Felietony
(120) W czas Bożego Narodzenia - pomiędzy Betlejemi Wieruszowem: „Raduj się!”2014-12-31
Autor Księgi Przysłów mówi, że „przewlekłe czekanie jest raną dla duszy, ziszczone pragnienie jest drzewem życia” (Prz 13,12). Gdy ostatnim razem pisałem o czekaniu i oczekiwaniu, nie sądziłem, że wielu czytających ten tekst odbierze w kategoriach smutku. Oczywiście, smutki pojawiają się w naszej codzienności. Jezus w Ogrojcu też był bardzo smutny. Ale prawdziwy, nieustający, zabijający człowieka smutek jest wtedy, gdy w sercu nie ma nadziei, bo wtedy pozostaje beznadzieja. Gdy jest nadzieja, najbardziej przewlekłe czekanie, choćby było duchową raną jest błogosławieństwem. Tam, gdzie jest nadzieja nie ma zwątpienia. Nie lękajmy się stawać w prawdzie wobec rzeczywistości, która wypełniona jest nieustającym oczekiwaniem na spełnienie pragnień, tęsknot, marzeń, ale i spełnienie zadań, zamysłów. Tak często wydają się one przecież nierealne. Gdyby Jezus wypełnił się smutkiem myśląc o tym, co Go czeka, gdyby zwątpił w sens swojej misji, jak wyglądałoby nasze życie, myśl o przyszłości? Oczekiwaniu, choćby było długie musi towarzyszyć nadzieja. Jeśli jej braknie, wtedy w sercu pozostanie pustka i rzeczywiście, nieustający smutek. Prośmy więcBoga o dar i łaskę nadziei, ufności oraz radości.
Wraz z kończącym się Adwentem i zbliżającym się Bożym Narodzeniem uświadomiłem sobie, że cały kończący się rok był uciążliwym i przewlekłym czekaniem, ale wypełnionym nadzieją. Kolejne dni w jakiejś mierze były „duchową ranę”, ale zawsze otoczoną nadzieją. Wierzyłem, że pewnego dnia wyrośnie z niej jak drzewo życia nad płynącą wodą spełnienie oczekiwań. I rzeczywiście, tak się stało.
Dziś mogę powiedzieć, że pierwsza godzina Bożego Narodzenia była dla mnie najpiękniejszym wydarzeniem starego roku. Bożonarodzeniowa noc była najbardziej niezwykłym darem jaki otrzymałem od dobrego Boga. I upewnił mnie On wówczas, że nie należy wątpić lecz z ufnością zwracać się ku Niemu. Warto czekać mając w sercu ufność i nadzieję. Warto wtedy nawet przez okrągły rok, codziennie z pewnością i optymizmem zaglądać do pustej skrzynki pocztowej.
Wydarzenie pierwszej godziny Bożego Narodzenia zamykam więc w moim sercu jako łaskę i radosną tajemnicę, za którą dziękuję Bogu. Oczekiwanie stało się spełnieniem – drzewem życia nad płynącą wodą.
Gdy zbliżało się Boże Narodzenie moją pamięć poszerzyłem o wspomnienia z betlejemskiego Pola Pasterzy, które miałem szczęście nawiedzić pod koniec stycznia. Proste i przemawiające do wyobraźni obrazy na ścianach Sanktuarium „Gloria in excelsis Deo” stały się tłem do wydarzeń z ostatnich dni. Bezradni, wystraszeni i zadziwieni pasterze oraz rozśpiewani, radośni aniołowie... Czułem się raz jak zadziwiony pasterz, innym razem jak śpiewający anioł. Otrzymałem w tym czasie wiele listów i pozdrowień od przyjaciół – ziemskich aniołów. Pochyliłem się też nad ich zamyśleniami, bo dobrze jest, gdy ludzie dzielą się myślami i dobrym słowem, wypływającym z głębi serc. Odkryłem, jak wiele z nich było nasączonych subtelnym cierpieniem, trudem, samotnością i beznadzieją codzienności. Ale w dobrym słowie, niezależnie od subtelności ukrytych w nim łez, zawsze dostrzec można coś ważnego: serdeczność pozdrowień i moc modlitwy, potrzebę dzielenia się i obdarowywania radością oraz poczuciem bliskości. Wszystkim tym osobom dziękuję za szczerość i odkrycie swoich serc. Przecież ja też w długim moim życiu niejednokrotnie pielęgnowałem w ukryciu własnej duszy rozmaite duchowe rany. Bo taki już jest los każdego człowieka, że krzyże i rany są nieodłącznym elementem jego tożsamości. Wszystkie duchowe zranienia oddaję w ten niezwykły Bożonarodzeniowy czas Jezusowi. Radość, życzliwość, uśmiech, Boże dotknięcie otulają subtelne rany, często trudno i powoli się gojące.
