Ambona > Komentarz
Zagrożenia Duchowe - Filozofie wschodu2009-11-13
ZAGROŻENIA DUCHOWE
INWAZJA FILOZOFII WSCHODU
Wiara w reinkarnację zagraża przede wszystkim humanizmowi, stawiając wartość wszystkich organizmów żywych jako kolejne wcielenia duszy. Wiara w reinkarnację zagraża także sprawiedliwości społecznej, gdyż prowadzi do rasistowskiej segregacji ludności jako rzekome wcielenia różnej wartości dusz: od nieczystych, do coraz czystszych aż do kultu jednostek uznawanych za posiadaczy boskich dusz - ostrzegała S. Michaela, która przed wstąpieniem do zakonu 13 lat pracowała w Indiach jako pielęgniarka posługując najuboższym z najniższych warstw społecznych. Tam poznała hinduizm w teorii i praktyce.
Siostra jest absolwentką pomaturalnej Szkoły Pielęgniarstwa w Warszawie oraz Instytutu Wyższej Kultury Religijnej KUL-u. Pracując w Indiach, ukończyła studia nauk humanistycznych na Uniwersytecie Karnatak w Dharwad otrzymując „Dyplom B.A.” Znając indyjską rzeczywistość w teorii i praktyce, Siostra bardzo dobrze zorientowana jest w religiach Wschodu. Jest ona autorką wielu publikacji z dziedziny hinduizmu i New Age. Na szczególną uwagę zasługują jej książki pt.: „Reinkarnacja – rzeczywistość czy złudzenie”, „Nie dajcie się uwieść…”„Utopijny raj – New Age”
Większość Europejczyków czy Amerykanów zafascynowanych filozofią Wschodu, nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji wiary w kolejne wcielanie się duszy dla jej wyznawców. W imię reinkarnacji w Indiach rażąco łamane są prawa człowieka. Wiele osób zatrzymuje się na pięknych hasłach o pokoju, sprawiedliwości, ponoszeniu konsekwencji swoich czynów - głoszonych przez wyznawców Kryszny czy Buddy – nie mając pojęcia, że powyższe hasła mają w indyjskiej tradycji zupełnie odmienne znaczenie niż w kulturze chrześcijańskiej. Dziś do przyjrzenia się z uwagą wschodnim wierzeniom skłaniają również prześladowania chrześcijan w Indiach.
Podczas katechezy, a następnie podczas spotkania w domu katechetycznym, s. Michaela poruszyła wiele wątków dotyczących problematyki filozofii Wschodu, wyjaśniając konsekwencje jej wcielania w życie społeczeństwa Zachodu. „Wielu katolików uważa, że wiara w reinkarnację to tylko inny rodzaj wierzenia, nie mający wpływu na codzienne życie człowieka. Może się tak wydawać, jeśli traktuje się ją jako rodzaj ciekawostki. Jej życiowe konsekwencje dopiero widoczne są tam, gdzie jest ona fundamentem, na którym zbudowane jest całe społeczeństwo” – tłumaczyła s. Michaela. Dla zilustrowania mentalności ukształtowanej w oparciu o wiarę w reinkarnację, podała następujący przykład:
„Pewnego dnia przyszedł do mnie chłopiec w ciężkim stanie, bo z głodu najadł się w dżungli trujących owoców. Okazało się, że „suami" (lord), u którego pracował, od kilku tygodni nie płacił mu należności. Wiedząc, że Indyjska Konstytucja zakazuje zatrzymywania zapłaty robotnikom, postanowiłam po pracy pójść do suamiego i upomnieć się o zapłatę dla chłopca. Kiedy zażądałam zapłaty, suami zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów i oświadczył, że jest to jego sprawa jak potraktuje siudrę. Wobec tego powołałam się na Indyjską Konstytucję i argumentowałam, że to nie jego prywatna sprawa, lecz obowiązek, bo za pracę należy się płaca. Odpowiedział mi, że konstytucją on się nie kieruje, bo jest ona dziełem ludzi, a jego obowiązuje „odwieczne prawo kosmiczne" (w znaczeniu prawa kastowego), na mocy którego ma prawo dowolnie traktować siudrę. Wobec takiej odpowiedzi próbowałam przemówić do jego sumienia, myśląc, że jest ono niezależne od jakichkolwiek poglądów;
- Czy wiesz - zapytałam - że jeszcze trochę, a ten chłopiec umarłby z głodu?!
