Felietony
23(77) Ponowne zadziwienie2012-09-01
Szybko przyszło kolejne zaskoczenie, bo oto otrzymałem maila, który mnie zadziwił - słowa od osoby, której nie znam, nigdy nie widziałem, a która od tego momentu już jest mi bliska i zamykam ją w swoim sercu. Otóż, Małgosia S. napisała: „pozdrawiam serdecznie i dziękuję za te felietony Ojca. Po ostatnim felietonie uświadomiłam sobie, że skoro czytam je od dawna (ponad 2 lata) i nigdy nie dałam znaku, że są dla mnie ważne (czasem to tylko jedno słowo, które powoduje że drgnie serce), postanowiłam to naprawić i przede wszystkim podziękować: dziękuję, że Ojciec poddaje się nakazom Ducha Świętego i pisze". Twoje słowa, Małgosiu, spowodowały we mnie także drgnienie serca i wzruszenie. Uświadomiłem sobie, że jeszcze potrafię się wzruszyć i że moje serce nie utraciło wrażliwości na dobro i życzliwe słowa, darowane bezinteresownie od kogoś nieznajomego (chyba, że się znamy, tylko moja ułomna pamięć już zamazuje Twoje imię i twarz. I uświadomiłem sobie także prawdę, że nasze istnienie ma sens, nawet wówczas, gdy możemy kogoś obdarować tylko jednym słowem, które spowoduje drgnienie serca, może uśmiech na twarzy. I jeszcze jedna myśl. Bywa tak, że to, co wkładamy w nawias, jest najważniejsze. A w nawias włożyłaś Małgosiu zdanie: „...jedno słowo, które powoduje, że drgnie serce!" Serdecznie dziękuję Ci za to „drgnienie serca".
Piszę więc ten felieton z potrzeby serca, bo gdzieś tam w moim środku, dzisiaj od rana jest dużo radości, pomimo 'trudnych' intencji, które w szczególności wydobywałem 'na wierzch' wszystkich innych dzisiejszych, wtorkowych intencji mszalnych. I proszę was wszystkich, którzy dołączyliście się do tej dzisiejszej Ofiary Chrystusa, w szczególności pamiętajcie o Basi z Sanoka, o mężu naszej seniorki Janiny, której jubileusz 50-lecia małżeństwa celebrowaliśmy przed trzema laty na Skałce i od tego czasu podarowałem jej honorowe miejsce w loży mojego serca, o Monice, która ufa Jezusowi jak niewiasta z dzisiejszej Ewangelii, chorująca na krwotok od wielu lat, a która dotknęła się tylko frędzli Jego szaty, o najbliższych Bogusi, by rozkwitła w nich miłość i pragnienie wzajemnego dzielenia się nią...
Wymieniona Basia z Sanoka jest ciężko chora, ale wciąż uwielbia Boga za swoje życie; jest „szczuplutka i drobniutka, ale pracowita, dobra, szlachetna, mądra i wspaniała Matka, Żona, Przyjaciółka; dla Nas WIELKI mały CZŁOWIEK!!! Wzór do naśladowania" - tak ją charakteryzuje Grażyna z Rodziny Błogosławionego Edmunda Bojanowskiego w Sanoku. Otrzymałem od niej list z podziękowaniem za felietony i serdeczną zachętą do dalszego pisania.
Wspomniana wyżej kochana Seniorka - Janina prosi o „porzucenie zwątpienia co do celowości pisania felietonów i o zapał do pisania następnych, które są jej pokarmem duchowym, przypominają o Bożej Miłości i są formą ewangelizacji". Janina ma wyjątkowo dobre i życzliwe serce, co niekoniecznie jest cechą wszystkich seniorów. Wobec jej słów jestem bezradny i dlatego tak szybko zabrałem się do pisania kolejnego listu-felietonu. Droga Janino, pozdrów swojego męża, a jeśli zechce, to gotów jestem przyjechać do niego w dowolnym czasie. Póki co, zabieram Was obojga w duchowy sposób na pielgrzymkę do Medjugorje, na którą, jak wszystko na to wskazuje, wybiorę się na początku sierpnia.
Jak wyżej napisałem, od rana jestem niezwykle radosny. Ale czy można się nie radować czytając (kolejny już raz) list od Magdy z południowo-wschodniej Polski: „Kochany Ojcze, chciałabym posłać Ci uśmiech moich dzieci, bo nic tak nie poprawia mojego nastroju, a nawet więcej... takie RADOŚCI potrafią leczyć nie tylko ducha, ale także przywracają siły fizyczne. Czasem zupełnie nie wiem skąd mam tyle sił, a gdy już mi się wydaje, że życie traci sens, płacz lub uśmiech [moich dzieci]mówi, iż trzeba znowu wstać i uśmiechać się nawet przez łzy. Dziękuję za każdy opis nieba i zieleni, Ojcze, nie mam czasu często się nad tym pochylić, a u Ojca mogę to na nowo przeżyć".
Pisałem w ostatnim felietonie parę myśli o spowiedzi. Kilka dni temu otrzymałem od X. przepiękne słowa o spowiedzi: „Miałam straszną pokusę, aby przestać chodzić do Komunii Świętej, bo teraz będzie ciężko utrzymać się w stanie łaski uświęcającej, że spowiedź nie ma sensu. A teraz pisząc to uświadamiam sobie, że nie chodzi tutaj o to, jak długo będę w stanie łaski, ale żeby cały czas trzymać Jezusa za rękę, aby w czasie upadku pomógł mi natychmiast powstać... ogarnia mnie wzruszenie, kiedy widzę jak Jezus walczy o taki pyłek, którym jestem".
