Ambona > Komentarz
Rozważania o walce z demonami na modlitwie2011-09-29Ewagriusz z Pontu, Ojciec pustyni z IV wieku, w swoich sławnych stu pięćdziesięciu trzech sentencjach o modlitwie De oratione (Tyniec 2003, w nawiasach numery sentencji) mocno podkreśla, iż modlitwa wymaga wytrwałości, wewnętrznej walki i zmagania: "Bądź wytrwały i módl się usilnie; odrzucaj nachodzące cię troski i myśli. Wprowadzają one w zamęt i niepokój, aby pozbawić cię siły" (9). "Jeżeli chcesz modlić się, jak należy, w każdej chwili zapieraj się siebie, a doznając rozlicznych trudności, rozmyślaj o modlitwie" (18). "Jeżeli będziesz wytrwały, zawsze będziesz modlił się z radością" (23). "Ten, kto pragnie się modlić prawdziwie, powinien nie tylko zapanować nad popędliwością i pożądliwością, ale także stać się wolnym od namiętnej myśli" (54). "Jeżeli chcesz troszczyć się o modlitwę, przygotuj się na ataki demonów i mężnie znoś ich ciosy. Będą bowiem nacierać na ciebie jak dzikie bestie i maltretować twoje ciało" (91).
Jeżeli niekiedy modlimy się mało, niedbale, to może nie dlatego że nie pragniemy modlitwy, ale raczej dlatego, że jesteśmy mało wytrwali w modlitewnych zmaganiach. Zbyt łatwo zniechęcamy się trudnościami, rozproszeniami, grzechami, zmęczeniem. Z tego, co może stawać się miejscem naszej modlitwy (ludzka kruchość i słabość) oraz ważnym tematem rozmowy z Bogiem (potrzeba Bożej łaski i miłosierdzia), sami czynimy przeszkodę. Mamy się modlić nie dlatego, że jesteśmy pełni harmonii, pokoju i radości, ale właśnie dlatego że jesteśmy rozproszeni, smutni, grzeszni, rozbici.
"Bracia spytali abba Agatona: «Ojcze, wypełnienie której cnoty wymaga największego trudu?» - czytamy w Apoftegmatach Ojców pustyni (Tyniec 1995, XII, 2). - On rzekł im: «Wybaczcie, lecz wydaje mi się, że nic nie wymaga takiego wysiłku jak modlitwa. Ilekroć bowiem człowiek chce się modlić, zawsze nieprzyjazne duchy starają się powstrzymać go od tego, wiedząc, że nic im bardziej nie stoi na przeszkodzie jak modlitwa płynąca do Boga. Każdy inny trud bowiem, który podejmuje człowiek o religijnym sposobie życia, choćby znoszony był długo i wytrwale, zakończy się jakimś wytchnieniem. Modlitwa natomiast ma to do siebie, że wymaga wielkiego wysiłku i walki aż do ostatniego tchnienia»". To niezwykłe, co mówi nam abba Agaton: można nabrać wprawy i doskonałości we wszystkich cnotach, ale nigdy w modlitwie. Dla nikogo z nas modlitwa nie jest łatwa. Ona bowiem ma to do siebie, "że wymaga wielkiego wysiłku i walki aż do ostatniego tchnienia". Największego więc wysiłku i walki nasza modlitwa będzie wymagać w chwili śmierci, w chwili ostatniego tchnienia, gdy będzie rozstrzygał się ostateczny los każdego z nas.
Potwierdzenie mądrości abba Agatona znajdujemy u Ewagriusza z Pontu: "Walka między duchami nieczystymi nie toczy się o nic innego, jak tylko o duchową modlitwę. Dla tych bowiem duchów jest ona wielce nieprzyjazna i bardzo uciążliwa, a dla nas zbawienna i bardzo pokrzepiająca" (50). Kiedy zaprzestajemy szczerej, duchowej modlitwy, wszystko w naszym życiu duchowym stopniowo upada. Życie duchowe nie istnieje bowiem bez modlitwy. Kryzys wiary, kapłaństwa, życia zakonnego czy rodzinnego ma często swoje źródło w zaniedbaniu modlitwy.
