Liturgia


Czytania na dziś »

Komentarz do Słowa na dziś








Felietony

01(55) Czas odejścia, pożegnanie z Łąką nad Osobłogą? 2011-10-02

28 sierpnia 2011

Ostatni tydzień był bardzo intensywny. I dzisiejszy dzień, ostatni mojej formalnej przynależności do mochowskiej parafii, też był intensywny, wypełniony jednak niezwykłymi wyrazami życzliwości, zaskakujących słów pożegnania i wyrazów miłości. Przez kolejne dni tego tygodnia towarzyszyła mi Matka Boża, pogodna i radosna.

 

Ostatni list wysłałem we wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Królowej. Przez kolejne dni, aż do czwartku moje myślenie, odczuwanie wyznaczone było ramami nowennowego, modlitewnego spotkania z Jasnogórską Matką i Królową, aby eksplodować fanfarami, pełną mocy królewską intradą w Uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, w tym roku w piątek, w dzień parafialnego odpustu.

 

W wigilie Uroczystości otrzymałem niezwykły prezent. Ojciec Krzysztof, gwardian konwentu franciszkańskiego, pozwolił mi w południe odprawić Mszę św. w Domku Loretańskim pod czujnym okiem hebanowej Madonny, ukoronowanej 2. Sierpnia papieskimi koronami. Na Mszę św. zaprosiłem moją mochowską Córkę oraz Monikę, prawie codziennie nawiedzającą naszą świątynię. Niespodziewanie pojawiło się na tej Mszy św. jeszcze siedem osób - członkiń III Zakonu Franciszkańskiego, do tego z kwiatami i bardzo serdecznymi życzeniami. Mszę świętą sprawowałem w ornacie koronacyjnym według formularza z Uroczystości Maryi Loretańskiej. Miałem odczucie, że jestem w Nazarecie - w domku Maryi, czas się cofnął o 2000 lat. Odczuwałem też, że jest to specjalne zaproszenie Matki Bożej, która jest uśmiechniętą i radosną Gospodynią. Wszystko jest przedziwne, bo czas i przestrzeń przestały mieć znaczenie. A nazaretański domek Maryi aniołowie przenieśli nie tylko do Loreto, ale także do Głogówka, niedaleko Łąki Maryi nad Osobłogą, gdzie przez dwa lata gościła mnie Matka Boża na swojej pięknej posesji. Słowa pozostawione Loretańskiej Królowej niechaj pozostaną tajemnicą. Czwartek był wyjątkowo radosnym dniem dla mnie, a czerwone róże, otrzymane w ten dzień wciąż są pełne piękna i życia, jakby chciały powiedzieć: 'prawdziwa przyjaźń i miłość nigdy nie więdną'.

 

I przyszedł dzień Uroczystości MB Częstochowskiej, upalny tropikalnym powietrzem, który dla mnie był czasem intensywnej pracy w refektarzu i kuchni. Spotkanie z kapłanami z dekanatu było wizytówką nowego proboszcza o. Hieronima, a dla mnie było to kolejne pożegnanie po dwu latach pobytu w Mochowie. Jeszcze w niedzielę, na ostatnim odpuście św. Bartłomieja, żegnałem parafię w Głogówku.

 

1.09.2011

Później było już jedynie pakowanie... przez całą noc z niedzieli na poniedziałek i poniedziałkowe przedpołudnie. Brakło czasu na refleksję końcową i podsumowanie minionych dwóch lat życia na Łące Maryi Panny. Może wrócę kiedyś do takiej refleksji. W samochodzie oczy moje zamknęły się. Po ok. 2 godzinach jazdy znalazłem się przed klasztorem paulińskim w Wieruszowie. Pierwsze wrażenie - dużo zieleni. W dole, wzdłuż rzeki Prosny, piękny park.

