Felietony
8 (62) Wiekuista przyjaźń2011-10-31W ostatni dzień października odkryłem, że szarość jest piękna i może zawierać w sobie nieskończoną ilość barw. Wczorajsza, XXXI niedziela zwykła roku rzeczywiście była ciemna, szara i zamglona, słońce skryło się za kilkoma warstwami deszczowych chmur i wcale nie miało ochoty pokazać się nawet na chwilkę. Kiedy jednak wdrapałem się na mój punkt obserwacyjny na klasztornym strychu, zobaczyłem, że kolorystyka tej zwykłej niedzieli jest niezwykła. W szarości dnia z zadziwieniem patrzyłem na Prosnę i jej brzegi nasycone kolorami w bezmiarze odcieni nie nużącego się przesytu. I nie wiem, czemu pomyślałem sobie, jak musi wyglądać taki dolinny krajobraz Prosny, przepuszczony przez filtr wieczności, w perspektywie słów św. Pawła z Listu do Koryntian (1Kor 2, 9) „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują".
Jutro... Uroczystość Wszystkich Świętych i zanurzymy się w tajemnicę eschatologicznej rzeczywistości - nieskończonego istnienia ogromnej rzeszy naszych przyjaciół, wiekuistych przyjaciół Boga i naszych, powołanych na zawsze do pełni prawdy, piękna, dobra i miłości... w Wiekuistym. Wiara każe nam mieć pewność, że wszyscy zmierzamy tam, gdzie czeka na nas ta ogromna rzesza przyjaciół. Rozpoznamy wśród nich tych, których tak dobrze znaliśmy w ziemskiej doczesności i tych, których znamy jedynie z opowieści, książek, lub o których nic nigdy nie słyszeliśmy. I wszyscy będą nas witać z miłością i niezachwianą pewnością, że my i oni - jesteśmy przyjaciółmi, wiekuistą wspólnotą świętych Boga.
Kiedyś przyszła do mnie dziewczyna, o której od tamtego spotkania często myślę ze współczuciem i miłością, opowiedziała mi historię swego życia. Nigdy nie zaznała gestów miłości od swoich rodziców - pogłaskania, przytulenia, pogodnego spojrzenia, ciepłego i życzliwego słowa, pozostała sierotą żyjąc ze swoimi najbliższymi pod jednym dachem. A po drugiej stronie... miliony kochających twarzy, miliony wiekuistych, nieznanych jeszcze przyjaciół, Świętych Boga. Pomyślałem sobie, że tajemnicę świetych obcowania często łatwiej pojąć wpatrując się w oblicze nieskończononego kosmosu, aniżeli w twarz bez życzliwego wyrazu, patrzącego z drwiną, biologicznego ojca. Ale na szczęście jest ta niepoliczalna rzesza świętych przyjaciół...
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję" (J 15,14). Z tym zapewnieniem zwraca się Chrystus do kazdego z nas, zwłaszcza do tych, którzy nie doznali ciepła serca drugiego, zwłaszcza najblizszego człowieka. On pragnie zrekompensować wszystkie tragiczne niedostatki miłości i prawdziwej przyjaźni. Co nam Jezus przykazuje, byśmy stali się prawdziwie Jego przyjaciółmi? Św. O. Pio bardzo lapidarnie i wyraziście odpowiada na to pytanie: „Kochaj całą duszą i bez ograniczeń". Otwórzmy się więc na Jego miłość i przyjaźń. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" (J 15,13). Jezus oddał swoje życie za nas - Jego przyjaciół. Dlatego wspominamy wszystkich Świętych, bo sami tęsknimy za przyjaźnią i miłością. Gdzie jest świętość, tam jest przyjaźń i miłość, nie może być inaczej.
Wiele milionów ludzi ze wszystkich kontynentów wybrało Chrystusa i przyjaźń z Nim aż do przelania krwi. Męczennicy najbardziej więc upodobnili się do Jezusa Chrystusa. Ci Jego przyjaciele stali się również naszymi przyjaciółmi, zasilili wiekuistą wspólnotę Świętych Boga, wszystkich Świętych, których jutro będziemy wspominać i czcić. Niezwykłe jest zestawienie statystyczne i kartograficzne w Małym Gościu Niedzielnym sprzed tygodnia, ukazujące wyraziście, że nasza Ziemia jest planetą męczenników. W ciągu 2 tysięcy lat istnienia chrześcijaństwa, ze względu na bezkompromisową przyjaźń z Chrystusem zabitych zostało 70 milionów osób, z czego aż 45 milionów zginęło w XX wieku. Dzisiaj co 3 minuty wspólnotę wszystkich Świętych w niebie zasila jeden męczennik, uczeń Chrystusa, a co roku na świecie 170 000 chrześcijan świadomie ginie za wiarę.
