Ambona > Komentarz
Pedagogika nadziei i jej zbawcza moc2013-03-02Encyklika o nadziei Spe salvi jest jeszcze jednym dowodem na to, że Kościół troszczy się o prawdziwe dobro człowieka. Jest on wciąż drogą Kościoła, jak wiele razy przypominał nam Sługa Boży Jan Paweł II.
Benedykt XVI jest kontynuatorem podjętej przez polskiego papieża refleksji nad chrześcijańską nadzieją w książce Przekroczyć próg nadziei. Ta encyklika jest zachętą, by na nowo podjąć zadanie duchowego rozeznawania sytuacji ludzkości, do którego zachęca św. Paweł i św. Ignacy Loyola. Jest ona także rozmyślaniem nad perspektywą wytyczoną Kościołowi w konstytucji soborowej Gaudium et spes, w której czytamy o radościach i strapieniach, nadziei i niepokoju ludzi nam współczesnych. Ojciec Święty zaprasza każdego człowieka dobrej woli do dania odpowiedzi na pytanie: jak przywrócić na nowo nadzieję współczesnemu człowiekowi?
Nadzieja fundamentem ludzkiej egzystencji
Ojciec Święty zachęca katolików i wszystkich ludzi dobrej woli, by w Piśmie Świętym na nowo odkryli ślady nadziei ofiarowanej światu przez Boga. Mogą to czynić wraz całą modląca się wspólnotą Kościoła. Benedykt XVI jest wybitnym teologiem i doskonale zna metody egzegezy biblijnej, dlatego - umiejętnie i tyle ile trzeba - pomaga czytelnikowi encykliki odkryć głębię słowa nadzieja, zwłaszcza w oparciu o Nowy Testament i bogatą tradycję teologiczną. Przekazuje też prawdę, że nadzieja jest czymś obiektywnym, rzeczywistym. Jest substancją, to znaczy fundamentem, podstawą, na której człowiek wierzący opiera całe swoje życie (por. n. 7). Nadzieja nie jest tylko subiektywnym i przelotnym uczuciem, lecz stałą łaską. Jest nade wszystko darem Boga, owocem działania Jego dobroci względem człowieka. Nadzieja jest też cudownym odkryciem, że nawet gdyby spotkały człowieka wielkie trudy i przeciwności, to mimo wszystko i wbrew wszelkiej po ludzku tylko pojętej nadziei, będzie on ufał Bogu! On go poprowadzi tak, by nie zwątpił nigdy w Jego pomoc. Według Ojca Świętego, człowiek obdarzony łaską nadziei będzie zawsze pamiętał, że Bóg kocha go i nigdy o nim nie zapomni! Zawsze jest możliwe, by nadzieja człowieka spotkała się z Nadzieją Boga wobec człowieka! "Prawdziwym pasterzem jest Ten, który zna także drogę, która wiedzie przez dolinę śmierci; Ten, który nawet na drodze całkowitej samotności, na której nikt nie może mi towarzyszyć, idzie ze mną i prowadzi mnie, abym ją pokonał. On sam przeszedł tę drogę, zszedł do królestwa śmierci, a zwyciężywszy śmierć, powrócił stamtąd, aby teraz towarzyszyć nam i by dać nam pewność, że można tę drogę odnaleźć" (n. 6).
Ojciec Święty opowiada o św. Józefinie Bakhita, pochodzącej z Sudanu niewolnicy, która została pod koniec XIX wieku sprzedana do Włoch. Dzięki dobroci swoich nowych panów, doświadczyła miłosiernego i dobrego Pana wszystkich panów, Jezusa Chrystusa! Papież tak opisuje jej duchowe odkrycie: "Teraz miała <<nadzieję>> - już nie nikłą nadzieję na znalezienie panów mniej okrutnych, ale wielką nadzieję: jestem do końca kochana i cokolwiek się zdarzy, jestem oczekiwana przez tę Miłość. A zatem moje życie jest dobre. Przez poznanie tej nadziei została <<odkupiona>>, nie czuła się juz niewolnicą, ale wolną córką Boga" (n. 3). Poprosiła o chrzest, a następnie odkryła swoje zakonne powołanie. Według papieża jedynie atmosfera żywej wiary i szczerej miłości stwarza klimat dla otwarcia się na bogactwo chrześcijańskiej wiary, na tym też polega odkrycie chrześcijańskiej nowości (por. n. 4). Ojciec Święty ściśle łączy perspektywę nadziei z doświadczeniem wiary i miłości. Ani nauka, ani technika nie dają odkupienia człowiekowi, lecz miłość (n. 26). Nawiązuje tutaj do głównego przesłania poprzedniej encykliki Deus caritas est.
