Ambona > Komentarz
Matka własnej babci2010-10-12Lena wyrosła w rodzinie ateistów na Syberii. Była modelką i prezenterką telewizyjną. Tak ją zachwyciło spotkanie żywego Boga, że wstępuje do zakonu w Polsce.
Jelenę, zwaną zdrobniale Leną albo Lenką, wysłannicy GN spotkali na Syberii. Rzuciła świetnie płatną pracę, żeby pracować jako katechetka i organistka w parafii św. Józefa w Surgucie. To parafia terytorialnie trzy razy większa od Polski, a kościół dopiero się w niej buduje. Na tym obszarze mieszka 1,5 mln ludzi, z których większość to ateiści. Trzeba ich tylko przekonać, że ten brak, który w sobie noszą, chce wypełnić Jezus Chrystus. Problem w tym, że nie ma komu tego robić.
Córka myśliwego
Jelena Władimirowna Timochina ma 31 lat, pochodzi spod Nowosybirska. Jej ojciec jest myśliwym. Ale nie takim jak ci w Polsce, którzy polują po pracy. Pan Władimir zawodowo poluje na łosie, norki i kaczki; trzyma małe psy do polowań na borsuki, psy gończe na zające i błękitnookie psy łajki na lisy. Dzięki tacie Lena doskonale zna syberyjski las. Od dziecka umie chwytać jadowite żmije, z których tata robi maść do smarowania sideł. – Wystarczy żmiję przydusić patykiem albo nogą, potem bierzesz ją za szyję, a ona jakby śpi. I wsadzasz do słoika, to nic takiego – mówi. W rodzinie Lenki panował ateizm, jeden z jej dziadków pracował nawet w KGB. Dziewczyna przyjęła chrzest jako 13-latka, bo namówił ją kolega ze szkoły muzycznej. Jednak prawosławny batiuszka dopiero w czasie obrzędu chrztu zaczął uczyć Lenę, jak robić znak krzyża. – Nie wiedziałam, co dla mnie znaczy ten znak krzyża i chrzest – wspomina Lena.
Z rodzinnego domu Lenka trafiła do Nowosybirska, studiować filologię rosyjską i public relations. Została modelką, prowadziła też poranny program w regionalnej telewizji. – To był bardzo pusty program, naprawdę – macha ręką. Narzeczony Leny chciał ślubu w Kościele katolickim, więc zaprowadził ją do księdza. Poszła, ale nic to dla niej nie znaczyło. Pierwszy zachwyt, który przeżyła w katedrze w Nowosybirsku, miał podłoże estetyczne. Choć może nie tylko? Nowosybirską katedrę przecinały smugi światła, a w tych smugach tańczyły cząsteczki kurzu. – Tak się w to zapatrzyłam. I zachciałam bardzo, nawet nie wiedziałam czego – wspomina. W trakcie przygotowań do ślubu zaczęła odkrywać piękno chrześcijaństwa. Ale stało się coś jeszcze: gdy zaczęła głębiej myśleć o swoim życiu, zaczęła też rozeznawać swoje powołanie. – Zrozumiałam, że chyba za mojego narzeczonego nie pójdę. Więcej: że chyba za nikogo nie pójdę. I że chyba chcę być jak te kobiety przy ołtarzu, które są takie dobre dla wszystkich – mówi o siostrach zakonnych. – Z tym chłopakiem w końcu rozeszliśmy się. Jestem mu wdzięczna, że pokazał mi wiarę, i modlę się za niego – dodaje.
Modelka rzuca wybieg
Lenka odbyła u biskupa spowiedź z całego życia. Nawróceni ludzie w Rosji, po 70 latach panowania ateistycznej ideologii, często muszą odkrywać sprawy najprostsze, oczywiste dla Polaków. Lence nikt nie powiedział, że spowiedź daje nie tylko czyste serce, ale też prawo do przyjęcia Eucharystii. – Nikt mi nie powiedział: „Idź!”. Oni szli do Komunii św., a ja stałam i płakałam, że ja nie mogę. Myślałam, że oni widać nie są takie grzeszniki jak ja. Znałam siebie, byłam grzesznicą, która teraz chce żyć w świętości. Ale skoro nikt mi nie mówił, że mogę przyjąć Komunię, to widać ludzie widzą, że jestem niegodna – wspomina. Życie to nie bajka, więc po nawróceniu z drogi Leny wcale nie zniknęły przeszkody.