- I co by się stało?! Byłby już noworodkiem w wyższej kaście! - taki im wcześniej umrze, tym dla niego lepiej! Po co go zatrzymałaś w tym podłym wcieleniu?! - odpowiedział rozpromieniony suami... Zaskoczona taką odpowiedzią, przekornie zapytałam:
- A skąd wiesz - może urodziłby się w jeszcze gorszej sytuacji? - Ależ nie! - na pewno odrodziłby się w wyższej kaście, bo był oddanym sługą i bezinteresownie wypełniał swoją dharmę (kastowy obowiązek), a to jest gwarancją wyższego wcielenia! - stwierdził stanowczo suami. Moja interwencja nic nie pomogła - chłopiec należnej zapłaty nie dostał... W dyskusji z lordem wyszło na to, że ja źle zrobiłam, ratując chłopcu życie. Nie mogłam przekonać lorda - wyznawcy hinduizmu - że postąpił źle. Po to, żeby był w stanie przyjąć moje argumenty, musiałby uznać nieomylność Ewangelii i prawo moralne z niej wypływające, na podstawie którego głosimy, że każdemu człowiekowi za pracę należy się płaca, a zatrzymywanie zapłaty robotnikom jest traktowane jako grzech wołający o pomstę do Boga!”
W artykule przedstawiamy tylko niektóre z poruszonych zagadnień opisanych również w jej książce pt.: Nie dajcie się uwieść…, dlatego korzystamy z jej tekstów:
ZŁUDZENIE REINKARNACJI DUSZY
W związku z zagrożeniem jakie płynie z wiary w reinkarnację, która staje się coraz bardziej powszechna, warto poświęcić jej tutaj więcej uwagi. Chrześcijanie powinni pamiętać, iż w Biblii wyraźnie jest napisane, że „Bóg stworzył mężczyznę i niewiastę na obraz i podobieństwo swoje" (Rdz 1,26-27) oraz że „postanowione jest ludziom raz umrzeć, a potem sąd" (Hbr 9, 27; por. Mt 25, 31-46). Cały Nowy Testament jest pełen optymizmu związanego z wiarą w zmartwychwstanie (por. KKK s.159-164). Wiara w odkupienie i zmartwychwstanie wszystkich ludzi była tą Dobrą Nowiną głoszoną przez Apostołów i ich następców, więc wiara w reinkarnację duszy jest niezgodna z Objawieniem Bożym. Prawdopodobnie wynika ona z błędnych wniosków wyciągniętych ze złudnych doznań psychicznych. Częstym złudzeniem psychicznym jest wrażenie doświadczania „duchowych wędrówek" i wielokrotnych żywotów w różnych ciałach. Zdarza się to zwykle przy rozszczepieniu jaźni, które jest doznaniem psychicznym, występującym najczęściej (choć nie zawsze) w schizofrenii. Sądzę, że rozszczepienie jaźni jest podstawową przyczyną powstania wiary w reinkarnację duszy – mówiła s. Michaela Pawlik. - Dodatkową przyczyną, że ta wiara się przyjmuje, jest wczuwanie się w życie zwierzęcia i projektowanie na jego psychikę ludzkich przeżyć duchowych. Wiarę w reinkarnację spotyka się w religiach orientalnych zwanych naturalnymi lub filozoficznymi (hinduizm, buddyzm), a na Zachodzie w teozofii, antropozofii i w okultyzmie. Łączy się ona zazwyczaj z monizmem i panteizmem, według którego Bóg pod względem natury nie różni się od świata materialnego. Natomiast w religii opartej na Bożym Objawieniu (bez dodatków ludzkich spekulacjach) wiara w reinkarnację nie ma podstaw.