Wspólnotowy wymiar zbawienia
O wspólnotowym wymiarze zbawienia pisze papież w numerach od 13. do 15. encykliki. Przewodnikiem tutaj jest kardynał Henri de Lubac SJ ze swoim pierwszym wielkim dziełem Katolicyzm, społeczne aspekty dogmatu, wydanym we Francji w 1938 roku. Ukazuje w nim, że chrześcijańskie zbawienie było zawsze rozumiane w teologii Ojców Kościoła jako rzeczywistość wspólnotowa.
Henri de Lubac przypomniał, że chrześcijańskie zbawienie ma wymiar wspólnotowy, dlatego nie należy go pojmować jedynie indywidualistyczne. Odpowiedzialność za drugiego człowieka jest wpisana w powołanie ucznia Jezusa. W splocie istnień, pisze Ojciec Święty, jesteśmy odpowiedzialni jeden za drugiego (por. n. 48). Każdy z nas jest zaproszony, by po spotkaniu z Jezusem Chrystusem - nadzieją świata, umiał dzielić się tą radością z każdym człowiekiem. Kiedyś teolog J. Ratzinger napisał: "Bóg jest dla mnie tylko wtedy, kiedy mam Go wraz z innymi" . Postulat odejścia od indywidualizmu należy do jednej z głównych tez encykliki. "Trwanie w komunii z Chrystusem włącza nas w Jego <<bycie dla wszystkich>>, które odtąd staje się naszym sposobem bycia" (n. 28). W tej części encykliki można też dostrzec subtelną polemikę z teologią protestancką, która zbytnio podkreśla indywidualistyczny wymiar zbawienia (por. n. 16).
Zdemaskowane ateistyczne ideologie
To przesłanie o nadziei jest dlatego tak istotne, bo dziczeją dusze! (por. n. 15). Jest to dramatyczne spostrzeżenie w świecie, w którym chrześcijańska wiara wydaje się być nieistotna dla tak wielu ludzi (por. n. 16). Papież wspomina o kryzysie wiary, któremu towarzyszy także kryzys chrześcijańskiej nadziei. Trwa on według papieża od ponad dwu wieków, a rozpoczął się w okresie Oświecenia, w XVIII wieku.
Skutkiem tego kryzysu wiary i nadziei jest wciąż wzrastająca niechęć wobec wartości chrześcijańskiej oraz tendencja, by odsuwać Kościół na margines życia politycznego, społecznego i kulturalnego. Centrum rozważań wielu filozofów stał się człowiek zamknięty w wymiarze doczesnym swojej egzystencji, bez odniesienia do Bożej Tajemnicy. Dlatego papież zdecydowanie kwestionuje bezkrytyczną i nieograniczoną wiarę wielu ludzi w postęp.
Według Benedykta XVI to od Francisa Becona rozpoczyna się wiara w nieograniczony ludzki postęp. Papież poddaje krytyce ten skrajny empiryzm, który nie dopuszcza w świecie działania Boga. Jak pisze papież, jego błędem jest ślepe zaufanie do eksperymentu i kreowanie "nowej religii" (por. n. 16-17).
Benedykt XVI wspomina także, jak na wieść o Rewolucji Francuskiej bardzo pozytywnie zareagował Emanuel Kant. Podchodził do niej nawet pewnym entuzjazmem, zauważa papież. Potem dostrzegł jednak, że odrzucenie chrześcijaństwa może być wydarzeniem "perwersyjnym", tragicznym końcem dla całej ludzkości i świata pod względem moralnym! Dlatego nieco później dokonał korekty swoich wcześniejszych poglądów (por. n. 19).
Papież stwierdza, że w drugiej połowie XIX wieku rodził się marksizm jako sprzeciw wobec niesprawiedliwości społecznej i ucisku proletariatu przez bogatych przedsiębiorców. Ludzie kierujący się tą ideologią rozpoczęli walkę z Bogiem w imię wyzwolenia człowieka. Czynili to także na drodze rewolucji, które przyniosły - niestety - miliony ofiar (por. n. 20-21).
