Felietony
18(72) Czas nadziei - nowe pokolenie wzrasta jak ziarno.2012-03-31Czas niepostrzeżenie i nieustannie biegnie, nie zatrzymuje się, jest obojętny wobec wydarzeń i spraw ludzkiego świata. Nasze losy, te zwyczajne, jak i nadzwyczajne przychodzą niespodzianie i odchodzą niezauważenie. I jedynie cierpienia, nieszczęścia, klęski i kataklizmy w rozmaitych zakątkach naszej planety i w zakątkach ludzkich serc na chwilę, a niektóre na długo zatrzymują się w pamięci, by powoli i z bezradnością ustąpić miejsca nowym wydarzeniom. I tak zmienia się postać codzienności naszego świata.
Słońce w swoim pozornym biegu przekroczyło Równik i równonoc wiosenna sprzed tygodnia już przestała być równonocą; nieustannie biegnie ku zwrotnikowi Raka, by więcej światła i ciepła dostarczyć naszej półkuli, by wiosna rozkwitła nowym życiem i mogła nieustannie zmierzać ku pełni lata. Zapowiadające wiosnę przebiśniegi już przekwitły i przyroda powraca w swoim rocznym cyklu do aktywnego życia. Po lodowej pokrywie na Prośnie nie pozostało śladu, a po mroźnych dniach pozostały jedynie nocne przymrozki i oszronione łąki nad rzeką. Jak nad Osobłogą rozbłyskują w słońcu milionami kryształków lodu, jak rozsypanych brylantów. Poprzez bezlistne drzewa w ostrym słońcu klasztor i kościół tworzą jednolitą jasną, imponującą bryłę. I księżyc przybiera okrągłości, by osiągnąć swoją pierwszą wiosenną pełnię w Wielki Piątek, zanim nadejdzie Wielka Noc Zmartwychwstania.
W sobotę 10 marca o świcie wyleciałem razem z Krysią ze Wspólnoty Nowe Jeruzalem w Krakowie do Sztokholmu na rekolekcje dla polskiej wspólnoty w Gävle. Po południu już podjęliśmy obowiązki: spowiedź, konferencja Krysi i moja Msza św. z rekolekcyjną homilią. W niedzielę pojawiło się około siedemdziesięciu polskich pracowników miejscowej fabryki papieru. Niezwykłe wrażenie robiła długa przez cały kościół kolejka mężczyzn, podchodzących do wystawionego na ołtarzu Pana Jezusa i zawierzających Mu siebie, swoje życie, niejednokrotnie trudne sprawy i problemy. Intymna rozmowa z Panem na kolanach, głębokie spojrzenie Mu z bliska w oczy, a następnie indywidualne błogosławieństwo dla większości były zapewne całkiem nowym doświadczeniem. Na twarzach dojrzałych, spracowanych mężczyzn widoczne było wzruszenie, w kącikach oczu pojawiały się łzy. Na spotkanie przyszła też, jak w adwencie, Rwandyjka Juliette i modliliśmy się u stóp figury Matki Bożej w kościelnej kaplicy, by Pan otworzył jej łono. Niezmordowany Włodek tłumaczył jej długą modlitwę, słowo po słowie. Maryja, ubrana w niebiesko-złocistą szatę uśmiechała się z miłością do Juliette, którą przed laty cudownie uratowała od śmierci, podczas tragicznej bratobójczej wojny plemiennej w sercu Afryki. Wśród kolorowej wspólnoty parafialnej w Gävle jest wielu parafian ciężko doświadczonych przez los. Pojawiła się nowa imigrantka - uciekinierka z Erytrei z trójką małych dzieci, której mąż gdzieś zaginął. Niezmordowana Ela obejmuje i ją swoim miłosiernym sercem oraz materialną pomocą. Cztery dni później byłem już u siebie - w Wieruszowie. Słuchaczki katechez wieruszowskich, odbywających się w poniedziałkowe wieczory wyznały, że modliły się o szczęśliwy powrót ze Szwecji. Modlitwy zostały wysłuchane i powróciłem cały do domu.
W kolejny weekend czekały mnie jeszcze trzydniowe rekolekcje w niedalekich Galewicach, gdzie szybko zaprzyjaźniłem się, w szczególności z dziećmi. Największe jednak wrażenie zrobiło na mnie spotkanie w gimnazjum w Opatowie, koło Wieruszowa, dokąd zaprosiła mnie gimnazjalistka Magda i pani katechetka Agata. W sali gimastycznej zgromadzili się wszyscy uczniowie, chyba z dwieście osób. Miałem do dyspozycji godzinę, by opowiedzieć młodym słuchaczom o Ruchu Czystych Serc i o wspólnocie RCS, którą staram się stworzyć przy wieruszowskim sanktuarium. Duch Święty był dla mnie łaskawy, gdyż z dużą łatwością i chyba dostatecznie sensownie udało mi się zagospodarować podarowany czas. Po konferencji młodzież zgotowała długotrwałą owację. Zdarzyło mi się coś takiego po raz pierwszy w życiu. Mówię o tym nie z próżności lecz z zadziwienia i wzruszenia, bo od samego początku tematyka spotkania wydawała mi się bardzo trudna i miałem w sobie pewien niepokój, jak zostanie przyjęta. Zarówno dziewczęta, jak i chłopcy zdali egzamin na piątkę. Bogu niech będą dzięki.