Również w świetle współczesnej wiedzy o człowieku i o świecie duchowym wiara w reinkarnację dusz nie ma uzasadnionych podstaw - tym bardziej, że Objawienie Boże jej zaprzecza. Jeżeli - mimo wszystko - ktoś twierdzi, że osobiście doświadczył „cofnięcia wstecz" swojej świadomości i miał „ogląd" swych poprzednich żywotów, niech weźmie pod uwagę swoją omylność oraz możliwość ulegania złudzeniu, rozdwojeniu jaźni, hipnozie, sugestii, halucynacji. Tego typu „oglądy” należy tłumaczyć zmianą funkcjonowania mózgu, a nie reinkarnacją duszy.
PRAWDA WŚRÓD FANTAZJI
Niestety, w Polsce wzrasta moda na wszystko, co obce. Po okresie ateizacji mało doceniamy wartość naszej religii i Kościoła. Z drugiej zaś strony, nastąpił głód wiedzy na temat Boga i rzeczywistości duchowej. Dlatego atrakcyjna reklama różnych praktyk i kultów religijnych powoduje, że stają się one w Polsce coraz powszechniejsze. Jak w czasach komunistycznych ateiści i świadkowie Jehowy atakowali duchowieństwo, tak i teraz niektórzy propagatorzy sekt wręcz oczerniają i wyszydzają Kościół Katolicki oraz jego tradycję, by swoje poglądy religijne podać jako prawdziwsze, rzekomo oparte na najnowszych badaniach naukowych itp. Tymczasem mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że ich poglądy reklamowane jako „nowe", wcale nie są nowe, lecz zostały skomponowane z bardzo przestarzałych poglądów. Są one najczęściej zlepkiem starych wierzeń pogańskich, judaistycznych, okultystycznych i chrześcijańskich, dobranych w różnych proporcjach i przekazywanych we współczesnym słownictwie. Zdarza się też, że teksty fałszywych religii przekazywane bywają werbalnie (bez podawania sensu ich treści), w całkowicie obcym języku. Obce słowa nadają im tajemniczego brzmienia i wywołują wrażenie niepojętej mądrości. Spróbujmy więc zdjąć ich „czarującą" zasłonkę i w wielkim skrócie, bez euforii, przyjrzeć się temu, jak powstawały pewne idee i kulty, które dziś są rozpowszechniane i wykorzystywane do manipulowania ludzkimi uczuciami.
Od najdawniejszych czasów człowiek kierowany swym instynktem dążenia do nieśmiertelności, szukał przyczyny i sensu wszystkiego, co istnieje, a szczególnie szukał celu swego życia. Różni myśliciele dawali różne odpowiedzi na te same pytania, inni różne wyciągali z nich wnioski. Oprócz rozumowych dociekań i racjonalnych wniosków, dochodzono także do koncepcji irracjonalnych i zabobonnych. Pośród wielu systemów filozoficznych i religijnych, najtrwalszy okazał się monoteizm głoszony przez proroków izraelskich. Nauczali oni w imieniu objawiającego się im Boga osobowego, domagającego się od swych wiernych wyłącznej czci i wypełniania Jego woli wyrażonej w przykazaniach.
SPOTKANIE WSCHODU Z ZACHODEM
Hindusi, którzy mieli kontakt z Europejczykami, przyjęli od nich wiele poglądów. Im nauka Jezusa Chrystusa niejednokrotnie bardziej się podoba niż poglądy wedyjskie. Ci, co naprawdę zgłębili wiarę chrześcijańską, wyraźnie mówią, że posiada ona najwyższy poziom etyczny. Stąd Gandhi i inni postępowi Hindusi, chcąc obalić negatywne skutki wedyjskiej tradycji, przeredagowali Wedy i wpisali w ich treść wiele myśli zaczerpniętych z Biblii, szczególnie z Ewangelii, na przykład naukę zawartą w ośmiu błogosławieństwach, prawo przebaczenia, naukę o miłości bliźniego. Te przeredagowane Wedy nazwano Neowedantą. Nic więc dziwnego, że czytelnicy Neowedanty odnajdują w niej treści podobne do chrześcijańskich i prawdopodobnie nie przypuszczają, że w starożytnych indyjskich oryginałach ich nie ma. Dlatego mało kto podejmuje działanie w kierunku zapobiegania zagrożeniom, jakie niosą starożytne wschodnie religie.