W rewolucjach z minionych wieków można dostrzec - zdaniem papieża - próbę zbudowania raju na ziemi. Rewolucje te spowodowały jednak jeszcze większą niesprawiedliwość. Błąd Marksa - zdaniem papieża, polegał na tym, że zapomniał o wolności człowieka, jaką został on obdarzony przez Boga. To właśnie dlatego jego serce do końca nie może zaspokoić żadne materialne dobro ani żadne ziemskie osiągnięcie (por. n. 21). Problemy związane z marksistowską ideologią dogłębnie przemyślał papież gdy był Prefektem watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary. Przygotowywał wtedy dwa ważne dokumenty dotyczące teologii wyzwolenia, której przedstawiciele częściowo inspirowali się marksizmem. W encyklice tej Benedykt XVI powraca do obrachunku z teologią wyzwolenia, która wciąż odgrywa dużą rolę w życiu Kościoła, zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej. Czasem tak bardzo podkreślana jest potrzeba sprawiedliwości, że zapomina się o prymacie Boga i o wierze w Niego! Niestety, także w Kościele istnieje niebezpieczeństwo bezkrytycznego przyjmowania logiki ideologii, dlatego wciąż potrzeba praktyki duchowego rozeznawania (por. n. 23). Ojciec Święty wskazuje na granice różnego rodzaju utopii, które w świecie wciąż się odnawiają. To nie przeminęło, wszak w świecie nadal istnieją państwa komunistycznej mające ideologię marksistowską. Chrześcijanin powinien pamiętać, że jego ziemskie działanie ma sens. Ojciec Święty przypomina, że chrześcijanin nie ucieka od świata, odnajdując sens życia dzięki głębokiej relacji z Bogiem, potrafi być świadkiem sensu życia także wobec innych ludzi.
Benedykt XVI demaskuje jednak fałszywy mesjanizm, który przybiera wiele postaci. Najpierw człowiek chce stać się jak Bóg i zapominając, że jest stworzeniem, sam siebie stawia się w miejsce Boga. Zachłystuje się własną wolnością, która bardzo szybko objawia swoje prawdziwe oblicze, pogrążając człowieka w straszliwej pustce bezsensu i różnego rodzaju zniewoleń! Ludzie próbują wciąż budować nowe "wieże Babel", usiłując zaprowadzić ład społeczny, licząc jedynie na swoje własne siły. Człowiek wreszcie buduje jakby "kryształowy pałac", kiedy sądzi, że ludzki rozum ma nieograniczone możliwości poznawcze i może zapanować przez badania naukowe nad wszystkimi sferami życia. A przecież, jak zauważa papież: "...człowiek potrzebuje Boga, w przeciwnym razie nie ma nadziei" (n. 22).
Dialektyka "być-mieć", tak ważna w antropologii Jana Pawła II, na nowo odżywa w tej encyklice. Logika "być", oznacza egzystencję człowieka, który nosi w sobie zadatek nadziei. Logiką "mieć" kieruje się natomiast człowiek, który ufa jedynie temu, co materialne, przewidywalne jak to ma miejsce w dziedzinie nauki i techniki. Tyle, że to w pewnym momencie życia nie wystarcza. A wtedy buntuje się wolność człowieka - zauważa papież! Nauka i technika, według niego, stają się czymś barbarzyńskim, gdy brakuje im odniesienia do Boga! Papież wskazuje na dwuznaczność postępu, twierdząc, że może on być także zagrożeniem dla człowieka i dla świata. Wobec tych nowych wyzwań, Benedykt XVI wzywa do samokrytyki nowożytne chrześcijaństwo (por. n. 22).
Nadzieja poddana ogniu cierpienia
Benedykt XVI pomaga odkryć współczesnemu człowiekowi zbawczy sens cierpienia, podobnie jak to uczynił Jan Paweł II w liście apostolskim Salvifici doloris. Jak zachować nadzieję w ogniu próby i to wbrew wszelkiej nadziei - pyta papież? Benedykt XVI za przykład daje osobę kardynała Nguyen Van Thuana z Wietnamu, więzionego przez komunistów w minionym wieku przez 15 lat. Dzięki wytrwałej modlitwie i nieustannej więzi z Panem Jezusem przetrwał on najgorsze prześladowania, stając się dla całego Kościoła "świadkiem nadziei" (por. n. 32).
