Ambona > Komentarz
O Maryi i naszym wkładzie w zbawienie2012-09-08Wiemy, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru. Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi. Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał - tych też usprawiedliwił, a których usprawiedliwił - tych też obdarzył chwałą (Rz 8, 28-30).
Bóg czyni (prawie) wszystko
W święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny słyszymy od św. Pawła rzeczy niezwykłe i bardzo obiecujące. W jego słowach objawia się wiedza, którą dać może tylko Jezus Chrystus. Swoją pieczęć natchnienia położył na nich także Duch Święty. Skoro tak, to otwartym sercem przyswójmy sobie choć coś z Pawłowej Ewangelii.
Najpierw uradujmy się tym, że sam Bóg współdziała z nami - założywszy naszą miłość do Boga - we wszystkim dla naszego dobra. Nawet w najtrudniejszej sytuacji możemy mieć pewność, że Bóg współdziała z nami i wyprowadza dobro. My nie wiemy, jak On to czyni, ale wystarczy wierzyć, że On to wie i skutecznie sprawia.
Na czym Paweł opiera swe przekonanie? Skąd wywodzi pewność co do tak niezwykłego zaangażowania Boga we wszystko, co czynimy i przeżywamy? Oczywiście, z odwiecznej Miłości Ojca, który powołuje nas do bycia braćmi Wcielonego Syna! Jako tak bardzo spokrewnieni z samym Synem Bożym, ufnie i ochoczo podzielamy przekonanie i pewność Apostoła Narodów. Jesteśmy pewni nie tylko Bożego współdziałania z nami dla naszego dobra, ale i końcowego rezultatu, że mianowicie Bóg Ojciec, który od wieków poznał nas i przeznaczył na to, byśmy się stali na wzór obrazu Jego Syna, rzeczywiście tego dokona. Nie przeszkodzą Mu (choć przeszkadzają) w tym nawet nasze ... grzechy.
Owszem, wiemy, że grzech pierworodny i inne grzechy uczyniły nas skażonymi i niezdolnymi do komunikowania się i komunii z Bogiem. Jednak tu, gdzie my się potykamy, upadamy i jesteśmy całkiem bezradni, wkracza Bóg Ojciec i podejmuje takie działanie, które nas w pełni usprawiedliwia. Miłosierna Miłość Ojca czyni nas na powrót świętymi i nieskalanymi przed Jego obliczem (por. Ef 1, 4). Ta Miłość dosięga nas i usprawiedliwia w Synu Bożym, który stał się Człowiekiem dla naszego zbawienia! Nowy Testament, a poniekąd i cała Biblia, mówi o tym jednym, jak to Bóg Ojciec dokonuje zbawienia ludzi w Jezusie Chrystusie. Jest to prawdziwie dzieło na miarę samego Boga!
A wracając do słów św. Pawła, zauważmy, że wszystkie użyte przez niego czasowniki mówią o działaniach, których autorem jest jedynie sam Bóg. Nie widać tam niczego, co miałby czynić człowiek. To sam Bóg Ojciec powołuje, przeznacza (ale nie w sensie predestynacji wykluczającej niektórych czy kogokolwiek). On też usprawiedliwia, a w końcu obdarza chwałą!
- Jakie to radosne i odbarczające! I to na poziomie fundamentalnym, najważniejszym.
To prawda, wbrew (czy niejako obok) usłyszanej Dobrej Nowinie, będzie nas nieraz nawiedzać i przygnębiać poczucie, że jarzmo życia jest nazbyt gorzkie, a brzemiona nazbyt ciężkie. To prawda. Ale czyż to wszystko nie odmienia się w momencie poważnego przyjścia do Jezusa i poproszenia, by spełnił to, co tak ujmująco obiecuje: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie (Mt 11, 28-30).
Co ma czynić człowiek?
Skoro Bóg (już) tak wiele dla nas czyni, a jeszcze więcej uczynić obiecuje, to czy nam, zapyta ktoś, pozostaje jeszcze coś do zrobienia? - Tak. I to nawet dużo. Bóg Ojciec oczekuje, że my na Jego uprzedzający dar Miłości po prostu odpowiemy, i to najlepiej w stu procentach. A jeśli nie w stu, to przynajmniej w sześćdziesięciu czy choćby trzydziestu! Jednak zachodzi konieczność dania Bogu odpowiedzi i nikt nas z niej nie zwolni. Ani nikt nie wyręczy. Powód tej konieczności jest oczywisty: Miłość Boga może nas zbawić, ocalić i uszczęśliwić (zasadniczo) tylko wtedy, gdy my ją zechcemy poznać, przyjąć i odpowiedzieć na nią ufną wiarą i umiłowaniem Jej.