Starożytna tradycja indyjska sankcjonowała praktykę sati czyli palenie wdów razem ze zwłokami ich zmarłych mężów. Praktyka ta była już nie do przyjęcia we współczesnych czasach. Dlatego na początku XIX wieku mocą państwowego prawa zakazano zmuszania wdów do pójścia w ogień. Po obaleniu sati i pozostawianiu wdów przy życiu, trzeba było określić miejsce wdowy w społeczeństwie. Wobec tego przyjęto poglądy podobne do chrześcijańskich zasad odnoszących się do pozycji wdów. Jakaż to była wielka reforma! A dziś jakby o tym zapomniano, że od starożytnych czasów aż do XIX wieku, wdowy płonęły. Ginęły osoby całkiem niewinne! Ponadto nie dosyć, że umarł ojciec dzieciom, to jeszcze traciły matkę! I nikt dziś nie rozdziera szat, nie oburza się - co to za religia! Wiele entuzjastów hinduistycznej tradycji skrzętnie milczy na ten temat. Ale gdy mowa o inkwizycji - tu się dopiero wszyscy „postępowi" wyżywają, nie biorąc pod uwagę tego, że okres panowania inkwizycji był niewspółmiernie krótszy, niż praktyka sati, która trwała kilka tysięcy lat! Poza tym, każdemu kto przyrzekł poprawę, inkwizycja dawała wolność, a w praktyce sati nie było ratunku!
Następna reforma hinduizmu, dotyczy świątynnego nierządu. Nie ma zakazu tej praktyki, ale nie mogą być do niej oddawane nieletnie dziewczynki. Kobieta, która skończy osiemnaście lat ma prawo sama się poświęcić na taką ofiarę, ale nikt jej do tego nie ma prawa zmuszać. Przedtem rodzice decydowali czy córka wyjdzie za mąż, czy będzie oddana do świątyni; pięcioletnia, sześcioletnia dziewczynka była już przygotowywana do takiej funkcji, jaką dla niej wybrali rodzice. Dziś zakazane jest wydawanie nieletnich za mąż czy do świątyni - znów trzeba było wedyjską tradycję dotyczącą tej sprawy przeinterpretować. Niestety, chrześcijański ideał czystości nie został oficjalnie przyjęty i orgie oraz nierząd świątynny jest jeszcze praktykowany przez niektóre odłamy hinduizmu, ale dzieci są już prawem chronione.
Jest też dzisiaj zakaz ofiarowywania życia ludzkiego na cześć bogów, ale do niedawna takie ofiary składano. Np. w okolicach Raipuru znana jest tzw. „skała płaczu dzieci”, gdzie jeszcze w połowie XX wieku w czasie epidemii cholery, złożono na niej ofiary z życia 80 niemowląt, by ułaskawić boginię Kali jako siłę kierującą epidemią. Do dnia dzisiejszego w kulcie bogini Kali (znanej też pod imieniem Durga i Urna) składane są krwawe ofiary z żywych istot. Bogini Kali na obrazach przedstawiana jest jako czarna kobieta z naszyjnikiem trupich czaszek, „ozdobiona" pasem, u którego wiszą obcięte ludzkie ręce. Często spotyka się też obrazy Kali siedzącej na tygrysie, który rozszarpuje jakiegoś człowieka lub trzymającą za rozczochrane włosy uciętą ludzką głowę, z której kapie krew... Widziałam jak przed posągiem Kali składano ofiarę z kozy. Gdy kozę zarzynano, to tak jej szyję wyciągano, żeby krew trysnęła wprost na posąg. Gdyby krew ofiary nie trysnęła na posąg, wzięliby drugą sztukę - objaśniał mi pewien Hindus... Chociaż w Indiach nadal krwawe ofiary są składane, to jednak ofiary z ludzi są już dziś zakazane. Więc znów trzeba było we wszystkich religijnych księgach zmienić te paragrafy, które sankcjonowały składanie ofiar z ludzi.