Ojciec Święty cytuje też męczennika wietnamskiego Pawła Le-Bao-Thina (+1857): "Podczas gdy szaleje nawałnica, rzucam kotwicę u tronu Boga: żywą nadzieję, którą noszę w sercu" (n. 37). Benedykt XVI daje rady bardzo praktyczne. Pisze o nieuchronności cierpienia, bo jest ono związane z ludzką kondycją. By wytrwać w próbie nie wystarczą małe nadzieje, które przez jakiś czas żywią i zadawalają człowieka. W obliczu próby potrzeba wielkiej nadziei - jest ona zawsze darem Boga. Według Benedykta XVI społeczeństwo staje się okrutne i nieludzkie, kiedy nie potrafi zaakceptować cierpienia w duchu chrześcijańskiej nadziei (por. n. 38).
Przypomnienie o życiu wiecznym
Powołanie do życia wiecznego wydaje się dzisiaj zapomniane przez wielu ludzi, także przez chrześcijan. Powraca co najwyżej przy okazji śmierci kogoś bliskiego lub w uroczystość Wszystkich Świętych. Temat ten raczej jest spychany na bok, wszak tyloma rzeczami zajmują się ludzie! A przecież gdzieś bardzo głęboko, on go nurtuje i niepokoi! Według Ojca Świętego prawdziwy pokój serca jest możliwy do uzyskania dopiero wtedy, gdy człowiek wreszcie znajdzie odpowiedź na najważniejsze pytanie o sens życia, choroby, cierpienia i śmierci.
Temat eschatologii czyli tej części teologii, która poucza nas o "rzeczach ostatecznych", jest bardzo bliski Benedyktowi XVI. Temu zagadnieniu poświęcił wiele opracowań, między innymi książkę Śmierć i życie wieczne, wydaną w Polsce w 2000 roku. Ojciec Święty podkreśla znaczenie duchowych pragnień człowieka, o których najgłębiej w historii Kościoła pisał św. Augustyn: "W gruncie rzeczy pragniemy tylko jednej rzeczy: <<szczęśliwego życia>>, życia, które po prostu jest życiem, po prostu <<szczęścia>>" - pisał św. Augustyn, biskup Hippony (por. n. 11).
Modlić się z nadzieją
Według Ojca Świętego nadzieja, będąca stałą postawą chrześcijanina, jest darem Boga. To dlatego powinien być wciąż wypraszany u Boga w pokornej modlitwie. Kotwica nadziei sięga boskiej głębi Jezusowego Serca. Rozumieją to ludzie prości i pokorni, którzy w sytuacjach po ludzku sądząc beznadziejnych, odnajdują głęboki pokój - właśnie dzięki wytrwałej modlitwie. Ona jest "szkołą nadziei" zwłaszcza wtedy, gdy człowiek doświadcza granic nadziei i oczekiwań na swoją miarę.
Modlitwa, zdaniem papieża, jest "szkołą nadziei". Warto tutaj podkreślić katechetyczny i pedagogiczny aspekt rozważań papieża. On jest świadomy, że do odkrycia pewnych duchowych wartości, potrzeba nieraz wiele czasu. Każdy człowiek wezwany jest, by odkryć swoje osobiste powołanie do przeżywania swojego życia z nadzieją.
Dzisiaj często zadajemy sobie pytanie, jak wychowywać ludzi młodych, by kształtowali w sobie postawę żywej nadziei, zwłaszcza w obliczu trudnych sytuacji, z jakimi niewątpliwie już się spotykają albo zetkną się w przyszłości. Lekcja, jaka płynie z lektury omawianej encykliki, jest następująca: każdy człowiek ma swój czas głębokiego otwarcia się na działania Boga. W tym delikatnym procesie najważniejsza jest życzliwa obecność rodzica, wychowawcy czy nauczyciela, kiedy pełen miłości z wiarą i nadzieją wspomaga i oczekuje duchowej przemiany swego dziecka czy wychowanka.
