Felietony
20(74) Pięciorański Jezus i Najpiękniejsza z niewiast,2012-05-12
Nie mógłbym być prawdziwym dziennikarzem, regularnie piszącym felietony do swojej gazety. Cieszę się, że jestem jedynie zwykłym mnichem, który udaje felietonistę i któremu przełożeni nie zabraniają pisać. I cieszę się, że nie ma we mnie nadmiernych ambicji, by się popisać pisząc kolejny felieton. Nawet nie ma we mnie wstydu, by przyznać się do braku pomysłu, tematu. Coraz częściej uświadamiam sobie, że jestem zmęczony i wyczerpany nawet pisaniem, chociaż ta czynność zawsze sprawiała mi radość. Bywały w moim życiu okresy, że z potrzeby serca potrafiłem w kolejne dni pisać bardzo długie listy, które już spłonęły na stosie zapomnienia o przeszłości. Dzisiaj próbuję się usprawiedliwić przed sobą, że obiektywne okoliczności są przyczyną moich niesprawności intelektualnych i 'pisarskich'.
Intensywnie natomiast śledzę wydarzenia, jakie mają miejsce w rozmaitych regionach świata - polityczne, ekonomiczne, finansowe, społeczne, kulturowe, religijne, ogólnie mówiąc - cywilizacyjne. Od nich zależy kształt współczesnego świata i losy milionów ludzi. Pomiędzy rozmaitymi strukturami naszego globu, w które wtłoczone jest życie ludzi i całych narodów, powstaje coraz więcej napięć. Ich skala, natężenie i zasięg powiększają się. Napięcia przybierają na sile, coraz więcej pojawia się znaków zapytania i coraz mniej sensownych na nie odpowiedzi. Jak płyty litosferyczne tworzą mobilny mozaikowy układ powierzchni naszego globu, tak samo struktury cywilizacyjne, o znacznie większej mobilności budzą przerażenie i niepokój o los człowieka na Ziemi. Polska jest jednym z chybotliwych elementów współczesnego świata. Wszystko, co dokonuje się w naszej Ojczyźnie wydaje mi się nielogiczne. Gra pozorów, wzajemne obrzucanie się błotem i oskarżanie o język nienawiści, bez próby ukonkretnienia ogólnikowych i nieudokumentowanych zarzutów, całkowita nieakceptacja przeciwników politycznych, nawet gdy ich pomysły niekoniecznie są najgorsze, stwarzają jakiś irracjonalny świat absurdu. Jako zakonnika, który większość życia spędził poza murami klasztorów i dla którego Boży i zarazem ludzki świat był nie tylko przedmiotem badań, ale też zwykłej ludzkiej fascynacji i umiłowania, nie niepokoją mnie wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi, tornada, tsunami i inne zjawiska przyrodnicze, ale przede wszystkim katastrofy mające miejsce w ludzkich umysłach i przede wszystkim sercach i pustoszące je z ludzkiego przyzwolenia. Bo to, co było i zawsze pozostanie naturalne nie może być postrzegane relatywistycznie, jako nienaturalne. I wciąż powtarzam przed Bogiem: znaleźliśmy się w ślepym zaułku ludzkich dziejów. Sami nie wyjdziemy z niego. Ratuj, przemień, odnów dzieło Twojego aktu stwórczego. Powołaj do istnienia nową cywilizację, opartą znowu na prawdzie, pięknie i miłości. Zamień smutek nieludzkiego świata w radość bosko-ludzkiego nowego świata.
I dzisiaj, siedząc na ławce przed obrazem Jezusa Pięciorańskiego w naszej wieruszowskiej świątyni, klęczenie sprawia mi pewną trudność, głośno śpiewałem wezwania litanii loretańskiej, bo to przecież już miesiąc Panny Najpokorniejszej i Najświętszej - maj. Nikogo nie było w pobliżu, więc przed sobą samym mogłem się popisywać, modyfikując litanijną melodię według własnego gustu i wokalnych umiejętności. Modliłem się śpiewając, a równocześnie patrzyłem na cudowny gotycki obraz Pana Jezusa, zanurzony w barokowych ramach. Próbowałem też dostrzec architektoniczne detale ołtarza, których do tej pory nie zauważałem i odczytać w nich misterium umęczonego a zarazem pełnego łagodności oblicza Pięciorańskiego Jezusa. Po obu stronach obrazu stoją jakby na straży dwaj alabastrowi aniołowie. Trzymają narzędzia zbrodni - krzyż oraz włócznię setnika. Włócznię ktoś ukradł aniołowi i tylko dwa palce lewej ręki zwierają się w pierścień obejmujący nieobecną już włócznię. Na kolorowej rycinie z początku XIX wieku, którą odnalazłem, aniołowie rzeczywiście trzymają, jeden - krzyż, a drugi - włócznię.
Pięciorański Jezus ma smutną twarz, ale patrzy ze współczuciem i z wyrazem miłości przed siebie. Czuję na sobie Jego wzrok i myślę: to jest oblicze Bożego Miłosierdzia. Tak właśnie nazywano w głębokiej przeszłości ten obraz. W oczach Jezusa nie ma cienia nienawiści, nawet złości,. Jego smutek i współczucie skoncentrowane są na mnie, jakby cierpiący Jezus patrzył i współczuł mojemu cierpieniu. Wydaje się to niemożliwe i absurdalne, bo przecież moje ręce, nogi i bok nie są okaleczone, rany są w Jego ciele, nie w moim. Pokrwawione ciało, przebite ręce i bok a także korona cierniowa są realnymi oznakami cierpień Jezusa. Zbawiciel jest obnażony, prawą ręką wyciąga z przebitego boku Hostie. Lewą ręką podtrzymuje kielich, do którego ścieka Najświętsza Krew Zbawiciela.
