Ambona > Komentarz
Krem na zmarszczki z abortowanych dzieci2009-11-01
Szwajcarska firma farmaceutyczna Neocutis jako składników niektórych produktów używa komórek z ciał dzieci zabitych podczas aborcji. Komórki trafiają do kremów na zmarszczki by zapobiegać starzeniu się skóry.
Niedawno opisywaliśmy szokującą historię z Chin, gdzie można kupić zupę z nienarodzonych dzieci. Niektórzy zapewne nie mogli uwierzyć, że to prawda. Okazuje się jednak, że nie tylko na Dalekim Wschodzie dzieją się tak straszne rzeczy.
Proceder wykorzystywania komórek pobranych z ciał abortowanych dzieci do produkcji kosmetyków odkryła amerykańska organizacja Children of God for Life (Dzieci Boga za Życiem), która od lat monitoruje działalność kompanii farmaceutycznych pod tym kątem. Ale pierwszy raz zdarzyło się, że informację o tym producent umieścił m.in. w ulotkach i na stronie internetowej.
- To absolutnie godne pożałowania, że Neocutis jest w stanie wykorzystać szczątki abortowanych dzieci tylko i wyłącznie dla zysku - stwierdziła Debi Vinnedge, szefowa Children of God for Life cytowana przez portal LifeSiteNews. Dodaje, że nie ma moralnego usprawiedliwienia dla takich działań.
Firma Neocutis, specjalizująca się w dermatologii podaje, że "kluczowym składnikiem" jej kremów jest "przetworzone białko skórne" (PSP). Sporządził go Uniwersytet w Lozannie z tkanki skórnej pobranej z ciała 14-tygodniowego abortowanego dziecka płci męskiej, które otrzymano ze szpitala uniwersyteckiego w Szwajcarii. Fragmenty ciała dziecka posłużyły do stworzenia komponentu, który ma pomagać w odbudowie starzejących się komórek.
Na stronie internetowej wszystko opisane jest jednak specjalistycznym językiem. Zamiast o dziecku przeczytamy o "komórkach embrionu", a zamiast o "aborcji" - o "przetransferowaniu embrionu poza organizm matki". Wszystko razem ma przekonać klientki, że produkcja PSP to zwykła chemiczna procedura. Wielokrotnie podkreśla się także, że jest ona całkowicie bezpieczna.
Firma nie widzi w procederze nic złego. - Czujemy, że postępujemy zgodnie z prawem Boskim i z prawami człowieka – tłumaczy w liście do jednej z zaniepokojonych klientek prezes koncernu Mark Lemko. Podkreśla, że nie ma powodu do obaw, bo firma nie skupuje bezpośrednio abortowanych zwłok.
- Nie jesteśmy zaangażowani w nabywanie oryginalnej próbki tkanki płodu. Jednak wiemy, że została ona pobrana w legalny, moralny, etyczny i medycznie poprawny sposób. Żaden z naszych produktów nie zawiera oryginalnych tkanek bądź komórek płodu. Żaden z naszych produktów nie zawiera abortowanych dzieci. Nie jesteśmy aborcjonistami, nie usprawiedliwiamy dobrowolnego poddania się aborcji, i jako tacy mamy czyste sumienie, że nie popełniamy ani nawet nie uczestniczymy w złym czynie - czytamy w liście, który przytacza Children of God for Life.
Amerykańskie organizacje pro-life wzywają do bojkotu koncernu. Apelują, by nie kupować żadnego z produktów, bez względu na to, jaki jest jego skład. - Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla procederu wykorzystywania komórek z ciał zabitych dzieci, zwłaszcza do tak samolubnych celów - mówi Debi Vinnedge.
- To jest skierowane przeciwko kobiecie, przeciwko życiu i przyniesie skutek odwrotny do zamierzonego, o czym Neocutis się wkrótce przekona - dodaje. Jednocześnie radzi by kobiety, które kupiły produkty tej firmy nieświadomie, wyrzuciły je do śmieci i następnie skontaktowały się z ich producentem i złożyły skargę.
Art. ze strony fronda.pl