Szczególnie ważną jest reforma dotycząca nietykalności - sprawa rytualnej nieczystości kast niższych. Wiemy, że Gandhi studiował w Anglii prawo i uznawał naukę Jezusa Chrystusa za najdoskonalszą, więc raziła go wszelka dyskryminacja. Dzięki temu dążył do równouprawnienia wszystkich ludzi i domagał się, by słowo „siudra" nie było używane. Siudra to znaczy nieczysty; dosłownie należałoby to przetłumaczyć „gnój". Gandhi uważał, że żaden człowiek nie może być tak nazywany. Nazwał więc siudrów hari-dżana czyli lud boży (hari = boski, dżana = lud). Chociaż Indyjska Konstytcja obala dyskryminację kastową, to jednak nazwanie nieczystych bożym ludem, jest wyraźnym wpływem nauki biblijnej. Gdyby nie konfrontacja z chrześcijaństwem, nie byłoby motywacji do reformy wedyjskiego prawa i stosunków społecznych w Indiach. Konfrontacja z chrześcijaństwem spowodowała zmiany. Ale rozpowszechnianie neowedanty, zawierającej biblijne wątki oraz ożywione kontakty ze Wschodem, zbliżyły też chrześcijan do hinduistów. Zbliżenie chrześcijan do wyznawców hinduizmu, doprowadziło do poszukiwań pewnych wartości w indyjskiej kulturze i przeszczepiania ich na grunt europejski. Wiele jest pomysłów na zapożyczanie elementów wschodniej kultury. Dotyczy to szczególnie różnych form jogi.
JOGA
Niektórzy próbują rozróżniać jogę chrześcijańską i niechrześcijańską. Jednak mówić:„chrześcijańska joga" to nonsens, tak jakbyśmy mówili „chrześcijańskie oddychanie", gdyż podstawową techniką stosowaną w jodze jest manipulacja oddechem. Więc zaleganie lub przyspieszone wydalanie dwutlenku węgla z krwi, wpłynie na zmianę fizjologii organizmu tak samo u chrześcijan jak i u niechrześcijan. Jeżeli zatrzymuję oddech, zatrzymuję dwutlenek węgla we krwi. Taka praktyka, stosowana przez dłuższy czas, doprowadzi do zmiany kwasowości krwi (pH). Również zmiana diety, ilości snu, trybu życia, spowoduje zmiany w fizjologii całego organizmu. Tkanka mózgowa jest najdelikatniejsza, więc najwcześniej będzie reagować na zmęczenie, niedożywienie i chemiczne zmiany w organizmie. Zjawiska i doświadczenia jakie w jodze są notowane, to: zmiana świadomości, omdlenia, osłupienia lub euforie, omamy, wizje, czy różnego rodzaju iluzje. Zmiana świadomości joginów jest spowodowana zmianą fizjologii systemu nerwowego. Jak więc można (jak to niektórzy czynią) przyrównywać fizjologię do religijnych praktyk, by powiedzieć: „chrześcijańska joga" w znaczeniu drogi do duchowej doskonałości?