Bóg jest Panem ludzkich dziejów
Ojciec Święty znowu porusza temat, który jest niewygodny dla współczesnego człowieka, który tak bardzo skupiony jest na postępie i ukierunkowany na osiągnięcie sukcesu (por. n. 42). Zapomina on, że to Bóg jest Panem historii i przed Nim będzie musiał zdać kiedyś rachunek ze swego włodarstwa na ziemi. Pisał kiedyś papież: "Chrześcijaństwo ufa, że przez całą historię idzie Pan" . Według niego myśl o Bożym sądzie wcale nie powinna wzbudzać lęku w człowieku! Jeśli posiada on żywą nadzieję i kocha, to będzie to dla niego spotkanie z Panem jego życia, który tak bardzo hojnie go obdarzył. Historia świata tylko wtedy ma sens, jeśli za jej Pana człowiek uznaje Boga. Jak zauważa Benedykt XVI, "Świat bez Boga jest światem bez nadziei" (n. 44). Jak zatem w takim świecie powinni zachowywać się chrześcijanie? Co mają czynić? Według Ojca Świętego powinni być przede wszystkim świadkami nadziei na życie wieczne!
Maryja - jaśniejąca gwiazda nadziei
Tekst poświęcony Maryi jest krótką syntezą mariologii, teologicznej refleksji o Matce Bożej, napisanej w perspektywie nadziei. Benedykt XVI przywołuje najważniejsze wydarzenia z historii Maryi, ukazując ją jako Gwiazdę nadziei. Potrzebne są dzisiaj światła nadziei, Maryja jest jednym z nich (por. n. 49). Ona zawsze wskazuje drogę do Jezusa Chrystusa. Ona jest niedoścignionym wzorem przeżywania życia w perspektywie nadziei. To Ona, Pani odbywająca nieustanną pielgrzymkę wiary, jest dla chrześcijanina wzorem bezwarunkowego powierzenia się Bogu. I to w każdej sytuacji, od przyjęcia z ufnością Słowa w Nazarecie, przez narodzenie Go w ubogiej stajence, wyrażenie zgody, by się oddalił dla wypełnienia swoje zbawczej misji, aż po próbę największego cierpienia pod Krzyżem Jezusa, kiedy oddawała Go w ręce Ojca! Już w znanej rozmowie z Vittorio Messorim, kardynał J. Ratzinger wskazał, że Maryja jest ratunkiem dla Kościoła i świata w trudzie powrotu do żywej wiary w Boga . Maryja Matka Kościoła przypomina też o wspólnotowym wymiarze zbawienia.
Zakończenie
Każdy chrześcijanin, który modli się, czyta słowo Boże, cierpliwie znosi przeciwności, bez trudu pojmie tę encyklikę. Może zrozumieć ją także każdy człowiek dobrej woli, który przeczuwa, że jego życie jest tajemnicą. Wszak doświadcza, że pragnie on czegoś więcej a same dobra materialne do końca nie nasycą. Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu - napisał w Wyznaniach św. Augustyn.
Druga encyklika Benedykta XVI jest opisem doświadczenia nadziei przez współczesnego chrześcijanina. Ojciec Święty, właśnie dlatego, że sam napełniony jest Bogiem i opromieniony Jego Obecnością, z wielką prostotą i mądrością opisał własne doświadczenie nadziei, która zbawia. Oby lektura tej encykliki pobudziła nasze umysły i serca do odkrycia Jezusa Chrystusa, który jest także "naszą nadzieją"!
Encyklika ta jest też cierpliwym podjęciem dialogu ze strony Kościoła z przedstawicielami współczesnej kultury w duchu wzajemnego poszanowania i prawdy. Ojciec Święty niczego nie narzuca, raczej proponuje kryteria przydatne do oceny jej przejawów; na ile ona służy prawdziwemu dobru człowieka, a na ile niestety go degraduje. Benedykt XVI nie zamyka oczu na negatywne tendencje we współczesnej kulturze, zwłaszcza na skrajny immanentyzm i materializm dominujący we współczesnej filozofii, a który jest popularyzowany w społeczeństwie przez środki społecznego komunikowania. Papież docenia niezaprzeczalny wkład tzw. wysokiej kultury w duchowe kształtowanie człowieka. W encyklice tej można zauważyć z jaką intelektualną swobodą Benedykt XVI wchodzi w dialog z różnymi filozofiami. On wie, że wciąż możemy czerpać inspiracje ze skarbów kultury, w dużej mierze mające swe źródło w chrześcijańskiej wierze. Wystarczy wspomnieć arcydzieła wielkich twórców muzyki czy malarstwa.
Lektura tej encykliki może być też zachętą, by sięgnąć po książki kardynała J. Ratzingera, których tak wiele pojawiło się w minionych latach na polskim rynku wydawniczym.
Art. ze str. deon.pl