i zostaje z Mistrzem. To on pierwszy mówi swojemu bratu „Znaleźliśmy Mesjasza”. Ale w dalszej historii to właśnie jego brat wysunie się na pierwsze miejsce. Konfesja Szymona, którego Chrystus nazywa Piotrem, staje się jednym z aktów założycielskich Kościoła. Gdyby tak koledzy Andrzeja po fachu - intelektualiści - potrafili tak jak on, z własnej woli, wyrzec się chęci błyszczenia za wszelką cenę.
Św. Andrzej jest tym, który przyprowadza do Chrystusa uczniów. Później służy Kościołowi odległymi misjami, które według niektórych tradycji sięgnęły Bizancjum, a nawet terenów przyszłego Kijowa.
Nieprzypadkowo to właśnie w święto Apostoła Andrzeja zachowały się resztki słowiańskiego obyczaju wróżenia dziewczętom mężów. Któż inny bowiem, jeśli nie św. Andrzej, może patronować dobrym wyborom. On sam jednak zamiast pogańskich wróżb wolał szukać dobrych nauczycieli. I zawsze znajdował tych najlepszych.
Mateusz Matyszkowicz
Art. ze strony fronda.pl