DROGA DO DUCHOWEJ DOSKONAŁOŚCI
Chrześcijańska droga do duchowej doskonałości, to droga przez łaskę, którą może dać tylko Bóg. My musimy starać się o nią przez wierność Jego przykazaniom, przez modlitwę, a zwłaszcza przez korzystanie z Sakramentów świętych. Dieta, taki czy inny rytm mantry i oddychania nic nam nie pomoże. Przez ich praktykowanie nie wzrośniemy w łasce Bożej. I to jest właśnie duże nieporozumienie, gdy na drodze technik fizycznych i zmiany fizjologii szuka się drogi do duchowej doskonałości. Byłam na takiej modlitwie: uczestnicy zebrali się, wzięli tekst Pisma Świętego, rozważali jego treść i nawet mieli mądre myśli, ale głupio swe spotkanie zakończyli. Podczas rozważania przeczytanego urywka Pisma Świętego, ktoś, kto przewodniczył, nawiązał do zdania: „w Bogu żyjemy, ruszamy się..." i na zakończenie zastosował zmieniony rytm oddychania, mówiąc: „wdychamy Chrystusa"; „wydychamy nieczystość"; „wdychamy Chrystusa"; „wydychamy nieczystość" - w ten sposób „miechowali" przez kilkanaście minut. Jakże ironicznie brzmi twierdzenie, że „wdychali Chrystusa" - przecież to straszny zabobon. Tak nie można głupieć! Potem przyjdzie jakiś pogański guru, który nie ma pojęcia o Osobowości Boga; może to być np. czciciel czterech żywiołów (ziemi, ognia, powietrza, wody) i czciciel powietrza powie: „oddychamy bogiem", a naiwny wyciągnie wniosek, że to pogląd zgodny z chrześcijaństwem... Niestety, metody manipulowania oddechem, to nie droga do kontaktu z Bogiem ani do duchowej doskonałości! Wręcz przeciwnie - jest to droga do niedoskonałości, gdyż tą techniką deprawuje się zdrowy mechanizm ludzkiego ciała, w którym oddychaniem automatycznie kieruje ośrodek oddechowy w mózgu. Więc oddychanie niezgodne z fizjologią jest deprawacją organizmu, a każda deprawacja jest czynem grzesznym.
OCZYSZCZENIE, OŚWIECENIE, ZJEDNOCZENIE
Porównajmy etapy doskonalenia duchowego wskazywane przez mistyków. Mistycy chrześcijańscy mówią o etapie oczyszczenia, oświecenia, zjednoczenia, jakie można wyróżnić na drodze do duchowej doskonałości. Jogini też mówią o oczyszczeniu, oświeceniu, zjednoczeniu, dzięki swym ćwiczeniom. Ale co oni rozumieją przez słowo „oczyszczenie", „oświecenie” i „zjednoczenie”?
ETAP OCZYSZCZENIA
W mistyce chrześcijańskiej mówi się o oczyszczeniu, gdy ktoś kto nie liczył się z Bogiem, w pewnym momencie uświadamia sobie, że ciężko Boga obrażał, żałuje tego i szczerze postanawia poprawę - nawraca się - idzie do sakramentu pokuty, by oczyścić się z grzechu! Gdy pojedna się z Bogiem, za wszelką cenę stara się, by Go więcej nie obrażać nawet najmniejszym grzechem, by zawsze żyć w stanie łaski uświęcającej - on poprawia swoje postępowanie, a nie rytm oddychania!
Natomiast Jogini mówią o oczyszczeniu, gdy poprzez ćwiczenia oddechowe, mantrę, autohipnozę czy inne metody osiągają tzw. „czysty umysł". Czysty w nomenklaturze jogina, oznacza to, że w jego umyśle nie pojawia się już żadna myśl. Dlatego niektórzy Jogini ten stan określają jako „pustka". Jogini będący w stanie czystego umysłu, czyli pustki, osiągają psychiczny spokój, relaksują się, ale jest to stan całkowitej bezmyślności - zawieszenie myślenia. I rzeczywiście w leczeniu stosuje się jogę z mantrą u ludzi, którzy mają gonitwę myśli, jakąś nadpobudliwość, którą trzeba przytłumić. Faktem jest, że mantra hamuje działanie intelektualne, tłumi działanie kory mózgowej. Jest to więc niekorzystne, by normalny człowiek tłumił swoje myślenie, a niestety, mantra go tłumi. Proszę wziąć