Święci są wśród nas i nie tylko Ci, których rozpoznaliśmy jako świętych na drogach doczesnego życia, jako może towarzyszących nam, o których jedynie słyszeliśmy. Również ci, którzy odpłyneli na drugi brzeg istnienia, gdzie kończy się rzeczywistość doczesna, a zaczyna wieczna. Zadziwiające, jak doczesność i wieczność są blisko siebie, istnieją obok, przenikają się, ale nie mieszają, nie tworzą bezładu, chaosu. Po prostu, istnieją w harmonijnym ładzie, porządku, nieprzeniknionym i niewyobrażalnym z brzegu doczesności, a oczywistym z brzegu wieczności. I granica pomiędzy dwiema rzeczywistościami istnienia jest równocześnie ostra, ale i rozmyta jak mgła, o coraz mniejszej gęstości. Ci, którzy odeszli, są tak blisko, że bliżej niż na wyciągnięcie ręki. Tajemnica obecności, a może raczej współobecności jest niezwykła. Myślę, że świętych obcowanie polega na obecności. Odczucie obecności, to wewnętrzna pewność, że nie jestem sam, pewność, że wszystko co w moim życiu było miłością i przyjaźnią nie umarło lecz żyje, jest, istnieje, jako rzeczywistość wiekuista. I myślę też, że kto potrafił się zanurzyć w MIŁOŚCI i w miłości, poznał czym jest obecność. Miłość jest obecnością. Kto nie dotknął miłości jest wciąż chory na samotność. Świętych obcowanie jest przejawem miłości i obecności tych, którzy żyja po obu brzegach, tworząc bosko-ludzkie kontinuum. Wiele razy opowiadała mi Basia z Jaworek o niezwykłej bliskości ze swoją mamą, przebywającą już po drugiej stronie, ta bliskość jest tak odczuwalną obecnością, i pewnością, że pozwala jej na realny duchowy dialog z ukochaną mamą, słuchanie jej rad i poddawanie się im. Miłość, przyjaźń są najstarszą i zarazem najnowocześniejszą formą komunikacji miedzy osobami, formą świętych obcowania, przenikającą granice pomiędzy tak trudnymi do pojęcia i zdefiniowania rzeczywistosciami jak doczesność i wieczność.
W dzisiejszym numerze Małego Gościa Niedzielnego znalazłem wypowiedzi trzech osób na temat więzi z tymi, których bardzo kochają, a którzy są już w tej niepojętej rzeczywistości, na drugim brzegu istnienia. Małgorzata K. Piekarska, dziennikarka i pisarka, mówi o swoim ojcu: „Codziennie rozmawiam z moim ojcem, który zmarł 12 lat temu. Miłość jest silniejsza niż śmierć, więc myślę, że to zupełnie naturalne.... Bardzo często mam wrażenie, że tato stoi obok mnie, że się uśmiecha albo jest niezadowolony, gdy robię coś źle". Dziennikarz Igor Janke, który w wypadku stracił żonę i 3-letniego synka zwierza się: „Moi bliscy zmarli są cały czas obecni w moim życiu... Myślę, że nawzajem siebie potrzebujemy. Oni potrzebują naszej pamięci i modlitwy, a my ich opieki". Natalia Kukulska, która utraciła obojga rodziców, daje świadectwo ich bliskości: „Przede wszystkim mam wrażenie, że cały czas są w moim życiu, bo o nich myślę i to, co nas łączyło, nadal we mnie trwa... Niektóre wydarzenia w moim życiu oceniam jako znaki od nich. Cały czas też do nich się zwracam w myślach, z nadzieją, że mnie słyszą i dadzą odpowiedź. Więź miedzy nami nadal trwa".
Pamiętajmy, że nasze relacje i więzi miłości trwają i przenikają bariery wszelkich materialnych i duchowych rzeczywistości. Te relacje i więzi wciąż kształtują i utrwalają obcowanie ze Świętymi, obecnymi w bezmiarze nieba i z tymi, którzy dopełniają i oczyszczają swoją niepełną ziemską miłość i zmierzają do pełni miłości w ramionach Boga. Wiekuista przyjaźń, za którą świadomie bądź podświadomie tęsknimy, trwa i wypełnia wszelkie 'przestrzenie' jednej rzeczywistości, którą jest kochające serce Boga.
I znowu patrzę na piękno kolorowej jesieni nad Prosną i wiem, chociaż nie umiem sobie tego wyobrazić do końca, że jest do jedynie maleńkie, ułomne ogniwo tego kontinuum piękna, które jest stwórczym aktem miłości Boga po obu brzegach rzeczywistości istnienia.
Matka Boża, Królowa Wszystkich Świętych, Nieba i Ziemi - wszystkich rzeczywistości stworzonych - widzialnych i niewidzialnych, z uśmiechem patrzy na piękno Bożego świata w dolinie Prosny, chociaż Jej serce wypełnia cierpienie, z oczu płyną krwawe łzy, gdyż pośród ogromu piękna jest wciąż ogrom zła, nienawiści i grzechu świata. Maryja prosi nas o modlitwę i realne wstawienie się za młodą matką pięciorga dzieci, chrześcijanką, skazaną przez islamski sąd w Pakistanie. Asia Bibi ma być powieszona za dwa wypowiedziane zdania: "Jezus Chrystus umarł za moje grzechy i za grzech świata. Nie zrobił tego dla was Mahomet". Jak pomóc uratować Asię Bibi? Zobacz: www.gosc.pl/doc/993542.Uratuj-Asie-Bibi.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich i każdego z osobna w dniu imienin, w Uroczystość Wszystkich Świętych. Przesyłam błogosławieństwo i zapewniam pamięć podczas Eucharystii.
o. Ludwik znad Prosny
Wieruszów, 31 października 2011 r.
www.seminarium.paulini.pl
www.wieruszow.paulini.pl
8 (62). list/felieton