Można zatem powiedzieć, że uszczęśliwiająca Miłość Boga i Jej współdziałanie z nami we wszystkim dla naszego dobra - uzależniona jest tylko od jednego warunku, a jest nim właśnie nasza odpowiedź ufnej wiary i nasze umiłowanie Miłości. Oczywiście, pójść za ufną wiarą powinny także nasze inne czyny, krótko mówiąc prawe życie, dobre uczynki (por. Jk 2, 14-26).
Powinniśmy jednak uniknąć wielkiego błędu: nie sądźmy, że to dopiero nasza miłość (czy jakikolwiek inny czyn ludzkiej osoby) niejako "uruchomi" wspaniałą Miłość Boga do nas. Jest na odwrót. To Bóg pierwszy nas umiłował, powie św. Jan (por. 1 J 4, 19). Najzupełniej zatem wystarczy, jeśli my - "pokornie", jako drudzy - Miłość Boga poznamy, umiłujemy Ją i zawierzymy Jej siebie. To czyniąc (co dzień od nowa), dajemy Miłości Boga przystęp do nas. Ojciec, Syn, Duch Święty mogą, bez większych przeszkód, współdziałać z nami dla naszego dobra - we wszystkim, przez całe nasze życie: dzień po dniu, godzina po godzinie. Aż do wejścia w chwałę Życia wiecznego.
Zauważmy, choćby mimochodem, że swój wspaniały Plan Zbawienia i uszczęśliwienia nas Bóg Ojciec odsłonił nie od razu, nie naraz, lecz stopniowo. Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo (Ga 4, 4-5).
- Właśnie, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z Niewiasty, której urodziny dzisiaj obchodzimy.
Narodziny Maryi, która zrodzi Syna Bożego
Kościół uznał, że oprócz uroczystego obchodu dnia Narodzenia Pana Jezusa, a także Jego poprzednika, św. Jana Chrzciciela, potrzebny jest dzień, w którym czcimy narodzenie Tej, która z Ducha Świętego poczęła Syna Bożego i Go zrodziła. Nie dziwimy się temu, że Kościół już od bardzo dawna - Jerozolimski od wieku V, zaś Kościół Rzymski od wieku VII - obchodzi święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. (Może tylko szkoda, że nie jest to uroczystość, a tylko święto).
To prawda, szczytem zbawczego działania Boga wobec nas i szczytem objawienia się Miłości Boga do nas - jest Jezus Chrystus. To w Nim jest Pełnia Łaski (por. Ef 4, 13; Kol 1, 19; 2, 9) i z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce (J 1, 16). A skoro tak, to można by pytać: Jeśli w Jezusie Chrystusie zamieszkała cała Pełnia (por. Kol 1, 19) i z niej otrzymujemy łaskę po łasce, to czy jest jeszcze tak wyjątkowe "miejsce" dla Niewiasty. Dla Matki Jezusa?
Z pewnością tak! Wiele by mówić o tym. Za odpowiedź niech staną liczne uroczystości i święta Maryjne, "podbudowane" w swej wymowie aksjomatem, dobrze znanym, zwłaszcza w Kościele Wschodnim: "prawo modlitwy prawem wiary". Lud Boży, odbywający pielgrzymkę wiary pod przewodem Papieża i Biskupów, coraz wyraźniej pojmuje jaśniejącą postać Maryi - Matki Syna Bożego i Matki Kościoła. A daje temu wyraz m.in. w osobistej pobożności, w uroczystych orzeczeniach dogmatycznych, w Liturgii, w pieśniach i modlitwach.
Zatroskani o Chrystocentryzm i chwałę samego Boga, mogą być spokojni: Święta Boża Rodzicielka zawsze prowadzi nas do swego SYNA. Do Niego prowadzi, bo dobrze wie, że i Ona jako najpierwsza wszystko otrzymała też od Syna, i ze względu na Niego! To powiedziawszy, możemy i winniśmy kontemplować samą MARYJĘ jako arcydzieło Bożej Miłości. Jej Osoba wzbudza podziw i zachwyt. Święci często dają temu wyraz. Także poeci. Najpierw jedno, a potem drugie - poetyckie tego potwierdzenie.
MIRIAM
Ty otwierasz Biblię obietnicą
i zamykasz ją zwycięstwem
Niewiasto pierwszych i ostatnich stronic
klamro czasów
cicha ojczyzno dobrej nowiny
psalmie bez nut fałszywych
ziemio na której wróg stopy nigdy nie postawił
życiorysie wichrem i ogniem napisany
ziarnko pisaku w którym oceany toną
łzo wezbrana tęsknotą całych wieków
gwiazdo od słońca zapalona
zwiastunko przed zwiastunami biegnąca
słoneczniku każdym ziarnem ku niebu zwrócony
jedyna kolumno wśród zgliszcz stojąca
księgo święta
czynem Boga zapisana (Andrzej Madej OMI).
