Ambona > Komentarz
Droga Krzyżowa odprawiana w sercu2011-03-18
Droga krzyżowa wydaje się bardzo prostym nabożeństwem. Najczęściej uczestnictwo w niej polega na rozpamiętywaniu poszczególnych wydarzeń Męki Jezusa, wczuwaniu się w Jego przeżycia, współczuciu Jego cierpieniu. Takie podejście do drogi krzyżowej można by nazwać: "paradygmatem współczucia Jezusowi".
Paradygmat ten przynosi z pewnością wiele owoców w życiu ludzi. Można jednak przeżywać to nabożeństwo na innych sposób, mianowicie według "paradygmatu współczucia Jezusa".
Paradygmat współodczuwania Jezusowi może prowadzić do pewnych trudności. Szczególnie dla człowieka doświadczającego cierpień fizycznych, psychicznych lub duchowych droga krzyżowa przeżywana w ten sposób może być trudną praktyką.
Samo nabożeństwo jest wysoce stylizowane, składa się jedynie z czternastu stacji - bolesnych wydarzeń, które opisują tylko pewne wymiary cierpienia, selektywnie traktują nawet samą Mękę i Śmierć Chrystusa. Ewangelie zdecydowanie bardziej kompletnie opisują ogrom i wielopłaszczyznowość cierpienia Jezusa, co widać w drodze krzyżowej "biblijnej" jaką w 1991 roku zaproponował Jan Paweł II. Życie ludzkie natomiast dostarcza jeszcze bardziej zróżnicowanych bolesnych doświadczeń.
Co więcej, same teksty używane podczas drogi krzyżowej nie zawsze wydają się trafiać w sedno, docierać do rzeczywiście doświadczanych aspektów cierpienia i wypływających z niego pytań. Czasami człowiek bardzo cierpiący może czuć się głęboko niezrozumiany oraz całkowicie bezsilny podczas odprawiania tego nabożeństwa. U niektórych samo wchodzenie w odczuwanie cierpienia Jezusa wzbudza wiele niechęci, zahamowań, barier i oporów, gdyż przywodzi na pamięć własne niechciane doświadczenia. Inni z kolei, gdy wypływają na wierzch osobiste trudne sprawy, zaczynają wchodzić w ich rozpamiętywanie i ulegają pokusie "kręcenia się" wokół siebie i tylko przy okazji odprawiają drogę krzyżową.
OD CZEGO
Jak więc modlić się drogą krzyżowej by była owocnym i przemieniającym doświadczeniem spotkania z cierpiącym Panem? Takiego spotkania, w którym On jest w centrum, a jednocześnie dotykany jest i uzdrawiany mój ból?
Często ludzie wczuwają się w mękę Jezusa zapominając, że droga krzyżowa obrazuje tak naprawdę głębię tego, do jakiego stopnia Jezus wszedł w sytuację człowieka. Tak, to nabożeństwo jest najpierw objawieniem współczucia, jakie Bóg ma dla człowieka. Jego współczucie sięga samych głębin ludzkiego cierpienia i śmierci.
Droga Krzyżowa to przestrzeń i czas na bezpieczną konfrontacje w atmosferze wiary z tym, czego się boimy, przed czym uciekamy, co wypieramy. Z jednej strony jest to ból i cierpienie, z drugiej - nasze wątpliwości co do dobroci a nawet istnienia Boga wywołane tymi doświadczeniami. Tymczasem nabożeństwo drogi krzyżowej sugeruje ważny fakt: On dlatego jest niewidoczny w cierpieniu, że właśnie wtedy jest bliżej nas niż kiedykolwiek indziej. A jest bliżej, gdyż nie przychodzi z zewnątrz jako nieczuły mocarz, który likwiduje cierpienia, ale od wewnątrz jako ten słaby jak my, by nam w tym bólu towarzyszyć. Droga krzyżowa wprawia nas w dostrzeganiu tego jedynego w swoim rodzaju sposobu obecności Boga przy nas.
Mówiąc dokładniej: chodzi o odkrycie życia Chrystusa w sobie, faktu, że nie tylko ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus. Zostałem z Chrystusem przybity do krzyża (Św. Paweł). I nie może być inaczej, gdyż w istocie taka jest natura chrześcijańskiej egzystencji. Już na chrzcie zostaliśmy bowiem zanurzeni w Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa. Zostaliśmy w związku z tym włączeni w Jego cierpienie i On teraz cierpi w nas (ale także w nas zmartwychwstaje i dzięki Niemu możemy zmartwychwstawać). Wiele razy Jezus mówił o tym, że identyfikuje się z doświadczonymi bólem. Nabożeństwo drogi krzyżowej ma nam pomóc zrozumieć prawdę tych słów Chrystusa: ma mi pomóc odkryć Chrystusa, który idzie poprzez moje życie i niesie ze mną mój krzyż.
MODLITWA ŻYCIA
W tym świetle droga krzyżowa jest pewną "techniką", ćwiczeniem duchowym, które może obudzić istotny wymiar modlitwy wewnętrznej, modlitwy w sercu. Ta zewnętrzna droga krzyżowa w obrazach, powieszona na ścianach naszych kościołów jest tylko impulsem, okazją, by uświadomić sobie głębię współodczuwania Pana ze mną. Także, by odkryć wewnętrzną drogę krzyżową, którą Pan czyni w moim życiu. Celem tej zewnętrznej jest naprowadzenie mnie na moje serce, bym odprawiał w nim drogę krzyżową, którą Pan czyni towarzysząc mi przez całe moje życie. Gdy dzięki wykonywanym podczas nabożeństwa gestom, wymawianym słowom, oglądanym obrazom, kontemplowanym symbolom obudzimy w sobie tę świadomość, wtedy tajemniczo odkryjemy, że w najstraszniejszych momentach, w ciemnościach był Pan. Był, a my go nie dostrzegaliśmy, bo Jego ciało było zorane biczem, Jego twarz zakrwawiona i przysłonięta spoconymi włosami i cierniami korony. Ten moment rozpoznania Pana to jest dopiero początek prawdziwej, wewnętrznej drogi krzyżowej, którą dalej możemy już odprawiać w sercu. Co więcej, możemy łatwo przenieść jej odprawianie w życie. Dlatego podczas modlitwy trzeba zwracać uwagę i wsłuchiwać się we własne serce, by nie umknął mi moment, w którym spadnie zasłona z moich oczu i ujrzę Pana przechodzącego obok mnie i niosącego mój krzyż. Wtedy przychodzi sposobność przyłączenia się do Pana, który współodczuwa ze mną w każdym moim cierpieniu, aż po doświadczenie śmierci. Gdy serce samo się modli pośród życia, wtedy łatwiej wziąć krzyż na każdy dzień.
Art. ze str. deon.pl