nawet pod uwagę przykład dziecka, gdy jest niespokojne, to matka rytmicznie nuci: a-a-a!... a-a-a!... i dziecko śpi - tak też działa mantra. Podczas ćwiczeń oddechowych połączonych z mantrą, odpowiednią dietą oraz zmianą rytmu snu i czuwania, może nastąpić tzw. „otwieranie się czakramów". Jest to uczucie wirowania energii wzdłuż osi ciała i wskazuje na pobudzenie obwodowego systemu nerwowego. Rejony gdzie ćwiczący odczuwa wirowanie energii określane jako „tygle" lub „czakramy", wskazywane są w miejscach gdzie znajdują się gruczoły wydzielania dokrewnego, gruczoły produkujące hormony. Otwieranie się czakramów jest związane m.in. z pobudzeniem tych gruczołów. Jogini mówią, że najpierw się otwiera czakram dolny, potem coraz wyżej, coraz wyżej, aż dojdzie do działania siedmiu czakramów. Pierwszy czakram to miejsce położenia gruczołów płciowych. Następne, to miejsce położenia: nadnerczy, trzustki, serca (i grasicy), tarczycy, przysadki, szyszynki. Wiemy jak działa zwiększone wydzielanie hormonów płciowych czy adrenaliny - produktu nadnerczy - jaki to doping dla ciała. To samo dotyczy innych hormonów… O. Verlinde mówił, że wtedy kiedy czakramy się otwierają, człowiek otwiera się na wpływ ducha ciemności... ducha wrogiego człowiekowi. Dlaczego wrogiego? O. Verlinde argumentował, że przez długotrwałe ćwiczenia jogi, człowiek zatraca swą osobowość. A przecież człowiek ma rozwijać swą osobowość, a nie zatracać jej! (Jaques Verlinde podczas studiów zetknął się z medytacją transcendentalną, wyjechał do Indii, gdzie w Himalajach, pod okiem guru praktykował ją z wielkim oddaniem i przyjął buddyzm. Po kilku latach przypadkowo spotkał tam francuskiego turystę, który zapytał go: „kim teraz dla ciebie jest Jezus?” Wspomnienie o Jezusie, brzmienie Jego imienia, przywróciło mu świadomość, że tegoż Jezusa zdradził... Przeżył nawrócenie, ale potrzebował egzorcyzmów, przez lata trwało jego uzdrawianie. Potem ukończył filozofię, teologię i został kapłanem katolickim. – przyp. red.)
ETAP OŚWIECENIA
Przejdźmy teraz do porównania następnego etapu doskonalenia duchowego. Na ogół wszyscy mistycy podają, że po okresie oczyszczenia następuje okres oświecenia. Mistyk chrześcijański mówi, że kiedy człowiek wyzwoli się z grzechu, żyje w stanie łaski uświęcającej i nie zaniedbuje modlitwy, to modlitwa prowadzi go do coraz większej doskonałości. Początkowo łatwo mu się modlić; jego modlitwa jest bardzo żywa, sprawia przyjemność; po jakimś czasie uczucie gaśnie i modlitwa nie daje już przyjemności. Po pewnym kryzysie uczuciowym, pojawia się coraz intensywniejsze inteletualne wnikanie w prawdy objawione. Dzięki temu człowiek staje się zdolny do modlitwy myślnej (bez słów), jaką jest rozważanie i medytacja, prowadząca do pogłębienia wiary - wówczas rozpoczyna się okres duchowego oświecenia. W okresie oświecenia człowiek na nowo odkrywa to, co już znał - np. Ewangelię, którą rozumiał, ale w jej treść nie wnikał. W okresie oświecenia, czytając ten sam fragment Ewangelii, jakby na nowo go odkrywa - szerzej i głębiej widzi jego sens; to go prowadzi do fascynacji Bogiem, Jego geniuszem (prawdą), majestatem (pięknem) i miłosierdziem (dobrem). Oświecenie, to jaśniejsze pojmowanie prawd objawionych, a nie wymyślanie czegoś nowego ani nie wpadanie w jakikolwiek trans. Natomiast gdy chodzi o Wschód, tam „oświecenie" często oznacza zmianę świadomości - pojawiają się oryginalne pomysły, dochodzi do euforii, transu, złudnych wizji i innych zmian stanów psychicznych.