Przeciwnie: na krótki czas po nawróceniu przeszkody nawet się nawarstwiły. Straciła pracę. Wiązało się to z tym, że przestała kręcić się w telewizyjnym światku i zabiegać o swoją pozycję. – To towarzystwo przestało mnie pociągać i mi imponować. Zauważyłam, jakie głupie było to wszystko, głupie i puste – zauważa. – Chciałam zająć się czymś prawdziwym, jakąś prawdziwą pracą. Czułam, że Pan Bóg coś dla mnie przygotował, ale jeszcze nie wiedziałam, co to jest – mówi. Kiedy była przybita utratą pracy, osamotniona po zerwaniu z narzeczonym i odwróceniu się dawnych znajomych, kuzynka zaprosiła ją do miasta Surgut na surowej syberyjskiej Północy. Przez pół roku płakała, że jej stare życie się skończyło, a nowe wciąż się nie zaczęło. I że w 350-tysięcznym Surgucie nie znalazła katolickiego kościoła.
Wiosną 2005 r. zobaczyła w lokalnej telewizji reklamę u dołu ekranu, że katolicy z Surgutu proszą o modlitwę za umierającego papieża. Był też numer telefonu. Zadzwoniła. Ksiądz odprawiał Msze w wynajętej stołówce, a później w kaplicy urządzonej w zwykłym mieszkaniu w bloku. Wiara Leny znów zaczęła szybko wzrastać. To tu zaczęła przystępować do Komunii świętej. W Surgucie też pracowała jako modelka. Proboszcz, polski ksiądz Jarosław Mitrzak, nie odradzał jej tego, ale zadał jedno pytanie: co przez tę pracę sprzedajesz ludziom? – Doszłam do wniosku, że praca modelki jest bardzo niedobra dla kobiety. Zobacz, jaki obraz kobiety proponują ludziom modelki w reklamach. Czy sprzedają tylko ubrania, czy też seks i rozpustę? Zobacz, w jaki sposób patrzą, jaka ciemność jest w ich oczach – mówił.
Patrzę na czasopisma sprzed kilku lat, w których są jej zdjęcia: Lena na okładce, w czasie pokazu mody ślubnej, z włosami ułożonymi w ekstrawagancki czub. Nie widzę w tych zdjęciach niczego złego. – Bo ja ci nie dałam wszystkich moich zdjęć. Pokazywałam też znacznie więcej skóry – mówi. – Modelki są uczone: żeby się utrzymać na wybiegu, musisz mieć jakiś message, jakąś wiadomość do ludzi. Co im zaproponujesz przez postawę ciała? Jasne, chodzi o sprzedaż ubrań, ale diabeł czasem coś do tego dodaje. Reklama zawsze będzie cię kusić seksem, jedzeniem, władzą lub pieniędzmi, bo na tym jest zbudowana. Nie mówię, że wszelka reklama jest taka, ale bardzo mało jest reklamy czystej. Ja tego nie chcę – mówi.
Chcę być jak pies
Lena bardzo lubi baranki i owce. Kiedy je widzi, podchodzi i głaszcze. – Jak byłam w Zakopanem, to mi taka myśl przyszła, że mogę być przy księdzu jak pies przy pasterzu. I taka chyba ma być moja praca – wspomina. Została katechetką i organistką parafii św. Józefa w Surgucie. Zaczęła grać i śpiewać Bogu podczas Mszy świętych, odprawianych w kaplicy i po mieszkaniach katolików, rozsianych na ogromnych przestrzeniach. A do najdalszych zakątków parafii trzeba jechać samochodem aż 1300 km.
Lena przygotowała do chrztu świętego wielu Rosjan, w tym dorosłych. To, co opowiada im o Bogu, jest dla nich odkryciem. – Lena, jak ty mnie teraz nauczysz, tak ja przez całe życie będę robiła. Naucz mnie dokładnie – oświadczyła jej kiedyś Galina, jedna z jej chrześniaczek, sporo od Leny starsza. Lena przy najtrudniejszych jej pytaniach o wiarę od razu dzwoniła do księdza i przekazywała precyzyjną odpowiedź.
– Mówię na katechezie, że ja wierzę, że Pan Bóg żyje. Ja Go znam. On mnie kocha. Że życie wieczne jest. Że człowiek szczęśliwy, kiedy z Bogiem – mówi Lena ładnie po polsku. – Na katechezie czasem tak jest, jakbyś to nie ty mówił. Czasem nagle po prostu wiesz, co masz powiedzieć. I to trafia – dodaje.
Ku zdumieniu Leny, słowa o spotkaniu Boga trafiły też do jej własnej babci, 81-letniej Marii Fiodorownej Waseczko. Babcia przez całe życie była ateistką. Mieszka w syberyjskim mieście Lantor. W przeszłości pracowała jako murarz, malarz, kierowca i konduktor. Niczemu nie dowierza, zanim nie sprawdzi, że jest dobre. Wtedy bierze to oburącz i już nie odda. Tak też było z chrześcijaństwem.
