Liturgia


Czytania na dziś »

Komentarz do Słowa na dziś








Ambona > Komentarz

Uśmiech Sary2010-09-02


Uśmiechnęła się więc do siebie i pomyślała: “Teraz, gdy przekwitłam, mam doznawać rozkoszy, i mój stary mąż?” Rdz 18, 12


Uśmiech Sary podsłuchującej u wejścia do namiotu kojarzy się nam z czymś negatywnym. Oto usłyszała, jak Pan powiedział do jej męża Abrahama: O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara będzie miała wtedy syna (Rdz 18, 10). Oboje byli w bardzo podeszłym wieku, więc Sara nie dowierzała i uśmiechnęła się. Pan, goszczący u Abrahama, zinterpretował to jako wyraz niedowiarstwa. Powiedział do niego: Dlaczego to Sara śmieje się i myśli: Czy naprawdę będę mogła rodzić, gdy już się zestarzałam? (Rdz 18, 13). Jednakże Pan nie ukarał jej za brak wiary. A mógł. Przecież w podobnej sytuacji Zachariasz stracił mowę, został ukarany za niedowiarstwo. Sara zresztą przeraziła się i nawet ze strachu zaparła się, mówiąc: Wcale się nie śmiałam (Rdz 18, 15). Pan jednak nie pozwolił na to kłamstwo: Nie. Śmiałaś się. Ale nie tylko jej nie ukarał, lecz dotrzymał obietnicy i urodziła ona Izaaka.



Paleta uczuć

Prosta – wydawałoby się – sytuacja. Jednak dynamizm tej sceny i pewne niedopowiedzenia rodzą wątpliwości. Według redaktora tego tekstu Pan sądził, że Sara śmiała się, bo nie wierzyła, że będzie mogła rodzić, będąc już starą kobietą. Natomiast ona, uśmiechając się, myśli, że teraz, gdy już przekwitła, ma doznawać rozkoszy razem z mężem. Niby podobne motywacje śmiechu, a jednak to nie to samo. Z jednej strony Sara nie wierzy w możliwość zajścia w ciążę, z drugiej zaś możliwość współżycia z mężem musi być dla niej interesującą perspektywą. Stąd uśmiech, który zawsze jest przejawem radości, choćby skrywanej pod innymi, równoległymi myślami. Ona nie wierzy, a jednak ma nadzieję. Gdyby nie ta nadzieja, nie byłoby uśmiechu. Byłby tylko żal. Tak już jest. Gdy nasza gorycz czy złośliwość są zaprawione szczyptą uśmiechu, to znaczy, że nadzieja jeszcze się w nas tli. Tak naprawdę źródłem uśmiechu Sary, a więc jej radości, jest obietnica Pańska, a nie niedowiarstwo.


Sara przerażona wypiera się swojego śmiechu. Ale Pan nie pozwala jej na to. Upiera się przy tym, że ona się śmiała. Nie robi tego po to, by ją ukarać, jakby się zdawało, ale myślę, że po to, by utwierdzić ją w nadziei. On w ten sposób wydobywa z tego dwuznacznego uśmiechu jej nadzieję. Innymi słowy mówi: Skoro się śmiałaś, to jednak uwierzyłaś, że to jest możliwe, stanęła przed twoimi oczami perspektywa normalnego pożycia małżeńskiego i to owocnego, pełnego, takiego, którego już dawno nie przeżywałaś i wydawało się, że już nigdy nie przeżyjesz.


Źródłem radości jest nadzieja. Nawet gdy już doświadczyliśmy czegoś wspaniałego, to nas to raduje dlatego, że takie wspomnienie budzi nadzieję na przyszłość.