Tydzień przed spotkaniem w Opatowie odbyło się pierwsze spotkanie przysanktuaryjnej Wspólnoty Ruchu Czystych Serc. Pojawiło się siedem osób, ja byłem ósmy. W świętej liczbie „siedem" zawarta jest nadzieja i mój nieustający optymizm, a los wspólnoty i tak jest w rękach Boga. W pokoju serca czekam na kolejne spotkanie w Wielki Wtorek. Znakiem nadziei jest dla mnie kaplica Matki Bożej Nieustajacej Pomocy - miejsce spotkań wspólnoty. Przed dziesięciu laty, dn. 13.03 2002 r. zostałem przyjęty do grona członków Arcybractwa Matki Bożej Nieustajacej Pomocy i św. Alfonsa M. de Liguori w Rzymie. Matka Boża przypomniała mi o tym fakcie, gdy tydzień temu odprawiłem przy Jej ołtarzu Mszę św. dla Wspólnoty RCS.
Oprócz obrazu Matki Bożej Nieustającej Pomocy jest w jej kaplicy także kopia łagiewnickiego obrazu Pana Jezusa Miłosiernego oraz są relikwie św. Siostry Faustyny. Moje niezwykłe związki z S. Faustyną sięgaja lat siedemdziesiątych, a dzisiaj ich konsekwencją są też dość dobre relacje z siostrami w krakowskich Łagiewnikach. Przedzwne są te „przypadki i zbiegi okoliczności" a wraz z nimi zawsze pojawia się osoba Niepokalanej Dziewicy, która - jak myślę - będzie nieustającą pomocą przy budowaniu naszej Wspólnoty Ruchu Czystych Serc...?Przedziwne „zbieżności"?
Kilka dni temu otrzymałem list od s. Marii Kwiek USJK, autorki wspaniałego podręcznika formacyjnego „Droga czystej miłości" i współredaktorki dwumiesięcznika „Miłujcie się". Z radością wsparła zamysł powołania wieruszowskiej wspólnoty. Siostra Maria napisała: „Ojcze, jest coraz większe zainteresowanie RCS-em. Wierzę, że Pan Bóg temu dziełu niezwykle błogosławi. Wierzę też, że przyjdzie odrodzenie naszej Ojczyzny".
Krzepiące i prorocze są te słowa. Wbrew wszelkim negatywnym sygnałom z zewnątrz ja też wierzę w odrodzenie naszej Ojczyzny. Polska, ale też cały świat potrzebują ludzi o czystych sercach. Tylko ludzie o czystych sercach mogą zbudować cywilizację miłości, o której tyle razy bł. Jan Paweł mówił, zwłaszcza do młodzieży. Spotkanie z gimnazjalistami w Opatowie wypełnia mnie optymizmem oraz wiarą, że serca młodych ludzi wypełnione są pięknymi, Bożymi tęsknotami i pragnieniami.
Mniej krzepiące są wypowiedzi polskich polityków i rządzących, próbujących budować ład państwowy bez liczenia się z opinią społeczeństwa. Pojęciom takim jak naród, patriotyzm, suwerenność, wolność, kiedyś jasnym i zrozumiałym, próbuje się nadać nową treść z pominięciem fundamentalnych wartości moralnych - ludzkich i Boskich, na których kiedyś były oparte. Historię próbuje się coraz bardziej ograniczać do teraźniejszości, nie opartej na prawdzie lecz na doraźnych interesach, rolę religii i Kościoła dewaluuje się i w coraz bardziej jawny sposób zwalcza, ogranicza i eliminuje z przestrzeni publicznej. Polityka prorodzinna oraz demograficzna w praktyce przestała istnieć. Manipulacja słowem, monopol i dyktat mediów... Wierzę, że czas odrodzenia Ojczyzny powoli, ale nieuchronnie zbliża się, może będzie bardzo bolesny. Polsce potrzeba ludzi sumienia i o czystych sercach. Wierzę, że nowe pokolenie wzrasta, jak ziarno wrzucone w rolę. Jan Paweł obsiał przecież polską rolę „tonami" Bożego ziarna, które wciąż wzrasta. Wierzę, że Bóg pozwolił mu doglądać tego wzrostu i jego siew przyniesie dobry i obfity plon. Czas Wielkiego Postu, kresem którego będzie śmierć krzyżowa Jezusa w Wielki Piątek, budzi nadzieję, bo wkrótce po nim nastąpi Czas Zmartwychwstania.
Kochani, życzę Wam przeżycia Wielkiego Tygodnia pogodnie i godnie. Śmierć Jezusa nie jest przegraną lecz zwycięstwem. W górę serca! Serdecznie pozdrawiam i błogosławię +.
o. Ludwik znad Prosny
Wieruszów, 29 marca 2012 r.
www.seminarium.paulini.pl
18 (72) list/felieton