Ambona > Komentarz
Lęk pochodzi z mnętrza człowieka2011-02-06W głębi naszej duszy kłębią się te życiowe wydarzenia, które zapełniają świadomość przeżytymi lękami i przerażeniem - i to dokładnie tak, żeby nam było jak najbardziej nieprzyjemnie. Wiele osób cierpi na skutek swoich własnych deprymujących lub lękliwych wyobrażeń, chociaż te strachy są „tylko" wytworami ich własnej fantazji. Dzięki temu można to zmienić.
Znasz kogoś kto:
- obawia się, że któregoś dnia przeżyje załamanie lub na skutek zamartwiania się zwariuje;
- często budzi się w nocy oblany zimnym w potem, ponieważ śniło mu się, że zlicytowano jego dom lub firmę;
- jest nagle przekonany o tym, że widzi ogromne pająki na ścianie;
- wbrew swojej woli wyobraża sobie, że jest wyśmiewany przez publiczność na stadionie lub przez kolegów w trakcie prezentacji;
- stale ma przed oczami widok tego, jak jego syn ulega śmiertelnemu wypadkowi podczas jazdy motocyklem?
Na takie negatywne fantazje reagujemy paniką lub wewnętrznym paraliżem. Podobno na przyzwyczajenia nie ma lekarstwa. Czy rzeczywiście?
Lęk pochodzi z wnętrza człowieka
Lęki nie są ani abstrakcyjnymi, ani narzuconymi z zewnątrz programami terroru, lecz pochodzą z wnętrza człowieka. Są wyrazem niezwykle niepokojącego faktu, że nikt nie jest doskonały, że każdy może ulec obrażeniom i że w końcu jesteśmy śmiertelni - obojętne jak bardzo próbujemy wmówić sobie lub komuś, że jest inaczej.
W głębi naszej duszy kłębią się te życiowe wydarzenia, które zapełniają świadomość przeżytymi lękami i przerażeniem - i to dokładnie tak, żeby nam było jak najbardziej nieprzyjemnie.
Z tego powodu negatywne fantazje mają dużą siłę przebicia. Każda próba uwolnienia się od nich wydaje się bezsensowna, ponieważ dzieje się to samo, co przy zwalczaniu negatywnych myśli: im bardziej próbuje sieje zwalczyć, tym silniej zatruwają one przyjemne strony życia.
Również iluzje sity, władzy, majątku lub witalności nie wypędzą widma własnej niewystarczalności. Wszystkie próby ucieczki od problemu i oszukiwanie samego siebie wzmagają jedynie poczucie bezsilności. Prowadzą one przy niekorzystnym rozwoju sytuacji do natrętnych wyobrażeń, depresji i neuroz.
Nieprzyjemne wyobrażenie „zamrozić"
Negatywne oczekiwania stracą siłę zagrożenia, gdy pozbawione zostaną swojej dynamiki. Trzeba zatem zatrzymać ten duchowy film, który każe ciągle na nowo przeżywać osobistą porażkę lub grożący chaos. Usiądźcie zatem wygodnie i zamknijcie oczy. Wasze pierwsze zadanie polega na tym, żeby zatrzymać nieprzyjemne wyobrażenie i zamienić je w zdjęcie: rozgniewany szef nie mówi wtedy dalej, lecz zatrzymuje się znieruchomiały z otwartymi ustami. Nie bójcie się skutków! To dzieje się (tylko) w waszej fantazji...
Przywołać drugie, przyjemne wyobrażenie
Siła wyobraźni ma wiele możliwości. Jednak nawet gdy Wasza uwaga jest w tej chwili wypełniona negatywnym wspomnieniem, archiwum pamięci pozostaje również dostępne. Wyszukajcie sobie tam w całym spokoju najpiękniejsze zdjęcie; z uśmiechem dziecka, zachodem słońca na Maderze, spotkaniem z grupą znajomych po zdanym egzaminie...
W rogu obrazu nieprzyjemnego usytuować całkiem mały wymarzony obraz
Ponieważ Wasze przeżywanie jest jeszcze opanowane przez nieprzyjemne wyobrażenie, nagła zmiana nastroju byłaby niemalże niewykonalna. Dlatego zapoczątkujcie ostrożnie zmianę. Zamiast zwalczać negatywny obraz (lub próbować się go na siłę pozbyć) zmniejszcie najpierw pozytywne wspomnienie do wielkości znaczka pocztowego - i wnieście go gdzieś na brzegu nieprzyjemnego obrazu.
Stopniowo pomniejszyć negatywny obraz
Teraz zastanówcie się i ustalcie, które z dwóch wyobrażeń ma być od zaraz ważniejsze. Zróbcie z negatywnym obrazem to, na co zasługuje: powinien zostać niechybnie zredukowany do rangi sprawy bez żadnego znaczenia. Ponieważ ten proces rozgrywa się tylko i wyłącznie w fantazji, nie ma ani żadnych niebezpieczeństw, ani żadnych nieprzyjemnych konsekwencji. I nikt nie może Wam przeszkodzić w tym zabiegu.
W jednej chwili tak powiększyć wymarzony obraz, żeby wypełnił całe wyobrażenie
Potem przydzielcie pozytywnej fotografii tyle przestrzeni, na ile ona zasługuje; a zatem każdy milimetr waszego duchowego ekranu. Jeżeli dobrze nauczycie się tej techniki, nic nie stanie na przeszkodzie bezpośredniej korekcie Waszych dotychczas nieprzyjemnych oczekiwań. Pozytywny obraz mógłby być również początkiem całkiem innego zakończenia sytuacji, która zazwyczaj stawała się dla was dramatem. Ukończcie ćwiczenie w zwykły sposób.
Fragment książki: To mi się uda. Recepta na świadome i dobre życie - Bernhard Geue
Art. ze str. deon.pl