 

Od czterech dni jestem więc w Wieruszowie, przyjęty bardzo serdecznie przez wspólnotę czterech ojców i trzech braci... prawdziwy konwent. Jestem piątym ojcem. Czuję, że ta wspólnota jest rodziną. Niezwykle ciepłe, życzliwe, przyjęcie. Mam odczucie, jakby tu na mnie czekano, czuję się zaakceptowany. Powoli dochodzę też do siebie. Już odespałem zaległości, rozpakowuję tysiące przywiezionych paczek, urządzam kąt do pracy. Przyglądam się ludziom i przyrodzie. Wszędzie porządek, jak w żeńskim klasztorze klauzurowym. Sanktuarium Pana Jezusa Miłosiernego Pieciorańskiego starannie odnowione. Z głównego ołtarza spogląda Pan Jezus w złocistej monstrancji... wieczysta adoracja. W kościele stale ktoś jest obecny... modlitwa trwa.

 

Czuję się tu dobrze. Wzdłuż parku-ogrodu alejka. Na jednym jej końcu... altana, na drugim - figura Najświętszej Maryi Panny... znad Prosny. Kiedyś była tu łąka, dzisiaj jest  już piękny, leśny park. Jesień musi być urokliwa, wyzłocona wszystkimi możliwymi odcieniami. Matka Boża chyba lubi krajobrazy nadrzeczne, chociaż w Nazarecie nie płynie żaden potok, a może dlatego...?

 

Nie zdążyłem napisać i wysłać ostatniego listu znad Osobłogi. Czas odejścia zamienił się szybko w czas przyjścia. Rozpoczęcie nowego etapu życia zakonnego, nie było powiązane z jakimś granicznym punktem zerwania, pęknięcia. Odejście nie było ucieczką. Pozostały więzi mocne i serdeczne z czasem minionym... ciągłość, błogosławione continuum. Matka Boża z Łąki nad Osobłogą, to ta sama Maryja Panna z parku-ogrodu nad Prosną w Wieruszowie. I ja pozostaje tym samym, co w  Mochowie. Nie miejsce czyni człowieka innym, lecz jego myślenie i odczuwanie. A myślenie i uczucia, emocje  we mnie, 72-letnim człowieku, pozostają takie same. Kogo kochałem, tego nadal kocham, z kim łączyła mnie przyjaźń, łączy mnie nadal. Bóg jest bardzo łaskawy dla mnie. Wraz z upływającym czasem obdarza mnie coraz większą radością i pokojem serca, pomimo, że nogi i ręce nie są już tak sprawne jak kiedyś. Może nad Prosną uda mi się uporządkować zaległe sprawy, może zdążę przed ostateczną zmianą miejsca wyrównać wszelkie nierówności, rozjaśnić wszelkie szarości, może uda mi się jeszcze wywołać uśmiech na czyjejś twarzy?

 

Przedwczoraj otrzymałem propozycję wzięcia udziału w rekolekcjach w Szwecji, o których kilka razy wspominałem. Mój przeor, dobrotliwy o. Kazimierz, przyjął propozycje, jako coś normalnego. Wczoraj otrzymałem informację, że bilet na samolot został już zarezerwowany.

 

Szybko toczy się życie. Cóż jeszcze chcesz ode mnie Panie Boże i Niepokalana Maryjo tu, nad Prosną?

 

Zanim rozpoznam Boże zamysły, serdecznie pozdrawiam ze starożytnego konwentu, założonego jeszcze w 1401 roku, podobnie jak klasztor mochowski, przez księcia Władysława Opolczyka. Tu też przebywał i zmarł w 1673 r. bohaterski obrońca Jasnej Góry o. Augustyn Kordecki. Jego cela znajduje się nad tą, w której ja od paru dni zamieszkałem.

 

Matka Boża, namalowana przed rokiem na siateczkowym materiale przez Anię Pustelnicę z Himalajów, leży na biurku i uśmiecha się tajemniczo. A ja myślę o tych wszystkich, których wciąż mam w sercu i także w Wieruszowie o nich pamiętam.

 

o. Ludwik znad Prosny już w Wieruszowie

 

Mochów - Wieruszów, 18 sierpnia - 1 września 2011 r.

www.seminarium.paulini.pl

oludwikk@poczta.onet.pl


Programista PHP: Michał Grabowski | Opracowanie graficzne: Havok.pl