Pasterze na kamienistym pastwisku Betlejem drzemali nie bardzo wiedząc na co czekają i co się dzieje. Całe ich życie było trudnym czekaniem na polepszenie się ich losu. Ale tej jedynej w historii ich życia nocy doczekali się wydarzenia, które było wypełnione niebem, światłem, aniołami, ich śpiewem. W ich pasterskim życiu coś się wypełniło i dopełniło. Poczułem się jednym z nich. Po mszy św. pasterskiej wróciłem do klasztoru i odczułem że w moim sercu też coś się wypełniło. Po roku oczekiwania Bóg przysłał mi anioła. A może był to cały chór anielski. Czymże był rok oczekiwania… skoro aniołowie przynieśli mi wypełnienie oczekiwania. Pasterze się doczekali i ja też się doczekałem najpiękniejszej nowiny. Od tego czasu czekanie zamieniło się w dziękczynienie. Bóg okazał bowiem swą łaskę i swe miłosierdzie.
W dzień Bożego Narodzenia, po południu, po wielu dniach, w jednym miejscu na niebie rozsunęły się chmury, pojawiło się światło słoneczne i wpadło do mojego pokoju. Nabrałem wewnętrznej pewności, że to znak dla mnie, słoneczny znak, na który czekałem tyle miesięcy i codziennie wypatrywałem. I pomyślałem, że właśnie tak Bóg się rodzi w sercu człowieka. A gdy Bóg się rodzi, to z Nim rodzi się także radość. Wczoraj miałem w sobie najgłębsze przekonanie, że ta Noc Narodzenia będzie moją Wielką Nocą, że Bóg przyjdzie tej nocy jak gdyby specjalnie do mnie i wypełni mnie radością. Wraz z Jezusem otrzymałem dar, który jest radością serca. Taki jest Bóg. Każe miesiącami oczekiwać na spełnienie i w jednym momencie Jego pewność dociera w sam środek serca. Mówi Bóg: ‘przychodzę, oto jestem, jestem nowiną i spełnieniem oczekiwania, przyniosłem radość’.
W noc Narodzenia Pole Pasterzy i Grota Narodzenia rozbrzmiały anielskimi dźwiękami Akatystu:
„Archanioł z nieba posłany został, by rzec Bogarodzicy. Kiedy ujrzał, że wraz z jego głosem bezcielesnym wcielasz się Boże, stanął w zachwycie wołając do Niej:
Raduj się, przez Którą zajaśniała radość,
Raduj się, dla Której klątwa zniesiona.
Raduj się, Któraś Adama z upadku podniosła,
Raduj się, Któraś Ewę uwolniła z łez.
Raduj się, wysokości niedostępna ludzkiej myśli,
Raduj się, głębino nieprzenikniona nawet oczyma anielskimi.
Raduj się, Która jesteś tronem Króla,
Raduj się, Która nosisz utrzymującego wszystko.
Raduj się, gwiazdo, Która ukazałaś Słońce,
Raduj się, łono wcielenia Boskiego.
Raduj się, przez Którą odnawia się stworzenie,
Raduj się, przez Którą kłaniamy się Stwórcy.
Raduj się, Oblubienico pozostająca Dziewicą!”
Noc oczekiwanego spełnienia, to szczęśliwa noc. Bóg się narodził, czekanie stało się mocą, która nie truchleje lecz staje się życiem i nadzieją. Niech ten hymn stanie się dla nas wszystkich błogosławieństwem przez ręce i serce Bogarodzicy.
Dziękujmy Bogu za wszystko - że się narodził i że jest wśród nas.
o. Ludwik
25 grudnia 2014 r.
viaaddeum.pl
Felieton 120