Pomogło, że ks. Jarosław z Surgutu do niczego ludzi nie przymusza. A za to przy kawie ciekawie opowiada o sprawach, o których ona nigdy nie słyszała. Poprosiła o chrzest. Lena nauczyła więc własną babcię znaku krzyża. Przez rok ją przygotowywała do chrztu. Na pytania, czy wierzy w Boga, który stał się człowiekiem, umarł i zmartwychwstał, żyje i teraz jest z nami, babcia z przekonaniem odpowiadała, że wierzy. – Ale był taki kamień, który zatrzymał dalszą drogę do chrztu: babcia nie wierzyła w królestwo niebieskie. Mówiła, że widziała, jak wyglądają wyciągane z ziemi ludzkie kości, że ciało po śmierci zgnije – mówi Lena.
Kiedyś babcia źle się poczuła. Ks. Jarosław Mitrzak zapytał wtedy biskupa, czy może ją ochrzcić, mimo braku wiary w życie wieczne. Biskup zdecydował: chrzcij, a potem, zwyczajnie jak na Syberii, kontynuuj katechezę. – No to kiedy będziemy was chrzcić? – zapytał więc ks. Jarek. – A teraz! – odpowiedziały Maria i Galina, druga kandydatka do chrztu. Ksiądz ochrzcił je bez ociągania. Stały, trzymając zielone świece noworoczne, w zwykłych ubraniach i bez wymyślnych fryzur. W tych okolicznościach wyraźniej było widać istotę tego, co się dzieje. I wielkie szczęście promieniujące z twarzy tej znającej życie kobiety, radość wynikającą z chrztu, bierzmowania i Eucharystii. – Ona po tej uroczystości się zmieniła, nie tylko duchowo, ale nawet fizycznie. Twarz jej się zmieniła. Jakby światło jej przez skórę idzie – mówi Lena, która została matką chrzestną własnej babci.Nie było pewności, czy babcia nie była ochrzczona po urodzeniu, więc odbyła też spowiedź. Przedtem wstała i powiedziała w ich małej wspólnocie o swoich grzechach. Tak jak to robili pierwsi chrześcijanie. „Babcia, to nie nam, to ojcu Jarosławowi masz mówić” – szepnęła Lena. A babcia: „Tak, ale w tym moje życie było grzeszne przed Bogiem”. I dopiero potem poszła wyznać grzechy przed księdzem.
Od kilku dni Lena jest postulantką w bezhabitowym Zgromadzeniu Sióstr od Aniołów w Konstancinie pod Warszawą. To w tym zgromadzeniu żyła mistyczka Wanda Boniszewska, więziona za wiarę w ZSRR i zmarła przed 7 laty, znana ze sztuki Teatru Telewizji „Stygmatyczka”. Powołaniem tych sióstr jest pomoc kapłanom w trudnych misjach i podtrzymywanie modlitwą ich świętości. Lena zaufała, że to Pan Bóg wybierze dla niej najlepszą z dróg. Bo z początku zastrzegała, że jako siostra powinna wrócić do Rosji. „Polska ma dużo kleryków, dużo sióstr zakonnych, a tu ich nie ma, to niesprawiedliwe. Tu jestem potrzebna, to w Rosji jest dzisiaj rannie chriestiaństwo” (wczesne chrześcijaństwo) – mówiła. Proboszcz odpowiedział: „W Rosji jest rannie chriestiaństwo, a w Europie ranne chrześcijaństwo, zranione. Jeśli Pan Bóg zechce, żebyś pracowała w Rosji, to tu wrócisz. A w Polsce możesz nauczyć się być dobrą siostrą”.
A co z wiarą w życie wieczne babci Leny? Pani Maria płakała, że wnuczka wyjeżdża do zakonu w Polsce. Lena mówiła jej: „Babcia, jak za mną płaczesz, to co płacze? Ciało ci płacze? A może coś jeszcze w tobie płacze?”. Pani Maria na to: „Ale wyjeżdżasz, a ja niedługo umrę i już nigdy cię nie zobaczę”. A Lena: „Babcia, nie płacz. Ja też chcę z tobą być. Jak umrzesz przede mną, to ja później też Tam przyjdę i cię znajdę”.
Katolicy z parafii Leny na Syberii, proszą o wsparcie budowy kościoła: Ks. Jarosław Mitrzak, Kredyt Bank SA nr 34 1500 1663 1016 6029 0931 0000, z dopiskiem: „Ofiara na budowę kościoła w Surgucie”.
Przemysław Kucharczak
Gość Niedzielny 40/2010 10-10-2010
Art. ze str. goscniedzielny.wiara.pl