O taki pyłek...? Ten pyłek dla Jezusa jest drogocenną perłą i wielkim skarbem. Nie lękaj się kochana X., „Miłość Cię znajdzie!" No właśnie, znajdzie Cię, nawet jeśli pozwolisz, że wyślizgnie się z Twojej dłoni Jego dłoń. „Miłość Cię znajdzie!" Piszę te słowa, bo wczoraj moja ukochana 'wnuczka' s. Lucylla, z krakowskich Łagiewnik, przysłała mi filmik prezentujący udział sióstr Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia w Lednicy - Boża 'impreza' nasycona radością, uśmiechem, tańcem, w której wzięła też udział sama św. Siostra Faustyna. Uśmiechnięte siostry, wśród których większość z łatwością rozpoznawałem, tańczyły z relikwiarzami Świętej, ale nie mam wątpliwości, że sama żywa Faustyna z lekkością tańczyła przed zadziwionymi rzeszami młodzieży zgromadzonej na tym spotkaniu z Miłością - Miłosiernym Jezusem. Hasło i motto tego spotkania brzmiało: „Miłość cię znajdzie!" Wszystkim, którzy nie do końca potrafią uwierzyć, że Jezus ich kocha - kocha każdy ludzki pyłek, mogę jedynie wielokrotnie powtórzyć: „Miłość cię znajdzie!" Więc pozwól Mu się znaleźć, uchwyć się Jego ręki, która jest bliziutko, na odległość dotknięcia z twoją ręką.
W trakcie pisania felietonu sygnał dźwiękowy oznajmił, że coś wpłynęło do skrzynki pocztowej. List od Siostry Barbary: „Interesuje mnie, czy uda mi się spotkać z Ojcem na tegorocznej pielgrzymce skałecznej...??? Po kilku latach przerwy ponownie wybieram się na Jasną Górę z paulinami ;). To jest moją ogromną radością ;), ale chciałabym móc zaśpiewać tak jak przed laty: 'Gdzie Ojciec Ludwik, nie ma, nie ma Go... Trzeba szukać Go...'. Z radością i miłym wspomnieniem wracam do tamtych dni... Noszę Ojca w sercu i pamiętam w modlitwie... Z Bogiem, Ojcze, i do zobaczenia (mam nadzieję)...".
Kochana Siostro Basiu, od razu odpowiadam Tobie. Po kilku latach przerwy Ty pozostałaś wciąż bardzo młoda, a ja nieco posunąłem się w latach, chociaż nadal wydaje mi się, że jestem dwudziestolatkiem. Dziękuje Ci, że nosisz mnie w sercu i pamiętasz w modlitwie, a więc dokładnie tak samo jak ja Ciebie. Zaśpiewać możesz, ale pragnę przypomnieć, że szukając nie znajdziecie mnie schowanego za którąś ze skałek na trasie pielgrzymki. Proponuję, wydłużcie trasę aż do Wieruszowa, gdzie będę w tym czasie na pewno obecny. Obiecuję natomiast, że w drugim dniu waszego pielgrzymowania (będzie to wtorek dn. 17 lipca), na trasie z Wielmoży do Zadroża, albo podczas waszej Mszy św. w Zadrożu i ja odprawiał będę Mszę św. - za Was, skałecznych pielgrzymów, ale w Sanktuarium Miłosiernego Jezusa Pięciorańskiego w Wieruszowie. Niestety nie posiadam daru bilokacji. Jeśli nie dojdziecie do Wieruszowa, to zawsze jednak możecie mnie odnaleźć na stronie internetowej Seminarium Paulińskiego, albo na stronie klasztoru wieruszowskiego.
Ja też wybieram się na pielgrzymkę, ale w sobotę 14 lipca. Otrzymałem zgodę przeora o. Kazimierza. Będzie to moja pierwsza 'nieoficjalna', dwudniowa pielgrzymka z Wieruszowa do Matki Bożej na Jej Łąkę w Mochowie. Pielgrzymka będzie wyjątkowa, będę jej jedynym uczestnikiem. I trochę będzie pokutna, bo dojazd do Machowa zajmie mi 6 do 8 godzin. Mam nadzieję, że na niedzielę przeniesiony zostanie odpust parafialny, któremu patronować będzie Matka Boża z Góry Karmel, czyli Matka Boża Szkaplerzna. Wszystko odbywać się będzie na łąkowej posesji Maryi nad rzeką Osobłogą. Oficjalnym motywem mojej mochowskiej peregrynacji będzie 40. rocznica powrotu paulinów do Mochowa, skąd musieli odejść w XIX wieku wskutek sekularyzacji zakonu.
A początek lata wygląda jak jego pełnia. Jest upalnie. O. Kamil na naszej posesji spotkał się dziś oko w oko z 1,5 metrowej długości żmiją. Pod nogami jest więc trochę niebezpiecznie, trzeba uważać po czym się chodzi. Za to niebo jest niezwykle malownicze, pokryte najprzeróżniejszych kształtów odmianami Altocumulusów (chmur średnich). Szybko przemieszczają się, rozpływają i co jakiś czas dominuje nieskazitelny błękit.
Pora zakończyć ten list. Kochana córko s. Marysiu W., chociaż nie piszę, to pamiętam o Tobie i Twoich problemach, jestem przy Tobie. Mam w Wieruszowie dużo więcej obowiązków, aniżeli sądziłem. Jeśli odpowiadam na listy, to w zasadzie jedynie w ramach felietonów, jak chociażby dzisiaj. Nikogo jednak nie usunąłem z serca i wszyscy są w moich modlitwach. Ty też tam jesteś.
Wszystkich polecam Bożej Opatrzności i jak zawsze szczególnej opiece Matki Bożej, i jak zawsze... przygarniam do serca.
o. Ludwik z Wieruszowa
Wieruszów, 10 lipca 2012 r.
www.seminarium.paulini.pl
23 (77) list/felieton