Kiedy jednak wbrew naszym rozproszeniom i - używając języka Ojców pustyni - pokusom demonów zaczynamy się modlić, one przeszkadzają nam w naszym wołaniu do Boga. "Ilekroć demony wiedzą, że jesteś gotów modlić się naprawdę gorliwie, podsuwają ci myśli o różnych niby koniecznych rzeczach i co chwilę przypominają o nich, poruszając umysł tak, aby ich szukał. Kiedy zaś umysł staje do modlitwy, przywołują mu w pamięci te poszukiwane i wspomniane sprawy, aby rozproszony pragnieniem ich poznania utracił owocną modlitwę" (10). Jakże prawdziwe są te słowa Ewagriusza. Robiąc rachunek sumienia z modlitwy, trzeba nam zadawać sobie pytanie, co nam się przypomina, gdy zaczynamy się modlić? Jakie są moje "niby konieczne rzeczy"? Każdy z nas ma własny wykaz spraw, które przypominają się nam na modlitwie; spis wynikający z naszych obowiązków, lęków, obaw, ambicji, wrażliwości. Natychmiastowe załatwianie owych "niby koniecznych rzeczy" wydaje się nam wręcz oczywiste. Mówimy nieraz: "Coś mnie olśniło na modlitwie, bo właśnie przypomniałem sobie, że powinienem zaraz zadzwonić, porozmawiać, przeczytać, napisać, kupić...". Tymczasem to, co jesteśmy skłonni przypisać działaniu Ducha Świętego, bywa może raczej "życzliwą przysługą" demona, który chce nam przeszkodzić w modlitwie.
Demon kusi nas na modlitwie, ze szczególnym upodobaniem przywołując w naszej wyobraźni i pamięci "postać tego, kto cię skrzywdził" (46). Ma on moc skierować przeciwko nam wszystko to, co w naszym życiu nie zostało jeszcze powierzone Bogu i co zachowaliśmy dla siebie; zarówno nasze sukcesy i zwycięstwa, jak i klęski czy upadki. Trudne doświadczenia przeszłości przeszkadzają nam na modlitwie tylko wtedy, gdy nie powierzyliśmy ich jeszcze Panu Bogu. Potwierdza to życiowe doświadczenie - szczególną przeszkodą na modlitwie bywa nasze nieuleczone jeszcze poczucie krzywdy. Ujawnia się ono "w obrazie krzywdziciela". Poczucie krzywdy bywa istną trucizną życia duchowego i modlitwy. I nie chodzi tu jedynie o wielkie krzywdy doznane w okresie dzieciństwa czy dorastania. Częściej chodzi może raczej o pozornie małe nieporozumienia i odczucie bycia wykorzystanym lub manipulowanym. Mamy nieraz wrażenie, że ktoś nadużywa naszej cierpliwości, dobroci, wysiłku, czasu. Kiedy tego typu drobne sytuacje powtarzają się, łatwo zamieszkuje w nas demon skrzywdzenia.
Nie uwolnimy się od niego, wyrównując rachunki czy dochodząc ludzkiej sprawiedliwości. Owo odczucie bycia wykorzystanym nie jest bynajmniej wyimaginowane. Jest prawdziwe, gdyż ludzie rzeczywiście często wykorzystują nas, nadużywają naszej cierpliwości, dobroci, przebaczenia, hojności. Demona poczucia skrzywdzenia możemy pokonać jedynie aniołem hojności i szlachetności, duchem przebaczenia i pojednania. Jak Bóg, chociaż bywamy wobec Niego niewdzięczni, skąpi i leniwi, jest w stosunku do nas hojny, tak my, naśladując Jego samego, możemy choć w małej cząstce okazać się hojnymi wobec tych, którzy nadużywają naszej dobroci.
"Ty, Panie, jesteś hojny wobec mnie, chociaż nieustannie nadużywam Twojej miłości. Daj mi łaskę podzielenia się Twoją hojnością z tymi, którzy nadużywają mojej cierpliwości, dobroci i otwartości".
Art. ze str. deon.pl