Różne uśmiechy

W zasadzie można by zakończyć ten tekst tak optymistycznie. Ale pozostają pewne wątpliwości. Przecież bywa śmiech naprawdę szyderczy. Bywa, że ktoś śmieje się z czyjegoś wypadku. Zatem nie zawsze śmiech oznacza radość. Czy więc uśmiech Sary był radosny? Tak do końca nie wiemy. Ale trudno posądzić ją o chęć szydzenia z Pana Boga. Nie miała powodów do jakiejś szczególnej złośliwości, chyba nie chodziło też o jakieś naśmiewanie się ze starości Abrahama i swojej własnej przy okazji. Abraham wiele razy okazywał jej ogromną miłość mimo jej bezpłodności. Być może była zirytowana tym, że nie mieli dzieci. Historia z Hagar potwierdzałaby to. Raczej była zła na siebie. Tym bardziej jej śmiech wypływał i z pogody ducha, jaką daje dystans do własnych problemów (myślę, że zamartwianie się bezpłodnością odeszło już gdzieś na daleki plan), i z tego, że powrót do tego problemu nastąpił w zupełnie nowej perspektywie – wspaniałej obietnicy Pana. To już nie było ciągłe bezproduktywne zamartwianie się.


Wszystko co już zostało pogrzebane i przebolałe, co już oddaliła “żałoba”, na co można było spojrzeć z łagodnością, jaką daje dojrzała starość, teraz staje się znów aktualne, niespodziewanie możliwe. Ta nagła zmiana perspektywy jest dość komiczna. Taka nadzieja na małżeńskie igraszki między staruszkami budzi wesołość. Byłoby to jednak raczej żałosne, gdyby nie Bóg. Ta cała odmiana, to przecież wynik Jego interwencji. Gdyby zapowiedź o dziecku za rok wyszła od zwykłego człowieka, mogłaby wzbudzić w Sarze złośliwe prychnięcie człowieka obrażonego kpiną nie na miejscu. Natomiast śmiech mógł się narodzić u kogoś, kto jednak, mimo wszystko, ufa Bożym obietnicom.


Tak też jest i z nami. Do śmiechu z żartów na temat naszego życia jesteśmy skłonni tylko wtedy, gdy jeszcze jest jakaś nadzieja.


To chyba ciekawe kryterium. Śmiech. Jest zrozumiały, gdy wydarzy się coś dla nas korzystnego, gdy coś wygramy. Natomiast śmiech z czegoś, co może być poczytane za złośliwy żart wobec nas, jest świadectwem nie byle jakiego wnętrza. Wiedzą to ci, którzy próbowali pocieszyć kogoś po stracie najbliższych lub po powodzi zabierającej cały dobytek. Ludzie różnie reagują na sugestie, że będzie dobrze.


Ogniki w oczach

Warto chyba też zatrzymać się nad tym, że Sara uśmiecha się, myśląc o seksie z mężem, a nie o ciąży. Jest to dla komentatorów na tyle wstydliwe, że np. okołobiblijne legendy żydowskie wkładają w usta Sary takie słowa: Czy to możliwe, aby to łono wydało jeszcze na świat dziecko, by te wysuszone piersi mogły je nakarmić? A nawet gdybym mogła nosić w sobie dziecko, czyż pan mój Abraham, nie jest za stary? (Luis Ginzberg, Legendy żydowskie, Warszawa 1997, s. 129). Natomiast według Biblii Sara, uśmiechając się, myśli: Teraz, gdy przekwitłam, mam doznawać rozkoszy, i mój stary mąż? (Rdz 18, 12). Myślenie o seksie jest wstydliwe i dlatego wywołuje wesołość. Ileż żartów dotyka tej sfery! Być może w oczach Sary zapaliły się wtedy figlarne ogniki. Była niezwykle piękną kobietą, nawet w swojej starości. Faktem jest, iż Boża obietnica wywołująca wesołość u tej kobiety była związana z perspektywą przeżyć erotycznych. I ona wyraźnie to zauważyła. Perspektywa przyjemności, a może więcej, po prostu bliskości fizycznej z mężem, której nic nie może zastąpić, wywołała w niej wesołość. Trochę się jej przeraziła, ale Pan nie pozwolił jej wyprzeć się tego śmiechu.



Ks. Jacek Siepsiak – jezuita, proboszcz parafii pw. św. Klemensa Dworzaka we Wrocławiu, wieloletni duszpasterz akademicki. Formację zakonną odbył m.in. w Krakowie, Neapolu, Rzymie i w Sydney.

Art. ze str. deon.pl

Programista PHP: Michał Grabowski | Opracowanie graficzne: Havok.pl