Obraz Bożego Miłosierdzia/Jezusa Pięciorańskiego od czasu fundacji paulińskiego klasztoru przez Bernarda Wierusza w 1401 r. czczony był jako cudowny, cieszył się szczególnym kultem, sięgającym zapewne XIV wieku. Uroczystości do Bożego Miłosierdzia utożsamianego z pięcioma Ranami Chrystusa odbywały się w Drugą Niedzielę Wielkanocną, zwaną Przewodnią. Tak zezwolił Papież Innocenty VI na prośbę Cesarza Karola IV. Tą wiadomość odnalazłem na zachowanej jedynej drukowanej stronie, pochodzącej z zaginionej Księgi Bractwa Pięciorańskiego z początku XIX w. bądź jeszcze z XVIII wieku. Zadziwiająca to wiadomość, gdyż w objawieniu Siostry Faustyny z 1931 roku Jezus wyraził pragnienie by właśnie w II Niedzielę Wielkanocną ustanowione zostało Święto Bożego Miłosierdzia. Dopiero Jan Paweł II w dwutysięcznym roku jubileuszowym ustanowił to święto dla całego świata. W Wieruszowie czczono Miłosierdzie Boże i uzyskiwano zupełne odpusty przed cudownym obrazem Jezusa zapewne od początku istnienia paulińskiego klasztoru. Pod koniec XV w. obraz przeniesiony został z ołtarza głównego do bocznego. Wielu pątników odwiedzających paulińską świątynię odzyskiwało tu wiarę i doznawało uzdrowień. Członkowie powstałego w 1701 r. Bractwa Pięciorańskiego codziennie polecali się pięciu Ranom Jezusa (Miłosierdziu Bożemu) w następującej modlitwie, odnalezionej na w/w jedynej stronie z Księgi Bractwa:
„O Panie Jezu Chryste dla mnie zraniony! Ja lubom niegodny tych łask i Dobrodzieystw Twoich, któreś mi przez pięć Ran Twoich Przenayświetszych oświadczyć raczył, przecięż wspomożony nieskończonym miłosierdziem, i łaską Twoją Świętą, przed obecnością Nayświętszey Maryi Matki Twoiey Bolesney, oddaię się dziś Tobie i cały ofiaruję w tym Świętym Bractwie za sługę i niewolnika wiecznego, raczże mnie tedy przyiąć o Nayłaskawszy Jezu, w poczet sług i Wybranych Twoich, ażebyś mną dziełem rąk Twoich niepogardzał, racz weyźrzyć i pamiętać na Rany Twoie, O Dobry Jezu! Wysłuchay mnie, abym i żyjąc w Nich mieszkał, i umierając w Nich, poszedł do Chwały wieczney. AMEN"
A dzisiaj, co roku w Niedzielę Miłosierdzia, członkinie Bractwa Pięciorańskiego, ubrane w czerwone pelerynki, w uroczystej procesji wokół kościoła niosą cudowny o braz Jezusa; towarzyszą im halabardnicy Straży Honorowej w kolorowych strojach, orkiestra i wierni.
W ciągu miesiąca od ostatniego felietonu świat nad Prosną całkiem się zmienił. Wiosna w pełni zawitała do Wieruszowa. Drzewa w przyklasztornym parku nad rzeką okryły się świeżą zielenią. Mlecze szybko rozkwitły na łące i zamieniły się w białe kule 'dmuchawców'. Brat Sergiusz, z trudem powłóczący nogami, mimo to przygotowuje ogrodowe grządki, by i na nich życie rozkwitło kolorami i zapachami kwiatów oraz jarzyn. Przez jeden tydzień wiosna przypominała wręcz upalne lato. Temperatury przekraczające 30 stopni i bezchmurne niebo przypominało bardziej pogodę Hiszpanii, czy północnej Afryki aniżeli naszej strefy.
Na zachodnim niebie w kwietniu i wciąż jeszcze dominuje piękna swą jasnością i otoczona świetlistą poświatą Wenus. Dla mnie zawsze kojarzy się z Matka Bożą - Gwiazdą Wieczorną. Wszelkie inne gwiazdy i światła tego świata bledną i nie dorównują pięknu Niepokalanej. Najpiękniejsza, bo najświętsza ze wszystkich niewiast, Panna nad pannami... Jedynie z radością i miłością możemy się wpatrywać w Jej oblicze, adorując w nim odblask Bożego piękna w człowieku, zwielokrotnionego darem świętego wybraństwa. Nie sposób inaczej, jak tylko z drżeniem serca, z miłością kontemplować bosko-ludzkie macierzyństwo w panieństwie Bożej Matki, Theotokos.
Już pora, by znowu usiąść na ławce przed obliczem Jezusa Pięciorańskiego, w czas nabożeństwa majowego. Niech piękno modlitwy Najpiękniejszej z niewiast pomniejszy moją nieudolność i bezradność, kiedy próbuję być prawdziwy, pokorny i bardziej święty w wyrażaniu swoich pragnień, westchnień i myśli. Niech niepowtarzalne piękno Panny Maryi staje się wciąż także naszym udziałem przed obliczem Miłosiernego Boga.
W ten wtorkowy wieczór, kiedy pamiętamy o Św. Stanisławie, Biskupie i Męczenniku ze Skałki w Krakowie, wszystkich, których noszę w sercu, polecam Miłosiernemu Jezusowi Pięciorańskiemu i Najpiękniejszej z niewiast - Maryi.
Z Wieruszowa pozdrawia
o. Ludwik
Wieruszów, 2-8 maja 2012
www.seminarium.paulini.pl
20 (74) list/felieton