Osoba Najświętszej Maryi Panny zasługuje na kontemplację i sama w sobie, i także dlatego, że w Niej widzimy to, do czego także nas Bóg Ojciec powołał przed wiekami (por. Rz 8, 33; Ef 1, 4). Ona, jako Matka Zbawiciela i nasza Matka, pragnie gorąco wspierać przemianę naszych serc. Choć jest pokorną Służebnicą Boga, to przecież dobrze wie, że gdy Ją naśladujemy, to tym piękniej i skuteczniej upodobniamy się do Jezusa Chrystusa!
I jeszcze jeden motyw, by być blisko z Nią. Skoro nasze powołanie jest tak wielkie i godne (jak przypomina św. Paweł), i skoro jesteśmy tak drodzy i cenni w oczach Boga (por. Iz 43, 4), to zasługujemy na to, by zawierzyć siebie Sercu tak dobrej i wspaniałej Matki. Skoro Bóg Ojciec powierzył Jej swojego Syna Wcielonego, to czy my będziemy się wahać w kwestii powierzenia Jej siebie.
A całą "resztę" na temat wspaniałości rodzącej się dzisiaj maleńkiej Miriam, niech wypowie znakomity poeta, G. M. Hopkins SJ:
Ty jesteś powietrzem, którym oddychamy
Maryja niepokalana, tak prosta kobieta,
a jednak jej obecność i Jej potęga
są wyższe ponad wszystko, co się kiedyś marzyło
o jakiejkolwiek bogini.
Jej jedyne zadanie:
pozwolić, by przez Nią zabłysła
cała Boża chwała,
ta chwała Boga, który chciał Ją przeniknąć
a potem się rozszerzyć poza Nią daleko
i tylko tak - przez Nią.
Tak, ośmielam się twierdzić
że przez Nią jesteśmy ogarnięci miłosierdziem Bożym
tak, jak nas ogarnia dokoła powietrze.
Taka właśnie jest Maryja dla nas,
Maryja, której imię jest miłosierdziem.
To ona swym płaszczem przedziwnym okrywa
cały świat grzeszny,
ponieważ Bóg przez Jej wstawiennictwo
roztacza swoją Opatrzność.
Ona rozdaje jałmużny,
ale jeszcze bardziej sama jest miłą jałmużną,
a ludzie są przeznaczeni do czerpania z jej życia,
jak życie czerpie się z powietrza.
Bądź więc, najdroższa Matko,
atmosferą, w której oddycham.
Bądź światem bardziej szczęśliwym,
bym w Tobie kierował me kroki daleko od grzechu.
Bądź nade mną i dokoła mnie,
ukaż moim spojrzeniom przekornym
niebo bez ran i gniewu.
Spraw, niech drży mój bębenek w uchu:
niech usłyszy, jak mówisz o miłości Bożej -
Ty żywe powietrze -
i o cierpliwości, o pokucie i o modlitwie.
Macierzyńskie powietrze dla świata, powietrze porywające,
przyjmij do owczarni Twojej dziecko
przywiązane do Ciebie, chroniące się na Twej wyspie.
Przyciśnij je mocno do siebie.
Akt zawierzenia się Niepokalanemu Sercu Maryi, Królowej Polski
Niepokalana Matko Jezusa i Matko moja - Maryjo, Królowo Polski!
Biorąc za wzór Sługę Bożego Jana Pawła II mówię dziś: cały jestem Twój.
Twojemu Niepokalanemu Sercu zawierzam całego siebie, wszystko, czym jestem; mój umysł, serce, wolę, ciało, zmysły, emocje, pamięć, zranienia, słabości, moją przeszłość od chwili poczęcia, teraźniejszość i przyszłość wraz ze śmiercią cielesną - każdy mój krok, czyn, słowo i myśl. Twojemu Niepokalanemu Sercu zawierzam także moją rodzinę i wszystko, co posiadam. Tobie oddaję wszystkie moje prace, modlitwy i cierpienia. Ty, Najlepsza Matko chroń mnie i moich bliskich od Złego. Upraszaj nam łaski potrzebne do przemiany i uzdrowienia. Prowadź po drogach życia i posługuj się nami do budowania Królestwa Twojego Syna Jezusa Chrystusa - jedynego Zbawiciela świata, od którego pochodzi wszelkie dobro, prawda i życie. Amen.
Art. ze str. deon.pl