ETAP ZJEDNOCZENIA
Trzecim etapem duchowego życia, jest okres zjednoczenia z Bogiem. Chrześcijańscy mistycy podają, że człowiek wnikając w treści objawione przez Boga, po pewnym czasie osiąga swój intelektualny limit i nie jest już w stanie nadal intelektualnie zgłębiać Boga. Następuje chwilowy kryzys rozumowania. Teraz wiara wznosi człowieka ponad to, co intelektem nie jest w stanie ogarnąć. Czystą wiarą przyjmuje prawdy objawione, a Bóg daje mu łaskę kontemplacji, którą mistycy nazywają kontemplacją wlaną, w odróżnieniu od kontemplacji naturalnej opartej na intuicji człowieka. Intuicja może człowieka wprowadzić w błąd, natomiast kontemplacja wlana do błędu nie doprowadza. Jest ona darem Boga, czymś czego nie da się wypracować własnym wysiłkiem, czy jakimiś technikami. Święta Teresa mówi, że inne jest poznanie Boga w okresie oświecenia, a inne przez wlaną kontemplację. Poznanie intelektualne w okresie oświecenia porównuje ona do oglądania obrazów w ciemnym pomieszczeniu, do którego ktoś przychodzi i ogląda obraz po obrazie, przyświecając sobie małą lampką, aż po pewnym czasie pozna całość. Natomiast w okresie zjednoczenia, otrzymując łaskę kontemplacji wlanej, która jest szczytem wiary, mistyk widzi tak, jakby w jednym momencie zapalone zostało światło w całym pokoju i naraz widzi całe pomieszczenie - bez trudu widzi wszystkie obrazy. Mistycy chrześcijańscy opisują zjednoczenie z Bogiem jako fascynację Bogiem, rozkosz miłowania Go i rozkosz doznawania Jego ogromnej miłości. Zjednoczenie człowieka z Bogiem, to zjednoczenie dwóch osób w miłości, ale nigdy nie zlanie się w jedno. Chrześcijański mistyk ma zawsze świadomość odrębnego istnienia swojej osoby i Osoby Boga. Ta odrębność zachowana zostanie na wieki! Natomiast według szczerych relacji mistyków Wschodu, w okresie zjednoczenia (gdy już „otwarte" są czakramy) występuje wrażenie, jak gdyby treść stanowiąca własne ego, rozprzestrzeniała się jak eter i przenikała drzewa, rośliny, przyrodę oraz całą naturę. Dlatego mistycy Wschodu mówią o zjednoczeniu, jako o zlaniu się z naturą czy z kosmosem. Ci, którzy dochodzą do takiego stanu, mówią, że mają poczucie rozpłynięcia się i przenikania całego kosmosu, jakby byli wszechobecni; dlatego mają poczucie bycia bogiem. Ten, kto poczuje się bogiem, przyjmuje od innych boską cześć. Dokładnie odwrotnie wygląda szczyt mistyki chrześcijańskiej. Chrześcijański mistyk wobec Boga czuje się pyłem i niczym - ma świadomość, że czymkolwiek jest, cokolwiek posiada, wszystko Jemu zawdzięcza. Dla Jego miłości jest gotów służyć każdemu człowiekowi i nigdy nie dopuści do tego, by to jemu oddawano cześć należną Bogu!
Tak więc efekt jednej i drugiej mistyki jest całkowicie przeciwstawny. To nie są różne drogi prowadzące na ten sam szczyt - jak niektórzy powtarzają za Tomaszem Mertonem. To drogi prowadzące w przeciwnych kierunkach, to osiągnięcie całkiem przeciwnych szczytów: szczyt pokory i szczyt pychy! Jedni dochodzą do Prawdy, drudzy do iluzji,. Mistycy chrześcijańscy faktycznie dochodzą do kontaktu z Bogiem, bo mówią: Bóg jest wszystkim, ja jestem niczym - jest to prawdą. Wobec nieskończonej doskonałości i świętości Boga słusznie czują się prochem. Czym jest człowiek wobec Boga!? Dlatego niemożliwe jest, by ktoś, kto rzeczywiście Boga poznał, mógł się z Nim utożsamiać! Ale ktoś, kto Boga realnie nie doświadczył, będąc w euforii, mówi: jestem wszystkim, przenikam wszystko, bóg jest mną, ja jestem bogiem - jakże to wielkie złudzenie
s. Michaela Pawlik, Monika Walczak
Art. ze str. Kaplani.com.pl